"Matka Boża dała czytelny znak i upomniała się o nowe korony" – mówił w ostatnią niedzielę w Jarosławiu abp. Tadeusz Gocłowski. To w tamtejszej dominikańskiej bazylice kilka miesięcy temu z figury Matki Bożej Bolesnej spadły jednocześnie dwie korony, co mieszkańcy i duchowni uznali za cud. Dziś figura jest kompletna, bo na nowe korony przetopiono złote obrączki, pierścionki, kolczyki, zastawy i sztućce, które do kościoła przynosili parafianie.
To było wielkie wydarzenie. W minioną niedzielę na uroczystość rekoronacji Matki Bożej Bolesnej do Jarosławia zjechały tłumy, w tym samorządowcy i politycy z całego Podkarpacia.
– Dziś na tym starożytnym rynku, punktualnie w samo południe, wszyscy parlamentarzyści, samorządowcy, mieszkańcy Podkarpacia praktycznie z wszystkich diecezji, klęknęliśmy przed biskupami, kapłanami ojcami, a w szczególności przed figurą umęczonego syna i bolesnej matki, by w dobie kryzysu wartości pokazać, że dla nas ważne są prawdy, którym zawsze hołdował i nadal hołduje Kościół katolicki – mówił podniosłym tonem marszałek województwa podkarpackiego, a do niedawna senator PiS, Władysław Ortyl.
Wtórował mu burmistrz Jarosławia Andrzej Wyczawski (także z PiS), który po mszy odczytał "akt zawierzenia miasta i jego mieszkańców opiece Matki Bożej Bolesnej".
Spadła na oczach wiernych, dominikanin wymodlił
Rekoronacja była konieczna, bo w ostatnich dniach grudnia ubiegłego roku korony w tajemniczych okolicznościach spadły z głów figur Matki Bożej Bolesnej i Jezusa. Jak stwierdził arcybiskup Gocłowski, to właśnie wtedy Matka Boża dała "wyraźny, czytelny znak naszemu pokoleniu" prosząc o nowe korony (stare były mosiężne, nowe są złota).
Jak to było, opowiada ojciec Lucjan Sobkowicz, przeor klasztoru dominikanów: – To był piątek, w kościele było może 50 osób. Klęknąłem, a obraz zakrywający pomnik Matki Bożej stopniowo szedł do góry. Nagle usłyszałem hałas i klęczący obok mnie brat Krzysztof powiedział, że obie korony spadły. W jednym momencie przypomniałem sobie, co działo się w moim sercu wcześniej. A wcześniej było tak, że chcieliśmy kupić nowe korony, bo w tym roku wypada 300-lecie konsekracji bazyliki. Podzwoniłem po jubilerach, ale koszty były za duże. I wtedy w modlitwie powiedziałem do Matki Bożej, że ja nie dam rady finansowo, ale jeśli ty nie chcesz starych koron, to daj znak. I tak się stało.
Ojciec Sobkowicz mówi, że nie ma innego wytłumaczenia niż cud. Korony miały za duży obwód, by mogły same zsunąć się figur. Obraz był zbyt daleko od Matki Bożej, by mógł o nie zahaczyć. – Nikt w kilku ostatnich tygodniach nie ingerował w obecność i usytuowanie tych koron. Dla nas był to czytelny znak: Matka Boża chce, byśmy ufundowali dla niej nowe korony – stwierdza w materiale lokalnej telewizji inny dominikanin, były przeor, ojciec Jacek Skupień.
Wierni niosą złoto
2,5 kilograma – tyle złota i kamieni szlachetnych dominikanie zebrali od tego czasu. To za sprawą mieszkańców Jarosławia, którzy na wieść o cudzie w zaczęli przynosić Matce Bożej jako wota obrączki, pierścionki, łańcuszki, kolczyki i inne przedmioty. – To było takie uderzenie, więc ludzie odpowiedzieli bardzo pozytywnie. Ogłosiliśmy zbiórkę – wspomina ojciec Skupień.
Za pierwszym cudem poszły kolejne. Do dominikanów zaczęli zgłaszać się wierni, którzy twierdzili, że dzięki Matce Bożej Bolesnej zostali uzdrowieni – trzy osoby wyleczyły się z nowotworów m.in. płuc i trzustki, a jedna, jak pisze lokalny dziennik "Nowiny", na potwierdzenie przyniosła nawet całą dokumentację medyczną.
W końcu do pracy nad projektem usiadł warszawski złotnik Olgierd Stopiński. Wykorzystując kruszec dostarczony przez parafian stworzył efektowne korony ze złota, pereł i rubinów, które warte są dziś co najmniej 700 tys. złotych. I tylko niektórzy po cichu zadają pytanie, czy te pieniądze nie lepiej byłoby zainwestować np. w pomoc najbiedniejszym i potrzebującym mieszkańcom Jarosławia?
Cud hojności
– Cud jak cud: można w niego wierzyć albo nie, ale ta historia ze złotem pokazuje, jak łatwo ludzi skłonić do sięgnięcia do kieszeni. Czy Matce Bożej naprawdę tak bardzo potrzebne są nowe korony? Jeśli na tym miał polegać ten cud, by mosiężne zamienić na złote, to słabo to o nas świadczy – mówi jeden z jarosławian, który napisał do nas o sprawie koron.
Na lokalnych forach internetowych podobnych głosów jest więcej, ale przedstawiciele jarosławskich elit wątpliwości nie mają. Przeciwnie, sugerują, że cud można wykorzystać jako narzędzie promocji miasta. – Ja to oceniam pozytywnie, to bardzo poruszyło w ostatnim czasie nasz Jarosław. Nie tylko integruje mieszkańców, ale też przyciąga innych ludzi. Byłem na niedzielnej uroczystości. Była piękna. Szczególnie podobało mi się kazanie, takie spokojne, wyciszone. Nie tylko dla katolików, ale też dla niewierzących – komentuje Tomasz Kulesza, dziś poseł PO, a kiedyś dyrektor jednego z jarosławskich "ogólniaków".
Wierzy pan w ten cud? – pytam. – Nieważne. To odpowiednie instytucje kościelne powinny orzec, czy był cud czy nie. Ja wiem tylko, że dla naszego miasta to wielka sprawa i korzyść – odpowiada.