Atak Stanów Zjednoczonych będzie amerykańskim wsparciem Al-Kaidy i spotka się z syryjskim odwetem – tak w skrócie można przedstawić przekaz prezydenta Syrii Baszara al-Asada, który niespodziewanie udzielił wywiadu amerykańskiej telewizji.
Można przyznać, że prezydent Syrii zdobył się na niesłychany gest, udzielając wywiadu imperialistycznej stacji telewizyjnej. Jednak nie o miłosierdzie tu chodzi, a raczej o dotarcie do zwykłych Amerykanów, których znaczna część nie popiera militarnej interwencji w jego kraju. Asad starał się przekonać, że jego wojska nie walczą z rebeliantami, a z terrorystami. Atak na jego reżim przedstawił jako wsparcie terroru, z którym Stany Zjednoczone walczą wielu lat.
Do tej pory prezydent Syrii rozmawiał przede wszystkim z mediami rosyjskimi i irańskimi. Dyktator straszy, że atak na jego kraj będzie miał bardzo negatywne konsekwencje, takie jak postępująca destabilizacja i "rozlanie się terroryzmu". To zaś ma uderzyć nie tylko w jego rząd, ale także w państwa Zachodu.
Prezydent Syrii nie poprzestał tylko na ostrzeżeniach przed Al-Kaidą. Assad wprost zapowiada działania odwetowe i to nie tylko ze strony jego wojsk, lecz również "innych graczy". Na pytanie, czy będzie użyta broń chemiczna przeciw wojskom USA odpowiedział zaś. "Nie wiem, nie jestem jasnowidzem". Uzależnia to od tego, czy ten rodzaj broni będzie znajdował w rękach rebeliantów.