Po wypadku samochodowym Alex Błaszczuk jest sparaliżowana. Dzięki własnej determinacji i pomocy przyjaciół wróciła do samodzielnego życia. Zakwalifikowała się też do testów Google Glass. O tym, jak technologiczna zabawka zmienia życie niepełnosprawnego opowiedziała podczas konferencji Think with Google 2014 i dla naTemat.
Pochodzę z Lublina, ale kiedy byłam mała rodzice wyprowadzili się do Stanów. Jestem studentką prawa w Nowym Jorku i w lipcu zostałam testerem Google Glass. Ponieważ mam do opowiedzenia ciekawą historię związaną z okularami, a dodatkowo jestem Polką, poproszono mnie, żebym wzięła udział w konferencji Think with Google 2014.
Co to za historia?
Zacznę może od końca, od okularów. W Stanach został ogłoszony konkurs Google Glass Explorer, dzięki któremu można uczestniczyć w testowaniu prototypu okularów. Żeby zakwalifikować się na testy, trzeba było pięćdziesięcioma słowami odpowiedzieć na pytanie: „co by się stało, gdybyś miała okulary”. Jeszcze tego samego dnia dostałam piętnaście czy dwadzieścia e-maili od znajomych, w których pytali mnie, czy już się zgłosiłam. Bo dla mnie wyobrażenie sobie, co bym zrobiła z okularami było banalne.
Dwa lata temu uczestniczyłam w wypadku samochodowym, w wyniku którego mam uraz kręgosłupa i jestem sparaliżowana od piersi w dół. To znaczy, że nie używam rąk, ani dłoni.
Ale przecież pani gestykuluje, kiedy rozmawiamy...
(Śmiech) Dużo osób mówi „o, twoje ręce działają tak dobrze”. Ale ja tak naprawdę tylko was nabieram, bo mogę ruszyć ręką używając ramienia. Tylko w ten sposób mogę kontrolować dłonie. Najpewniej nigdy już nie będzie inaczej.
Po wypadku przez cztery miesiące byłam w 24-godzinnym centrum rehabilitacji, a później przez następnych siedem chodziłam na rehabilitacje na osiem godzin dziennie. Po roku intensywnej rehabilitacji wróciłam do szkoły. Nadal dużo ćwiczę, ale dzięki temu, że dałam sobie czas, mogłam przyzwyczaić się do nowego sposobu życia i teraz organizować swój czas dookoła szkoły, a nie odzyskiwania maksimum sprawności.
Powrót był trudny?
To było wyzwanie. Mieszkałam w Nowym Jorku, a moi rodzice w Chicago. Po wypadku pojechałam do nich i mieszkałam z nimi po pięcioletniej przerwie... Jestem im szalenie wdzięczna, ale było dla mnie bardzo ważne, żeby wrócić do pewnej samodzielności i ponownie zamieszkać w Nowym Jorku. Nie chciałam być zależna od rodziny.
W Polsce jak ktoś trafia na wózek, to potem rzadko się zdarza, by wrócił do zupełnie samodzielnego życia.
Wie pani, jak to jest – wszystko jest możliwe, jeśli się ma pieniądze. Jeśli mnie się udało, to tylko dlatego, że moja rodzina i przyjaciele zorganizowali wielką akcję charytatywną na moją rzecz. Fundusze zbierano także w Polsce, między innymi dzięki akcji „jeden procent”. To była dla mnie wielka motywacja, żeby ciągnąć dalej. Dzięki tym pieniądzom mam na przykład samochód dostosowany do transportu mojego wózka, więc nie muszę się skupiać na organizowaniu sobie transportu. Mogłam zatrudnić asystentkę. Kolega znalazł mi odpowiednie mieszkanie w Nowym Jorku, powiedział – dobra, masz przerwę, ale przecież wracasz za rok i studiujesz dalej.
To wszystko jest wspaniałe, bo tak naprawdę pomaga mi uniezależnić się od pomocy. Potrzebuję tego przez pierwsze dwa lata, a później zacznę pracę w zawodzie, będę zajmować się prawem transakcyjnym międzynarodowym w dużej firmie prawniczej, gdzie miałam już praktyki. Wtedy dam radę się wypłacić. Ale wiele osób nie ma takiego zaplecza i dlatego też takie technologie jak Google Glass są niezwykle ważne.
