
Czteroletnia dziewczynka która zjadła muchomora sromotnikowego jest w stanie krytycznym. Jej wątroba przestała działać, a przeszczep rodzinny nie jest możliwy bo nie wiadomo, czy rodzina również nie zatruła się grzybami. Tym razem to rodzice nie odrobili lekcji i nie wyciągnęli wniosków z historii zatrutego grzybami Tomka, którą w 2010 roku żyła cała Polska. – Ludzie nie myślą racjonalnie i nawet nie zastanawiają się, czy zjedzenie grzyba grozi śmiercią – mówi psycholog społeczny Rafał Jaros.
REKLAMA
To nie pierwsze i niestety nie ostatnie tego typu zatrucie w Polsce. Sezon na grzyby, które Polacy po prostu kochają, dopiero się zaczyna. Pomimo to, nadal trudno uwierzyć, że dorośli nie tylko sami sięgają po śmiercionośne grzyby, ale i karmią nimi swoje dzieci.
Czteroletnia dziewczynka, która trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka walczy o życie. Podobnie jak sześcioletni Tomek, zatruła się muchomorem sromotnikowym. Jej wątroba nie działa, dziewczynka nie oddycha samodzielnie i jest wspomagana krążeniowo. Lekarze utrzymują ją w śpiączce farmakologicznej. Czterolatka trafiła na listę oczekujących na przeszczep wątroby. Jednak coraz bardziej postępującym dysfunkcjom ulegają także inne jej organy, włącznie z mózgiem.
Jak poinformowała w TVN24 Małgorzata Manowska z Centrum Zdrowia Dziecka, w tym przypadku nie ma szans na rodzinny przeszczep wątroby. – W tym przypadku nie jest to możliwe ze względu na bardzo niejasną sytuację, kto z rodziny zjadł grzyby – mówiła Manowska.
Sezon rozpoczęty
– Dzieci nie jedzą grzybów! – mówi stanowczo Dorota Zawadzka. Blogerka naTemat zwróciła się w tym roku do Rzecznika Praw Dziecka aby ten rozpoczął działania, by powstało jednoznaczne stanowisko lekarzy odnośnie wieku, w którym dziecko może zacząć jeść grzyby. – Nie ma jednolitego stanowiska w tej sprawie i przez to dochodzi do tragedii. Jedno mówią że od ósmego, inni że od dwunastego roku życia. Rodzice powinni mieć konkretną informację – mówi Zawadzka.
– Dzieci nie jedzą grzybów! – mówi stanowczo Dorota Zawadzka. Blogerka naTemat zwróciła się w tym roku do Rzecznika Praw Dziecka aby ten rozpoczął działania, by powstało jednoznaczne stanowisko lekarzy odnośnie wieku, w którym dziecko może zacząć jeść grzyby. – Nie ma jednolitego stanowiska w tej sprawie i przez to dochodzi do tragedii. Jedno mówią że od ósmego, inni że od dwunastego roku życia. Rodzice powinni mieć konkretną informację – mówi Zawadzka.
Dorota Zawadzka trzyma kciuki za czterolatkę. – Mam nadzieję, że poradzi sobie tak jak mały Tomek kilka lat temu i przeżyje. Ale i tak do końca życie będzie musiała brać leki. Niestety, jestem gotowa założyć się o każde pieniądze, że będziemy dalej słyszeć z mediów informacje o kolejnych przypadkach dzieci zatrutych grzybami – mówi psycholog rozwojowy.
Blogerka naTemat ma żal do lekarzy, którzy apelują, aby zbierać tylko te grzyby, które znamy. – To nie jest do końca dobre stwierdzenie. Problem polega właśnie na tym, że ludzie zbierają właśnie te grzyby, które znają. Tyle tylko, że się mylą – mówi.
Dlaczego?
To pytanie zadaje dziś sobie wiele osób, zwłaszcza tych posiadających dzieci. Jak bowiem jest możliwe, że tak małe dziecko w ogóle dostało od dorosłych grzyby. Jak to możliwe, że historia "małego Tomka", który w sierpniu 2010 roku trafił do CZD, gdzie miał dwa przeszczepy wątroby (pierwszy został odrzucony), nie zrobiła na rodzicach wystarczająco silnego wrażenia.
