
Goście programu "Tomasz Lis na żywo" rozmawiali o wywołującym duże emocje filmie "W imię...". Opowiada on historię księdza - homoseksualisty, który boryka się ze swoją wiarą i orientacją seksualną. – Chcielibyśmy, aby księżą mieli krystaliczny życiorys i sami byli krystaliczni, a oni nie zawsze takimi są – mówił odtwórca głównej roli Andrzej Chyra.
REKLAMA
Gościem Tomasza Lisa był między innymi Andrzej Chyra, odtwórca głównej roli w filmie "W imię...". Aktor przyznał, problematyka wokół której porusza się scenariusz była wyzwaniem. Chyra zauważył jednocześnie, że jest to również dotknięcie sfery, która dziś jest poruszana coraz częściej.
– Chcielibyśmy, aby księżą mieli krystaliczny życiorys i sami byli krystaliczni, a oni nie zawsze takimi są. To dotknięcie tematu, który mam wrażenie pojawia się, ale bardzo szybko o nim zapominamy, albo przechodzimy nad nim do porządku dziennego, jakby wypadało nam z pamięci, że takie rzeczy się zdarzają – mówił Chyra.
Andrzej Chyra stwierdził, że postać księdza w filmie jest wielowymiarowa i pokazuje, że ma on swoje emocje i dylematy. Aktor przyznał rownież, że nie było mu łatwo wcielić się w tę rolę. – Trzeba było zrobić to tak, aby nie wyszło groteskowo – wyjaśniał. Jak mówi, starał się spełnić swoje zadanie i zagrać w sposób przekonujący i wiarygodny.
– Ten film próbuje pokazać, że ksiądz, niezależnie od tego czy jest gejem, czy osobą heteroseksualną, ma w sobie namiętności i potrzeby. Dla wielu księży jest to problem i trudność. To bardzo dziwna sytuacja, gdzie człowiek jest otoczony przez wielu ludzi, wszyscy czegoś od niego chcą, a on jest od nich jakby oddzielony. Nie może mieć z nimi pewnych relacji, na określonym poziomie bliskości. To największy paradoks i trudność bycia księdzem – mówił Andrzej Chyra.
Gościem programiu "Tomasz Lis na żywo" był także ojciec Paweł Góżyński, który widział film "W imię...". – Jak ktoś się tym interesuje i ta tematyka jest dla niego ważna, to niech idzie do kina i go zobaczy. Film jest bardzo dobrze nakręcony, zdjęcia są ślicznie zrobione, a muzyka również jest bardzo trafnie dobrana. To wszystko przenosi ten film do innej kategorii, niż byśmy się wszyscy spodziewali – mówił.
W studio obecny był także ojciec Tomasz Dostatni, który nie widział jeszcze filmu ale zapewnia, że się na niego wybiera. Już teraz stwierdził jednak: – Sztuka jest dobra, gdy potrafi dotknąć problemów, które istnieją naprawdę – powiedział ojciec Dostatni.