Skoro pani o tym wspomina, wróćmy do tego urządzenia. Co pani napisała w swojej aplikacji do programu testowania Google Glass?
Że jakbym miała to urządzenie, paraliż nie będzie musiał być paraliżujący.
Gotowe hasło reklamowe.
To oczywiście się w Google bardzo spodobało i udało mi się dostać okulary do testów.
Pani hasło się sprawdziło?
Bardzo. Podam kilka prostych przykładów: jeszcze przed wypadkiem bardzo często robiłam zdjęcia, nagrywałam filmy. Uwielbiałam to. Teraz nie mogę już tego robić w tradycyjny sposób. Google Glass ponownie na to pozwalają. Zresztą pokażę Pani. (Alex mówi: „Ok, glass. Take a picture”, a na małym wyświetlaczu pokazuje się moja twarz).
Za pierwszym razem, kiedy zrobiłam zdjęcie, to był dla mnie wspaniały moment. Nie robiłam fotografii od półtora roku, a teraz mogłam to zrobić, okazało się, że to jest prawda i to działa tak, jak reklamują.
Czekała pani na coś takiego?
Ja i wszyscy moi znajomi (śmiech). Wcześniej wzięłam nawet udział w eksperymencie z inżynierami pierwszego roku na uniwersytecie w Chicago. Kiedy byłam na rehabilitacji dostali zadanie wybudować prototyp czegoś, co będę mogła używać, żeby korzystać z aparatu. Ale ponieważ to byli inżynierowie pierwszego roku, to mam w domu po prostu duże pudełko z drewna.
Kiedy dostałam te okulary, miałam przez godzinę trening z ekspertem, który mi wszystko wytłumaczył. A potem już poszło.
Rozumiem, że zdjęcia to nie wszystko, co pani z nimi robi.
Nie, oczywiście, że nie. Korzystałam też z Google Glass jak ze słuchawek telefonicznych - podłącza się je do telefonu. Kiedy dzwoni do mnie, powiedzmy babcia, na wyświetlaczu pokazuje się kontakt. Mogę powiedzieć tylko „pick up” i odbieram. Oprócz tego jest oczywiście wyszukiwarka, tłumacz, nawigacja...
Czyli nadzieje, które pani pokładała w tych okularach, się spełniły.
Tak, tak. Oczywiście to jest prototyp; bateria jeszcze nie trzyma tak długo jak powinna, urządzenie się rozgrzewa (o czym powiedział mi dopiero kolega, bo ja nie mam czucia w rękach, więc nie zauważyłam). Wiadomo też, że komendy głosowe nie są tak rozbudowane, jak mogłyby być. Ale to, co mogę dzięki nim zrobić, to i tak więcej, niż marzyłam.
Widziałam film, który pokazuje, co pani robiła dzięki Google Glass ze znajomymi. To były prawdziwe sytuacje?
Tak, film oczywiście był nagrywany przez profesjonalną ekipę i dublowany sto razy, nagrywaliśmy 15 godzin, żeby wyszło półtorej minuty, ale sytuacje były prawdziwe. Po wypadku moim największym marzeniem było pojechać z przyjaciółmi na biwak, zrobiliśmy to kiedy już dostałam okulary i doszliśmy do wniosku, że to będzie fajny motyw także na filmie. Dobrze wyszło, bo w drodze na biwak na przykład się zgubiliśmy i faktycznie musiałam włożyć okulary, żeby znaleźć drogę…
Zresztą fakt, że mogliśmy robić zdjęcia, nagrywać i sprawdzać różne rzeczy w internecie bardzo mi pomagał.
Jak to?
W dopasowaniu się do grupy. Często robimy z przyjaciółmi coś bardzo fizycznego – jak rozstawanie namiotu, zbieranie jabłek, wybieranie choinki. Ja mogę tylko stać i patrzeć. Dzięki Google Glass mogę się w to włączyć bardziej aktywnie - sprawdzić w internecie instrukcję obsługi, zrobić wszystkim zdjęcie. Wtedy mam rolę swojej grupie i to jest naprawdę fajne.
