Syryjska wojna domowa wywołuje w Stanach Zjednoczonych wiele wątpliwości i nieporozumień. Zdezorientowany wydaje się być nawet sam prezydent Barack Obama. Dlatego Władimir Putin napisał dla dziennika "The New York Times" specjalny artykuł, w którym wyjaśnił, dlaczego w sprawie Syrii nie należy podejmować pochopnych kroków oraz zaapelował o pokojowe rozwiązanie kwestii syryjskiej broni chemicznej. – Musimy porzucić język siły i wrócić na drogę cywilizowanego, dyplomatycznego i politycznego porozumienia – napisał prezydent Rosji.
W opublikowanym na stronie "New York Timesa" artykule Władimir Putin zauważył, że komunikacja, jaka zachodzi między Rosjanami a Amerykanami, wciąż nie jest wystarczająco efektywna, przez co po obydwu stronach pojawiają się pewne nieporozumienia. Właśnie dlatego prezydent Rosji skorzystał z gościnności jednego z największych amerykańskich dzienników i zwrócił się na jego łamach do "Amerykanów oraz ich politycznych liderów".
Putin rozpoczął swój tekst od przypomnienia, iż stosunki rosyjsko (radziecko)-amerykańskie nie zawsze były dobre, czego dowodzi chociażby zimna wojna. Jednak, nawet w trudnym XX wieku, zdarzało się, że obydwa państwa potrafiły ze sobą współpracować. Razem pokonały na przykład nazistów. Straszne doświadczenia II wojny światowej doprowadziły, jak zaznaczył Putin, do powstania Organizacji Narodów Zjednoczonych.
To właśnie ona ma stać na straży międzynarodowego porządku i pokoju. To zadanie trudno jest jednak skutecznie wykonywać, jeśli jakieś wpływowe państwa podejmują interwencje zbrojne bez uprzedniego uzyskania aprobaty Rady Bezpieczeństwa ONZ. Lekceważenie ONZ stawia ją zaś w pozycji, która przywołuje na myśl przykrą historię Ligi Narodów oraz podkopuje wiarę w prawo międzynarodowe.
Komentując syryjską wojnę domową, Putin stwierdził, że nie jest ona "bitwą o demokrację", lecz "zbrojnym konfliktem między rządem i opozycją w wielowyznaniowym kraju". Jego zdaniem w Syrii można znaleźć obrońców czy zwolenników demokracji, ale po stronie sił opozycyjnych zdecydowanie nie brakuje bojowników Al-Kaidy oraz innych ekstremistów. Prezydent Rosji przypomniał, że amerykański Departament Stanu uznał Front Obrony Ludności Lewantu oraz Islamskie Państwo w Iraku i Lewancie za organizacje terrorystyczne. Obydwie grupy są aktywne w Syrii.
Putin przyznał jednocześnie, że w Syrii użyto trującego gazu. Według niego po broń chemiczną sięgnęły jednak siły opozycyjne, a nie strona rządowa. Opozycja, jak zaznaczył, mogła liczyć na to, że użycie broni masowego rażenia sprowokuje zagraniczną, wymierzoną w prezydenta al-Assada interwencję.
Prezydent Rosji jest przy tym zaniepokojony wysoką częstotliwością, z jaką Stany Zjednoczone angażują się zbrojnie w wewnętrzne konflikty innych państw. Jego zdaniem Stany Zjednoczone coraz rzadziej są postrzegane jako wzorowa demokracja, a coraz częściej jako dysponent nagiej siły, który tworzy koalicje, opierając się na haśle: "Albo jesteś z nami, albo przeciwko nam".
Z tego względu Putin uważa, że Stany Zjednoczone powinny przystać na rozwiązanie przedstawione przez Rosję. Zakłada ono, iż syryjski arsenał chemiczny najpierw zostanie przekazany pod międzynarodowy nadzór, a później zniszczony. Putin z satysfakcją odnotował, że Obama poważnie traktuje rosyjską propozycję, uważając ją najprawdopodobniej za alternatywę dla interwencji zbrojnej, która mogłaby przecież mieć katastrofalne następstwa.
