"Byłem zaskoczony, bo naskoczyła na mnie, jakbym co najmniej rozkazywał jej, jak ma wychowywać swoje dziecko. Wydawało mi się, że to dość oczywista rada" – mówi mi pracownik Empiku, który "miał czelność" zwrócić klientce uwagę, że GTA V to nie jest dobry prezent dla jej kilkuletniej pociechy. Zamiast narzekać, jak destrukcyjny wpływ na dzieci mają brutalne gry wideo, zapytajmy lepiej: gdzie w tym wszystkim są rodzice? I dlaczego nie tam, gdzie powinni, czyli na straży znaczka +18 na opakowaniu najnowszego GTA?
"Nowe GTA przykuwa nas do telewizorów. Oficjalne informacje dotyczące sprzedaży mówią o przychodach na poziomie 1 miliarda dolarów, a w Polsce i sprzedano łącznie ponad 100 tys. egzemplarzy gry, tak na X360, jak i PS3" – pisze o sukcesie najnowszej odsłony serii Grand Theft Auto bloger naTemat Jacek Gadzinowski.
I choć nie ma danych dotyczących wieku tych co najmniej 100 tys. polskich graczy, z pewnością możemy założyć, że spora część z nich to nastolatki albo nawet dzieci, które dopiero zbliżają się do dziesiątych urodzin. Tak wynika z obserwacji internautów, tak też mówi cytowany przeze mnie sprzedawca jednego z warszawskich Empików: – Przychodzi ich mnóstwo. Kupują z rodzicami, ale też sami. Oczywiście nie wierzę, że bez zgody matki czy ojca, bo to przecież spora inwestycja, wydatek rzędu 200 złotych – przekonuje.
GTA minus 18
Można się spierać, jaki wpływ maja na nich gry wideo i czy rzeczywiście tak negatywny, jak przekonują niektórzy, jednak przyznać trzeba jedno: GTA to nie jest gra dla nich. Szczególnie to najnowsze.
– Są tacy, którzy w tego typu dyskusjach wspominają, że sami jeszcze kilka, kilkanaście lat temu grali w podobne gry i nic im nie było. Ale po pierwsze, nie było wtedy takiej kontroli, a po drugie, grafika w takich produkcjach nie była realistyczna. Dzisiaj gra wygląda bardziej jak film. Powiedzmy sobie szczerze, że GTA V jest dużo bardziej nieodpowiednie dla dziecka niż na przykład popularny kiedyś Wolfenstein – mówi mi Piotr Bicki, redaktor serwisu cdaction.pl.
Jak zaznacza, rodzice zanim podejmą decyzję o zakupie powinni uświadomić sobie, co w grze może zobaczyć ich dziecko. W przypadku GTA V, jak pisze serwis "Gamezilla", chodzi np. o seks z prostytutkami, nagie męskie genitalia, masturbacje czy scenę z torturowaniem człowieka, w której sami decydujemy, jakiego sposobu użyć (np. podtapiania). O przemocy w GTA chyba pisać nie trzeba.
– Wszystkie gry mają oznaczenia wiekowe PEGI i rodzice powinni na nie zwracać szczególną uwagę. Jeśli tego nie robią, to już jest kwestia wychowania i ja tego nie pochwalam. Oczywiście rozmawiając o tym, zawsze trzeba pamiętać, że gra, tak jak choćby nóż czy widelec, sama w sobie nie jest narzędziem do popełnienia jakiejś strasznej zbrodni. Wszystko zależy od ludzi, a w przypadku dzieci i rodziców od wychowania – zwraca uwagę Jacek Gadzinowski.
Dodaje też, że swoją rolą w tej sytuacji powinni odegrać sprzedawcy. – Jeśli jest oznaczenie +18, a sprzedawca widzi dzieciaka, to nie powinien sprzedać mu gry, tak jak w przypadku alkoholu czy papierosów – stwierdza.
Sprzedawca zabronić nie może
Problem w tym, że tak prosto to nie działa. Rzeczniczka Empiku Monika Marianowicz w rozmowie z naTemat mówi, że pracownik nie ma prawa odmówić sprzedaży gry, nie może też wylegitymować klienta, by sprawdzić, czy jest pełnoletni.
– Natomiast naszą rolą jest edukacja, z uwagi, na to, że to gra przeznaczona dla osób w oznaczonym wieku. Nasi sprzedawcy zostali uczuleni, że jeśli przy kasie pojawi się osoba, która nie spełnia pułapu, to mają obowiązek zwrócić uwagę, że gra nie jest dla niej. Jednak w przypadku, gdy nie mamy narzędzi, by odmówić sprzedaży, zrzucanie odpowiedzialności na sieci handlowe jest niewłaściwe – komentuje.
Rzeczywiście, dziś pełna odpowiedzialność spoczywa na barkach rodziców. A część z nich, o ironio, uwielbia narzekać, jakie te gry brutalne, jak psują ich latorośle i jak mogą zrobić z nich bandytów…
"Wasza odpowiedzialność, nie moja"
To podejście idealnie obrazuje najnowszy spot z udziałem Samuela L. Jacksona, który ma zwrócić uwagę na problem ignorowania kategorii wiekowych w filmach. Jackson spotyka na ulicy osoby, które zarzucają mu, że zepsuł im dzieci. "Hej, Samuel, paliłeś w 'Parku Jurajskim', teraz moje dziecko jest uzależnione od papierosów, ty potworze!", "Mój syn jest 22-letnim maniakiem komputerowym z nadwagą i żyje w piwnicy, bo zagrałeś w 'Gwiezdnych wojnach'".
Na koniec poirytowany Jackson odpowiada: "Słuchajcie, wiem, że w filmach gram czasem złych gości. Ale może, jeśli moje zdjęcie jest już na plakatach, wasze dzieci nie powinny tego oglądać! Czy wy ludzie nie czytacie opisów tych filmów zanim pokażecie je dzieciom!? To wasza odpowiedzialność, nie moja!!".
W przypadku gier przydałaby się chyba podobna kampania.