
Za sprawą zarzutów dla Zbigniewa Siemiątkowskiego jest znowu głośno o sprawie więzień CIA, które dziesięć lat temu miały funkcjonować nielegalnie na terenie Polski. Politycy opozycji mówią o zbytniej uległości wobec Stanów Zjednoczonych a my ujawniamy kolejny jej dowód, który może znacząco osłabić czy wręcz pogrzebać rodzimy przemysł zbrojeniowy.
Memorandum to umowa przed umową czy też umowa przedwstępna, coś na kształt uzgodnień międzyresortowych, które nie wymuszają zmiany prawa krajowego.
- Realnie oceniając zapisy tego Memorandum nie można stwierdzić, że polski sprzęt zyska preferencje na amerykańskim rynku czy, mówiąc inaczej, amerykańskie uzbrojenie je straci - ocenia w rozmowie z naTemat mec. Piotr Schramm, ekspert prawa międzynarodowego. W jego opinii nie można stawiać znaku równości między zapisami prawa a realnym działaniem. I rzeczywiście historia naszych kontaktów z przemysłem zbrojeniowym Stanów Zjednoczonych nie jest dla nas pomyślna. Do rangi symbolu urosła umowa offsetowa podpisana przy zakupie samolotów F-16. Zakładała ona liczne inwestycje w polską zbrojeniówkę i uzbrojenie ją w nowoczesne technologie zza oceanu. Choć wyznaczony w umowie termin upływa w 2013 roku a kwota 6 mld dolarów najprawdopodobniej zostanie osiągnięta, to spodziewanego skoku cywilizacyjnego nie widać.
Fragment Memorandum
Strony zobowiązują się bowiem do zniesienia preferencji krajowych w odniesieniu do zamówień obronnych. Może to potencjalnie osłabić pozycję polskich przedsiębiorstw zbrojeniowych z uwagi na potencjał przemysłu amerykańskiego. Jednakże korzyści związane z otwarciem rynku amerykańskiego na produkty przemysłu zbrojeniowego powinno to zagrożenie z naddatkiem skompensować.
- Podpisując taką umowę międzynarodową wychodzi się z założenia dobrej woli - jeśli taka umowa jest podpisywana to zakładamy, że będzie realizowana - mówi naTemat Agnieszka Oleksiak, prawniczka z Ministerstwa Obrony Narodowej. Jednak żadne dotychczasowe umowy i doświadczenia innych państw nie wskazują by amerykanie mieli porzucić swoją ustawę nakazującą preferowanie w przetargach rodzimego uzbrojenia. - W Stanach prezes wielkiej firmy produkującej sprzęt wojskowy odwiedza gabinet sekretarza obrony, gratulują sobie, pokazuje to telewizja. U nas gdy pracownik MON spotka się z kimś ze zbrojeniówki, nawet w ramach obowiązków związanych na przykład z modernizacją, od razu jest posądzany o korupcję - mówi nam analityk rynku. Starcie polskich sił zbrojeniowych z amerykańskimi gigantami można porównać do starcia Dawida z Goliatem. Tym razem jednak z innym zakończeniem.

