Nie ma lata i jesieni, by ktoś w Polsce nie zatruł się grzybami. Większość z przypadków zjedzenia trujących okazów kończy się zaledwie biegunką i wymiotami. Czasem tylko dochodzi do poważnych uszkodzeń organizmu. W ten sposób ucierpiały dwie osoby w Poznaniu, które czekają teraz na przeszczep wątroby.
Grzybiarze nie powinni jednak panikować i rezygnować ze swojej pasji. Pachnące owoce lasu to, wbrew temu, czego możemy dowiedzieć się ze straszących nas mediów, nie są bowiem diabłami czyhającymi na nas w runie leśnym (choć jeden z trujących gatunków nazywa się borowikiem szatańskim). Oczywiście obowiązuje zawsze prosta zasada, którą zawsze należy przestrzegać: nie bierzemy grzyba z lasu, jeśli nie jesteśmy pewni, że nie jest on trujący.
Dr Piotr Mleczko z Pracowni Mikologii w Instytucie Botaniki Uniwersytetu Jagielońskiego, mimo tego, że wyraźnie powtarza, iż nie można lekceważyć trujących grzybów, tłumaczy: – Najgroźniejszych grzybów jest stosunkowo niewiele. Jest spora grupa takich, które są uznawane za niejadalne z różnych przyczyn, czy dlatego, że mają twardy miąższ, czy nieprzyjemny smak, albo zapach. Występują też grzyby słabo trujące, po których możemy mieć nieprzyjemności gastryczne – wyjaśnia mikolog. Dużo zależy także od organizmu człowieka, który zażył trujące grzyby, czy ich spożytej ilości.
Wiele gatunków grzybów nawet nie tykamy. Mówiąc "grzyby" mamy często na myśli tylko te kapeluszowe, a przecież jest mnóstwo takich, które występują w innych formach.
Mikolog dziwi się także częstemu w mediach porównaniu. – To często powtarzana sentencja, że ludzie mylą muchomora sromotnikowego z kanią. Gdy zajrzymy jednak do atlasu... – zastanawia się dr Piotr Mleczko. Zdziwienie mikologa nie wynika chyba tylko z tego, że jest specjalistą. Jeśli nawet pobieżnie spojrzymy na zdjęcia obu grzybów, podobieństw jest niewiele (zobacz zdjęcie główne artykułu).
Gotowanie, smażenie, pieczenie czy suszenie? Nie ustrzeżemy się trucizn
Mimo że śmiertelnie groźnych gatunków jest zaledwie parę, jeśli już na taki trafimy, to nie ma sposobu, by ustrzec się przed zawartą w nim trucizną. Dr Mleczko podkreśla: – Generalnie te substancje trujące nie podlegają rozkładowi pod wpływem ciepła. Żadna obróbka ich nie zlikwiduje.
Znajdziemy jednak specyficzny gatunek grzyba, którego trucizny możemy się pozbyć. – W niektórych rejonach kraju zbiera się piestrzenicę kasztanowatą. Zawiera ona groźną toksynę, gyromitrynę. Jest ona jednak lotna i dlatego ten grzyb można spożywać po wysuszeniu – opowiada mikolog. Dla pewności piestrzenicę kasztanowatą (Gyromitra esculenta) powinno się jednak wygotować, uważając na opary.
Grzyby halucynogenne są raczej bezpieczne
Niektóre trujące grzyby mają także własności halucynogenne. Czy dlatego ludzie mogą ryzykować ich spożywanie? Dr Mleczko wyjaśnia, że niewiele groźnych grzybów ma także te dodatkowe własności, dlatego nie powinno się tak ryzykować.
Jednak w Polsce można natrafić na dziko rosnące grzyby halucynogenne, które pod względem toksyczności są bezpieczne. Na łąkach można spotkać zawierające psylocybinę grzyby, na przykład te z gatunku łysiczka lancetowata. Mikolog wyjaśnia nam, że w środowisku, w którym występują możemy je pomylić z gatunkami niejadalnymi albo słabo trującymi, ale nie z silnie trującymi.
Nie zachęcamy oczywiście do ich zbierania czy spożywania. Mimo tego, że nie zaszkodzi nam ich toksyczność, doświadczenia psychodeliczne, które wywołują, mają swoje działania uboczne.
Chronione gatunki grzybów
Oprócz tych trujących czy niejadalnych, nie powinniśmy również zbierać grzybów chronionych, o czym także rzadko się mówi. Dr Piotr Mleczko tłumaczy, że nie występują one oczywiście tylko w rezerwatach czy parkach narodowych, ale w różnych siedliskach, na które możemy się natknąć podczas grzybobrania.
Dr Mleczko opowiada nam, że jednym z takich grzybów jest smardz jadalny. Znajduje się on na "Czerwonej liście roślin i grzybów Polski" z kategorią "R": rzadki. – Są to grzyby jadalne i jak najbardziej cenione – mówi mikolog. Lepiej jednak zostawić je, by cieszyły chociaż oczy następnych pokoleń, a nie tylko nasze podniebienia.
Mikolog przywołuje także przykład szmaciaka gałęzistego. Te bardzo specyficzne z wyglądu grzyby, które przybierają duże rozmiary, są od ponad dwóch dekad chronione. Wcześniej używano ich powszechnie do różnych potraw.