To pytanie zadaje dziś sobie wiele osób, zwłaszcza tych posiadających dzieci. Jak bowiem jest możliwe, że tak małe dziecko w ogóle dostało od dorosłych grzyby. Jak to możliwe, że historia "małego Tomka", który w sierpniu 2010 roku trafił do CZD, gdzie miał dwa przeszczepy wątroby (pierwszy został odrzucony), nie zrobiła na rodzicach wystarczająco silnego wrażenia.
O zagrożeniach płynących z jedzenia grzybów mówiło się już tak dużo, że przyczyna musi być inna, niż jedynie powtarzany jak mantra "brak świadomości". Choć z pewnością i on odgrywa tu ważną rolę. Niektórzy twierdzą, że jedzenie grzybów w pewnych rejonach Polski jest spowodowane między innymi biedą. Bo choć w miastach grzyby są drogie, mieszkańcy mniejszych miejscowości mają je dosłownie na wyciągnięcie ręki. – Moim zdaniem jednak nie wynika to z sytuacji ekonomicznej – mówi psycholog społeczny Rafał Jaros.
Zdaniem psychologa i blogera naTemat, sytuacja ekonomiczna w Polsce nie jest na tyle zła, aby była przyczyną zatruć grzybami. – Moim zdaniem najważniejszym powodem spożywaniu grzybów jest silna w naszym kraju tradycja – mówi Jaros. Według psychologa, apele ekspertów, którzy od wielu lat ostrzegają społeczeństwo mają małą szansę na dotarcie do ludzie. Pomimo to, nadal warto aby się pojawiały.
– Tradycja jest tak silnie zakorzeniona, że komunikaty medialne nie przebijają się do naszej świadomości. Myślę, że ta zmiana nastąpi, ale dopiero za kilka lat – uważa Rafał Jaros.
Tragedia ze smakiem
Aż trudno uwierzyć w to, że dla ludzi ważniejsze są smak i tradycja w obliczu zagrożenie, jakie niesie za sobą jedzenie grzybów. Rozsmakowani w nich Polacy decydują się jednak zaryzykować, ale zjeść smacznie i zgodnie z tradycją. W końcu ojciec, dziadek i babcia też jedli grzyby i nic złego się nie wydarzyło. – Ludzie nie są racjonalnymi istotami – stwierdza Rafał Jaros.
Aż trudno uwierzyć w to, że dla ludzi ważniejsze są smak i tradycja w obliczu zagrożenie, jakie niesie za sobą jedzenie grzybów. Rozsmakowani w nich Polacy decydują się jednak zaryzykować, ale zjeść smacznie i zgodnie z tradycją. W końcu ojciec, dziadek i babcia też jedli grzyby i nic złego się nie wydarzyło. – Ludzie nie są racjonalnymi istotami – stwierdza Rafał Jaros.
Zdaniem psychologa, świadomość zagrożenia związanego z jedzeniem grzybów trafia do głowy dopiero wówczas, gdy tragedia dotknie kogoś z naszej najbliższej rodziny. – Nie sądzie, aby ktokolwiek podający dziecku zupę z grzybów zebranych przez sąsiadkę analizował to pod kątem zagrożenia życia. Nikt nie zadaje sobie pytania, czy "opłaca mi się" jeść grzyby, czy nie – mówi Jaros. Dlaczego nie zadajemy sobie tych podstawowych pytań? – Bo to są nasze bezmyślne, nawykowe zachowania, wykonywane automatycznie – twierdza psycholog.
Jaros widzi jednak światełko w zagrzybiałym tunelu i uważa, że "medialne wydarzenia" takie jak sprawa małego Tomka sprzed lat, czy też tragedia, którą dziś wszyscy obserwujemy, prędzej czy później zaczną osiągać skutek. – Przeczytanie kilku historii lub dramat we własnej sprawiają, że wreszcie przychodzi moment na refleksję. To zwiększa szanse, że następnym razem włączy nam się czerwona lampka i nawet gotowe już danie z grzybami wyląduje w śmietniku – mówi psycholog społeczny.
Dorota Zawadzka wspomina w rozmowie z naTemat komentarz, który ktoś zamieścił na jej Facebooku: "Sezon grzybowy rozpoczęty". Jej zdaniem, nie oznacza to nic dobrego. – Sprawa zatrutej czterolatki to pierwszy, ale nie oszukujmy się, nie ostatni tragiczny przypadek zatrucia w tym roku – mówi psycholog rozwojowy.
