"Lubię być w centrum zainteresowania i wywierać wpływ na to, co ludzie myślą" – mówi w szczerej rozmowie z "Magazynem Świątecznym" prof. Jan Hartman. Tłumaczy także, dlaczego zdecydował się zaangażować w politykę: "Mnie chodzi tylko o to, żeby w Polsce zaczęto szanować konstytucję i wartości konstytucyjne".
Skąd popularność tekstów i opinii prof. Hartmana? Dlaczego zgodził się wejść w politykę i budować partię wraz z Palikotem? Jest bardziej błaznem czy mędrcem? – na te pytania sam zainteresowany odpowiada w wywiadzie dla "Magazynu Świątecznego".
Jak mówi, tajemnica sukcesu jego publicystyki polega na tym, że wie, jak pisać, "by dotknąć sprawcę zła". "Zadaniem publicysty jest przede wszystkim walka z obłudą. Użycie języka powściągliwego w stosunku do tego, co trzeba napiętnować, jest nie tylko nieskuteczne, ale w dodatku daje zły przykład, bo jest jakąś pośrednią akceptację zła" – stwierdza.
Hartman wyznaje zasadę, że "zło domaga się gniewu", stąd też jego ostre i kontrowersyjne wypowiedzi. "Jeśli na ukrywanie pedofilii w Kościele ktoś reaguje odruchem usprawiedliwienia typu 'no, pedofile zdarzają się wszędzie', to jest wspólnikiem zła" – ocenia.
Odpowiadając na pytanie o romans z polityką filozof przekonuje z kolei, że chodzi mu tylko o obronę konstytucji. "Ja żadnym wielkim politykiem nie będę. Nie mam kompetencji i siły charakteru. Wystarczy, że odbiegam in plus od przeciętnej, czyli stanowię, jak to się mówi po marksistowsku, wartość dodaną. Dlatego idę do polityki. Nie mam zresztą nic do stracenia, bo przede wszystkim jestem filozofem i tak już zostanie" – zaznacza.
A dlaczego właśnie Janusz Palikot? "Nie jestem wobec Janusza bezkrytyczny, ale jestem nim oczarowany. Poza tym łączy nas filozofia, obaj studiowaliśmy na KUL-u, obaj przed laty mieliśmy dość konserwatywne poglądy i obaj zmieniliśmy się w dość podobny sposób" – odpowiada.
W wywiadzie Hartman rysuje też wizję społeczeństwa, które dla niego byłoby idealne. "Ludzie ufają sobie nawzajem i ufają rządowi, który sami powołali. Żyją, każdy po swojemu, na głębokim oddechu, nieskrępowani przez nadmiernie restrykcyjne prawo czy ideologię, pewni, że są równi i wolni, a rząd tę równość i wolność naprawdę chroni. Szanują się wzajemnie i traktują po ludzku" – opisuje.