
"Też bym chciał podlegać prawu dobrowolnie. Też bym chciał, aby urząd skarbowy, NIK i prokurator byli wobec mnie bezsilni. Też bym chciał nie płacić podatku dochodowego. Też bym chciał być biskupem… Nie jestem i pytam: Dlaczego z górą setka panów ma w moim kraju większe prawa ode mnie?" – pisze w "Magazynie Świątecznym Gazety Wyborczej" filozof prof. Jan Hartman.
REKLAMA
Zdaniem prof. Jana Hartmana nadszedł czas, by rozprawić się z konkordatem – "reliktem przeszłości" i "elementem średniowiecznego ustroju". Filozof ocenia, że większość Polaków ma już ukształtowanie poczucie narodowe, że nie godzi się na to, by Polska znajdowała się pod kuratelą innego państwa, niezależnie czy to Rosja, Niemcy czy Watykan.
"Konstytucja RP jest fundamentem suwerenności i gwarancją ustroju demokratycznego naszego państwa. Na pozór nie ma w niej miejsca na wyłączenia i ograniczenia suwerenności. Nie ma słowa o Niemczech ani o Rosji. Jest za to słowo o Stolicy Apostolskiej. Stolica Apostolska to jedyne obce państwo wymienione w konstytucji" – zauważa.
Hartman twierdzi też, że w konstytucji znalazła się sprzeczność: nakazuje ona państwu zawrzeć konkordat, a z drugiej strony gwarantuje równouprawnienie wszystkich Kościołów. Tyle że konkordat właśnie stawia Kościół katolicki na uprzywilejowanej pozycji. "Został on sformułowany jako hołd dla Kościoła i osobiście dla jego kościelnego sygnatariusza, czyli Jana Pawła II" – pisze.
Filozof narzeka, że państwo nie robi nic, by wcielić w życie konstytucyjną zasadę jednakowego traktowania wyznań. Proponuje, by pierwszym krokiem do prawdziwej normalizacji stosunków między Warszawą a Watykanem było uwolnienie się od zobowiązań konkordatu. Ten krok jest też ważny dla Kościoła: "Tylko traktowany na równi z innymi związkami wyznaniowymi i organizacjami wolnych i równych obywateli może szanować Polskę i Polaków, wyzbyć się arogancji i wyjść ze swoją działalnością z szarej strefy".
