
– „Za wszelkie przestępstwa - pedofilskie czy inne - odpowiada podmiot, który tego dokonał, a nie fabryka, wspólnota czy podmiot prawa międzynarodowego”, stwierdził chłodno Prymas.
Co czuje ofiara, kiedy słyszy z ust tych najwyższych arcykapłanów, że „Kościół został zraniony”, „Kościół poniósł szkodę”? Przedstawiciele Episkopatu są „bardzo zasmuceni” tym faktem. Ale nawet palcem nie kiwną by pomoc ofierze, by mogła się podnieść i żyć. Kto zapłaci za lata terapii, których wymaga poraniony człowiek? Księża pedofile nie mają przecież majątku! Pracowali z oddaniem dla Kościoła! Przyrzekali ubóstwo. Zakonnik nie ma nic, bo ślubował ubóstwo!
Z poprzedniej wypowiedzi (Prymasa Polski) dowiedzieliśmy się, że Kościół rzymsko katolicki to fabryka, a z ust biskupa Pieronka (profesora kanonicznego prawa procesowego) usłyszeliśmy, że bycie księdzem to zawód, taki sam jak murarza, tynkarza, traktorzysty. To mówi biskup. Kiedy Kościół zabiega o przywileje, mówi zwykle o doniosłej, wyjątkowej roli Kościoła w dziejach narodu i szczególnym prawie do wydawania moralnych sądów. Natomiast swoich funkcjonariuszy nazywa kapłanami, i przekonuje, że posiadają szczególne namaszczenie samego Boga! Stąd ich wybranie i powołanie. Stąd ich szczególne prawa. Hipokryzja!
A Król im odpowie: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili.
(…)
Wtedy odpowie im: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili.
Jeżeli nie uczyniliście czegoś a powinniście, ponosicie taką samą winę! I poniesiecie konsekwencje swego milczenia.
Według prokurator Mazur, "sprawa nie była aż tak drastyczna"
Prokuratura jest zadziwiająco łaskawa. Zwłaszcza jeśli chodzi o pedofilów w sutannach. W marcu br. ks. Grzegorz K. został skazany przez Sąd Rejonowy w Otwocku pod Warszawą na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata za molestowanie ministranta - powiedziała w piątek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga. "Sprawa nie była aż tak drastyczna", bo w tym przypadku chodzi o „inną czynność seksualną” czyli obmacywanie, całowanie, wkładanie języka do ucha chłopca. Czyli nie doszło do gwałtu, nie doszło do penetracji. Szkoda, że nasi prokuratorzy tak mało wiedzą o psychice molestowanego dziecka i skutkach, jakie wywiera „inna czynność seksualna” na dziecko!