– Okropne rzeczy dzieją się na świecie, ale poza naszymi możliwościami jest, by naprawić każde zło – powiedział w orędziu do narodu prezydent USA Barack Obama. Poruszając temat Syrii, dodał, że możliwe jest dyplomatyczne rozwiązanie, ale wojskowi dostali rozkaz, by pozostać na stanowiskach i podtrzymywać presję na prezydencie Assadzie. Przemówienie Obamy udzieliło też odpowiedzi na najczęściej powtarzane przez Amerykanów pytania o Syrię i ewentualną interwencję w niej.
Przemawiając do obywateli USA Barack Obama podkreślił, że zgłoszona przez Rosję inicjatywa oddania arsenału chemicznego Syrii pod międzynarodową kontrolę "ma potencjał, by usunąć zagrożenie użycia broni chemicznej bez odwoływania się do użycia siły wojskowej". Zaznaczył jednak, że jest za wcześnie, by przesądzać, czy ta inicjatywa się powiedzie.
– Jednocześnie dałem rozkaz wojskowym, by pozostali na swoich stanowiskach, by podtrzymywać presję na prezydencie Assadzie po to, byśmy byli w stanie odpowiedzieć, jeśli nie powiodą się zabiegi dyplomatyczne – stwierdził.
Obama wypowiedział się też na temat ogólnej roli USA na świecie. "Nie jesteśmy światowym policjantem" – zadeklarował, dodając, że jego kraj nie może interweniować wszędzie, gdzie dzieje się zło, a on sam woli rozwiązania pokojowe od wojskowych. Dlaczego więc dopuszcza wariant ataku na Syrię?
– Kiedy z małym wysiłkiem i przy minimalnym ryzyku możemy zapobiec, by dzieci nie były ponownie zagazowane na śmierć i tym samym sprawić, że nasze własne dzieci są bezpieczniejsze, wierzę, że musimy działać. To czyni nas innymi, to czyni nas wyjątkowymi" – odpowiedział prezydent.
Obama odpowiada na pytania
Orędzie Obamy udzieliło również odpowiedzi na kilka pytań, z którymi prezydent często spotykał się w Kongresie oraz listach, jakie Amerykanie przysyłają do Białego Domu.
1. Czy interwencja w Syrii nie postawiłaby Stanów Zjednoczonych w obliczu kolejnej wojny? Naród jest zmęczony wojną, nie zdążył się jeszcze zregenerować po wojnie w Iraku.
– Nie umieszczę amerykańskich butów na syryjskiej ziemi. Nie będę dążył do długotrwałej operacji, takiej jak ta w Afganistanie czy Iraku. Nie będę dążył do długotrwałej kampanii powietrznej, takiej jak ta w Libii czy Kosowie.To byłoby precyzyjne uderzenie, które miałoby osiągnąć jasno wskazane cele, powstrzymać przed używaniem broni chemicznej oraz ograniczyć możliwości Assada.
2. Czy warto podejmować interwencję, skoro nie usuniemy syryjskiego prezydenta Baszara al-Assada?
– Stany Zjednoczone nie powinny usuwać kolejnego dyktatora siłą, tak jak zrobiły to w Iraku z Saddamem Husajnem, ponieważ taki krok uczyniłby je odpowiedzialnymi za wszystko, co nadeszłoby później. Jednak precyzyjne, szybkie uderzenie mogłoby sprawić, że Assad, bądź jakikolwiek inny dyktator, pomyślałby dwa razy, zanim znów sięgnąłby po broń chemiczną.
3. Jakie zagrożenia mogłyby wyniknąć z interwencji?
– Nie lekceważymy żadnych zagrożeń, ale reżim Assada nie jest w stanie poważnie zagrozić naszym wojskom. Każda inna próba odwetu, jaką mógłby podjąć, nie różniłaby się od zagrożeń, z którymi mierzymy się każdego dnia. Ani Assad, ani jego sojusznicy nie mają interesu w doprowadzeniu do eskalacji konfliktu, która skutkowałaby jego upadkiem. Nasz sojusznik, Izrael, jest w stanie się obronić, korzystając ze swoich sił oraz niewzruszonego wsparcia Stanów Zjednoczonych.
4. Dlaczego mamy się wtrącać w tak złożony konflikt? Ci, którzy mogą nadejść po Assadzie, mogą być wrogami koncepcji praw człowieka.
– Niektórzy z przeciwników Assada są ekstremistami. Ale brak reakcji na użycie przez Syrię broni chemicznej tylko wzmocniłby Al-Kaidę. (...). Duża większość Syryjczyków nie zajmuje ekstremistycznego stanowiska. Większość Syryjczyków, w tym syryjska opozycja, z którą współpracujemy, chce tylko żyć w pokoju, z godnością i wolnością. (...). Dzień po zakończeniu jakiejkolwiek interwencji militarnej podwoilibyśmy wysiłki zmierzające do osiągnięcia politycznego rozwiązania, które wzmocniłoby strony odrzucające siły tyranii i ekstremizmu.