Bez okularów nawet mimo, że to byli przyjaciele, było trudniej?
Tak, oczywiście w dużej mierze to było tylko w mojej głowie, bo dla nich byłam tą samą Alex i tak samo się do mnie odnosili, ale ja zawsze lepiej czuję się z tym, że też mogę być aktywna. Niepełnosprawność to nie jest tylko taki problem, że nie można wejść po schodach do budynku. Trzeba też zupełnie inaczej podchodzić do pewnych rzeczy psychicznie. Coś, co pomaga ci zapominać o tym, że jesteś niepełnosprawna i po prostu normalnie uczestniczyć w życiu towarzyskim, jest wspaniałe. Każdy moment, w którym zapominasz o tym, że nie możesz użyć dłoni jest naprawdę fajny.
Tak samo jest zresztą na studiach, czy w pracy. Mnie po prostu wszystko zajmuje znacznie więcej czasu. Czytam używając komputera, dyktuję swoje wypracowania, notatki ktoś mi przygotowuje, ale ja później muszę je przeczytać i sprawdzić. Wszystko co pomaga w przyspieszaniu tych czynności jest bardzo przydatne. Mogę zająć się pracą, nie muszę robić już czegoś innego.
Myśli pani, że okulary na szerszą skalę przyjmą się jako ułatwienie dla niepełnosprawnych?
Tak mi się wydaje. Często rozmawiamy o technologii w kategorii tego, czy jest ładna, tego, co zrobi z naszą prywatnością, albo jak zmieni interakcje międzyludzkie. Dla mnie bardzo ważna jest też rozmowa o funkcjonalności. Cieszę się, że Google zaprosił mnie do programu nie dlatego, że mogę im zrobić darmową reklamę, ale właśnie dlatego, żeby pokazać, jak technologia może pomóc.
Inżynierowe myśleli o niepełnosprawnych, jak projektowali okulary?
Pewnie, że nie (śmiech). Myślę, że dlatego moja historia tak bardzo im się spodobała. Nawet jeśli projektanci technologii nie myślą o niepełnosprawnych, to powinni zacząć. Bo to, co dla jednych jest po prostu zabawką, moje życie naprawdę zmienia.
Sama współpraca z Google mi się bardzo podobała, bo w ogóle nie opierała się na stereotypach. Nie było heroicznej Alex, która walczy z niepełnosprawnością. Była po prostu Alex, która robi fotki, jedzie z kumplami na biwak.
Na co dzień spotyka się pani ze stereotypizacją?
Na przykład jak podróżuję komunikacją miejską. Moja asystentka jest znacznie starsza ode mnie, więc ludzie mówią do niej, a nie do mnie: „to może mamusia pomoże”. W Stanach jest tak samo. Moja asystentka nie mówi po angielsku, a mimo to ludzie zwracają się do niej. „Wiem, że pan przed chwilą wszystko powiedział mojej asystentce, ale ja nie słyszałam, a ona nie rozumie, co pan do niej powiedział” - muszę wtedy przekonywać.
Albo kiedy jestem ze znajomymi, to ktoś mówi normalnie do koleżanki, a później jak do mnie mówi, to tak jakbym miała też upośledzenie intelektualne. Ale nikogo nie obwiniam. Przed wypadkiem nie znałam ani jednej osobny na wózku i posługiwałam się stereotypami dlatego, że ja w ogóle nie o tym nie myślałam.
Jak pani wraca tutaj, do Polski, to odczuwa pani jakąś różnicę podejściu do osoby niepełnosprawnej?
Na pewno w dostępności takiej fizycznej. Na przykład byłam na wernisażu w Stowarzyszeniu Architektów RP, gdzie... nie ma dojścia dla wózków inwalidzkich. To mi się wydaje takie śmieszne. Ale czasem jest tak też w Nowym jorku – dzwonię do instytucji i pytam, czy jest dostępna. W odpowiedzi słyszę: „tak, tak, mamy tylko jeden mały schodek”. Świetnie, w wózku manualnym można go pokonać, ale mój waży 350 funtów! Ten schodek to są zamknięte drzwi.