Wrak wycieczkowca Costa Concordia został podniesiony w nocy z poniedziałku na wtorek. To efekt około 19-godzinnej operacji, którą przeprowadzano w pobliżu wyspy Giglio we Włoszech. To pierwszy raz w historii, gdy na powierzchnie udało wydobyć się tak wielki statek.
Akcją żyły w poniedziałek media na całym świecie. We Włoszech o 9 rano (z trzygodzinnym opóźnieniem spowodowanym przez burzę) rozpoczęło się podnoszenie 114-tonowego giganta o długości 300 metrów. Jednak nie tylko liczby dotyczące samego statku robią wrażenie. Operację przygotowywało pół tysiąca ekspertów z 26 krajów! Jej przewidywany koszt to 530 milionów dolarów.
Podniesienie i oparcie na specjalnie przygotowanym sztucznym dnie to pierwszy etap wydobywania statku leżącego od 20 miesięcy w pobliżu wyspy Giglio. Teraz, gdy wrak udało obrócić się o 65 stopni, pozostanie on w takiej pozycji aż do wiosny. Dopiero wtedy rozpocznie się kolejny etap, którym jest przetransportowanie go do jednego z portów. Costa Concordia docelowo ma trafić na złom.
Cała akcja trwała blisko dobę i była stosunkowo powolna. Dopiero po około dwóch godzinach dało się zobaczyć pierwsze zmiany w położeniu wraku. Najważniejszym momentem było oderwanie giganta od skał, na których leżał. To udało się około południa.
Podniesienie wraku było możliwe dzięki linom, które z jednej strony przymocowano do kadłuba, a z drugiej – do platformy. Liny były powoli wciągane przy pomocy zamontowanych na platformie urządzeń. Dodatkowo do odsłoniętej strony wraku, tej samej, do której przyczepiono liny, przymocowano zbiorniki (kesony) napełniane wodą.
Kiedy Costa Concordia osiadła na zbudowanej platformie, kesony zostały przymocowane (i napełnione wodą) także z drugiej strony, aby ustabilizować statek. Następnie ze wszystkich kesonów wypompowano wodę, a powietrze, które ją zastąpiło, wypchnęło wrak, dzięki czemu oderwał się on od platformy i zyskał pływalność.
Operację relacjonowano na żywo nie tylko w mediach na całym świecie, ale także na YouTube.