Wszyscy mówią dziś o pedofilskich skłonnościach abp. Józefa Wesołowskiego, który do niedawna pełnił funkcję nuncjusza apostolskiego na Dominikanie i tam miał wykorzystywać nastoletnich chłopców. Gdy to wyszło na jaw, przypomniano sobie jednak także o ks. Wojciechu Gilu. Hierarcha ofiary nęcił zasobnym portfelem, a prowincjonalny duszpasterz gwałcił ministrantów przystawiając im do skroni broń lub grożąc klątwą.
Pedofile i kłamcy - tak Polaków mogą na lata zapamiętać w Ameryce Południowej, a w szczególności na Dominikanie, gdzie abp Józef Wesołowski i i ks. Wojciech Gil są bohaterami głośnej afery pedofilskiej. Te epitety mocno przylegają zresztą właśnie do duchownych. Gdy media i prokuratura zajęła się Polakami, na jaw wychodzą kolejne historie o księżach molestujących najmłodszych. Wojciech Cieśla z "Newsweeka" wyjechał jednak na Dominikanę, by zbadać zarzuty stawiane naszym rodakom. I choć dotarł do przyjaciół abp. Wesołowskiego i ks. Gila, którzy wspominają, że Latynosi zbyt szybko wysnuwają czasem złe wnioski, a na księżach może mścić się mafia, trudno nie wierzyć relacjom ofiar polskich duchownych.
Nuncjusz gwałcił za dolary
Na Dominikanie przekonują bowiem, że księżom-pedofilom w silnie wierzącym społeczeństwie znaleźć ofiary jest bardzo łatwo. Duchowni to elita, a dla wielu emanacja Boga. Z tego pierwszego faktu korzystał nuncjusz apostolski na Dominikanie, abp. Józef Wesołowski. Z ustaleń "Newsweeka" wynika, że nastolatków molestował dzięki zasobnemu portfelowi. Papieski wysłannik stał się częstym bywalcem najniebezpieczniejszej dzielnicy Santo Domingo. W zwyczajnym ubraniu podjeżdżał swym jeepem w miejsce, gdzie można łatwo znaleźć prostytuujących się nastolatków. Na trop ofiar purpurata najpierw wpadli dominikańscy dziennikarze, a po nich sprawą zajęła się prokuratura. Śledczy z Dominikany mówią "Newsweekowi", że w ich kraju księży się niezwykle szanuje, ale dla pedofilów nie ma litości.
Obaj podejrzani dobrze to wiedzą i szybko z Dominikany zniknęli. Abp. Wesołowski teoretycznie został odwołany w związku z zakończeniem dotychczasowej misji, ale wkrótce dominikańskie media wymogły na Kościele przyznanie, iż arcybiskup zniknął, bo odkryto jego pedofilskie skłonności. Historia abp. Wesołowskiego bulwersuje na całym świecie, bo dziś mówią o niej już nie tylko w Polsce i na Dominikanie. To skandal rangi międzynarodowej, który śledzą także bezlitośni dla pedofilów w Stolicy Apostolskiej watykaniści z USA i Włoch.
Michalita wolał broń i klątwy
Jednak w reportażu Wojciecha Cieśli grzechy hierarchy wydają się niczym przy tym, czego dopuszczać miał się ks. Wojciech Gil. Polski michalita, który pełnił posługę w prowincjonalnym miasteczku Juncalito. I gdy chłopcy wykorzystywani przez abp. Wesołowskiego opowiadają jak ten płacił im za seks oralny, ofiary ks. Wojciecha Gila mówią o gwałtach analnych, które polski duszpasterz wymuszał na nich przystawiając im broń do skroni. Nie wszyscy się jednak nawet bronili. Ks. Gil był w ich zapomnianym miasteczku jednocześnie szeryfem i Bogiem. Do kogo nie przemawiał pistolet, tego zmuszał do seksu groźbą rzucenia klątwy.
Dominikańska Polonia i zaprzyjaźnieni z nim księża mówią "Newsweekowi", że w te oskarżenia jednak wciąż nie dowierzają. Mimo, iż gwałty potwierdziły obdukcje ministrantów. Sugerują, że ksiądz zbyt wiele robił dla lokalnej społeczności i nadepnął na odcisk wpływowym ludziom, albo mafii. Ta żyje bowiem z handlu narkotykami, a Gil miał podkradać jej dusze nastolatków. Uczył ich samoobrony, ratownictwa, pokazywał świat. A dokładnie Polskę, do której wielokrotnie zabierał swoich licznych ministrantów. W tym tych, którzy dziś opowiadają o tym, jak ich gwałcił. Także w czasie wycieczek nad Wisłę?
Sieć?
Dominikańska prokuratura zaczęła podejrzewać, że tak. Śledczych w wycieczkach do Polski zainteresowało jednak jeszcze coś. Juncalito to niezwykle biedna społeczność, a wyjazd dzieci do Europy Środkowej to wydatek idący w dziesiątki tysięcy dolarów. Skąd duchowny je miał? Wśród spekulacji na ten temat pojawiał się trop, dzięki któremu okazało się, że w prowincjonalnym Juncalito nuncjusz apostolski abp. Józef Wesołowski pojawiał się częściej niż jakikolwiek hierarcha dominikański. Dlaczego chętnie odwiedzał akurat tę małą parafię? Być może odwiedzał po prostu rodaka, ale wyobraźnia Dominikańczyków podpowiada dziś co innego.