Stołeczny sąd okręgowy uznał, że szef MSZ Radosław Sikorski nie musi przepraszać kontrowersyjnego działacza polonijnego Jana Kobylańskiego, którego uraziły słowa ministra, iż jest "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". Sąd uznał, że antysemityzm urugwajskiego biznesmena jest tak bezsporny, że słowa szefa polskiej dyplomacji można uznać za łagodne określenie.
W uzasadnieniu wyroku sąd dodał również, że po stronie Radosława Sikorskiego był wręcz obowiązek skrytykowania "mowy nienawiści", którą głosi Jan Kobylański. Poglądy sponsora "Radia Maryja" z Urugwaju przekraczają bowiem granice dozwolonej krytyki. Tym samym oddalone zostały żądania prezesa Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ), który za naruszenie dóbr osobistych domagał się od szefa MSZ przeprosin na łamach "Gazety Wyborczej", "Naszego Dziennika" i "Rzeczpospolitej". Sikorski miał także wpłacić 20 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Wyrok nie jest prawomocny.
88-letni milioner i wpływowy działacz polonijny z Ameryki Południowej pozywał Radosława Sikorskiego za opinię jaką minister wygłosił o nim w wywiadzie-rzece "Strefa zdekomunizowana". W właśnie tam w kontekście osoby Jana Kobylańskiego padają określanie, iż jest "antysemitą i typem spod ciemnej gwiazdy". W tej książce Sikorski przypomina też, że biznesmena podejrzewano o szmalcownictwo podczas II wojny światowej.
Jan Kobylński był bowiem oskarżany o wydanie w ręce gestapo żydowskiej rodziny Szenkerów. W 2007 roku, po trzech latach śledztwa, pion śledczy IPN uznał jednak, że nie ma dowodów pozwalających postawić mu jakiekolwiek zarzuty w tej sprawie. Ale innych kontrowersji wokół Kobylańskiego od lat nie brakuje. Powojenny emigrant w latach 50-tych szybko dorobił się dzięki ściąganiu do Paragwaju sprzętu AGD. Wkrótce zdobył także przetarg na drukowanie tamtejszych znaczków pocztowych, co pozwoliło mu wejść w świat polityki. Był doradcą paragwajskiego ministra komunikacji, później członkiem Komitetu Olimpijskiego, a nawet konsulem Paragwaju na Wyspach Kanaryjskich.
Prawdziwy dyplomata kontra ordynarny minister
W latach 80-tych postanowił jednak przenieść się do Urugwaju. Tam też na dobre zawładnął Polonią w Ameryce Południowej, zyskując wpływy także w Argentynie. Gdy w 1989 roku w ojczyźnie zmieniał się ustrój, Kobylański został mianowany konsulem honorowym reprezentującym interesy Warszawy w Argentynie i Urugwaju. Wkrótce powołał w tym celu Unię Stowarzyszeń i Organizacji Polonijnych Ameryki Łacińskiej. Która niestety okazała się służyć głównie promocji jego prywatnych poglądów, w tym skrajnie antysemickich. Pod koniec lat 90-tych dyplomatyczną wojnę wypowiedzieli mu ówcześni ambasadorzy Polski w Urugwaju Jarosław Gugała i na Korsyce Ryszard Schnepf. W wyniku nagłośnienia przez nich jego antysemickich wystąpień, w październiku 2000 roku minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski odwołał go z funkcji.
Już wówczas Jan Kobylański był mocno zaprzyjaźniony z szefem Radia Maryja o. Tadeuszem Rydzykiem. Funduszom z Urugwaju toruńska rozgłośnia zawdzięcza podobno sporo inwestycji. Oficjalnie wiadomo, że Kobylański jest fundatorem pomnika Jana Pawła II stojącego przez gmachem Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, która kształci przyszłych dziennikarzy Radia Maryja i TV Trwam. Chętnie organizuje też wyjazdy toruńskich redemptorystów do swojej posiadłości w Punta del Este.
Ci odwdzięczają mu się zapraszając na antenę należących do nich mediów. To w Radiu Maryja Jan Kobylański przed rokiem podliczył ilość prawdziwych Polaków w rządzie i parlamencie. - W rządzie, czy w parlamencie prawdziwych Polaków nie ma nawet 30 procent - stwierdził. Odnosząc się wówczas również do swoich kłopotów z Radosławem Sikorskim. - Ponieważ nasz głos z zagranicy, patriotów polskich, jest dla poparcia narodu polskiego, naturalnie nas wszystkimi sposobami zwalczają. Przecież nie istnieje kraj demokratyczny na świecie, gdzie może być taki ordynarny minister, jak Sikorski - mówił.