Putin zastrzegł, że z prezydentem Stanów Zjednoczonych łączy go coraz większa doza zaufania. Dodał jednak, że wtorkowe przemówienie Obamy, w którym powiedział on, iż polityka Stanów Zjednoczonych jest tym, co "wyróżnia Amerykę, czyni nas wyjątkowymi", było nieco niepokojące. Według Putina mówienie o "wyjątkowości" jakiejś grupy ludzi jest niebezpieczne, niezależnie od pobudek, jakie prowadzą do jej wyróżnienia. Prezydent Rosji przyznał, że poszczególne państwa różnią się między sobą pod wieloma względami. Przypomniał jednak, że w oczach Boga wszyscy jesteśmy równi.
Wolna Armia Syrii odrzuca plan Rosji
Rosyjska propozycja, zakładająca umieszczenie syryjskiego arsenału broni chemicznej pod międzynarodowym nadzorem, nie została przyjęta przez Wolną Armię Syrii (WAS), militarne ramię części syryjskiej opozycji, które wspiera Zachód. WAS podkreśliła, że broń chemiczna jest tylko narzędziem, dodając, iż społeczności międzynarodowej powinno zależeć przede wszystkim na ujęciu osób odpowiedzialnych za jej użycie i postawieniu ich przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym.
Rosyjski plan został zaakceptowany przez siły al-Assada. Dzisiaj prezydent Syrii potwierdził rosyjskiej stacji Rossija 24, że syryjska broń chemiczna zostanie objęta międzynarodowym nadzorem. Assad zaznaczył, iż decyduje się na taki krok ze względu na rosyjską inicjatywę, a nie amerykańskie groźby.
Tymczasem dzisiaj sekretarz stanu Stanów Zjednoczonych John Kerry oraz rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow rozpoczęli w Genewie rozmowy dotyczące konfliktu w Syrii i sposobów na jego rozwiązanie.
Nie chronimy syryjskiego rządu, ale prawo międzynarodowe. Musimy wykorzystać Radę Bezpieczeństwa ONZ i wierzyć, że chronienie prawa i porządku jest w dzisiejszym skomplikowanym i burzliwym świecie jednym z niewielu sposobów na utrzymanie stosunków międzynarodowych z dala od drogi wiodącej ku chaosowi. Prawo ciągle jest prawem i musimy go przestrzegać, niezależnie od tego, czy się nam podoba, czy nie. Zgodnie z obecnie obowiązującym prawem międzynarodowym użycie siły jest dozwolone jedynie w samoobronie albo w sytuacji, gdy wyrazi na nie zgodę Rada Bezpieczeństwa.
(…) jeśli nie możesz liczyć na prawo międzynarodowe, to musisz znaleźć inne sposoby na zagwarantowanie sobie bezpieczeństwa. Stąd coraz więcej państw chce nabyć broń masowego rażenia. To logiczne: jeśli masz bombę atomową, nikt cię nie zaatakuje.
Władimir Putin
"The New York Times"
Ale siła dowiodła swojej nieefektywności i bezsensowności. Afganistan się chwieje i nikt nie jest w stanie powiedzieć, co się stanie, kiedy wycofają się z niego siły międzynarodowe. Libia jest podzielona na plemiona i klany. W Iraku kontynuowana jest wojna domowa, każdego dnia giną tam tuziny ludzi. W Stanach Zjednoczonych wielu dostrzega analogię między Irakiem oraz Syrią i pyta, dlaczego ich rząd miałby chcieć powtórzyć niedawne błędy.
Niezależnie od tego, jak precyzyjne byłyby uderzenia, albo jak zaawansowanej broni użyto by do ich przeprowadzenia, cywilne ofiary są nieuniknione. Wśród nich znalazłyby się osoby starsze i dzieci, które interwencja ma chronić.
Władimir Putin
"The New York Times"
Możliwe uderzenie Stanów Zjednoczonych na Syrię, które przeprowadzono by pomimo silnego sprzeciwu wielu państw oraz głównych przywódców politycznych i religijnych, w tym papieża, będzie skutkować jeszcze większą liczbą niewinnych ofiar i eskalacją konfliktu, która może go rozszerzyć daleko poza granice Syrii. Atak podsyciłby przemoc i rozpętał nową falę terroryzmu. Mógłby podkopać multilateralne wysiłki zmierzające do rozwiązania kwestii irańskiego programu atomowego oraz konfliktu izraelsko-palestyńskiego, co dodatkowo zdestabilizowałoby Bliski Wschód i Afrykę Północną. To mogłoby wytrącić z równowagi cały system prawa i porządku międzynarodowego.