Gdy wszyscy skupiają się na szybujących w dół sondażach Platformy Obywatelskiej, gdzieś w cieniu pozostaje umacniająca się pozycja Ruchu Palikota. A to niezwykle ciekawe, bo to ugrupowanie już wkrótce może być kluczem do polskiej sceny politycznej.
Siedemnaście procent w badaniu TNS OBOP, osiemnaście w sondażach ulicznych, tylko dziewięć według SMG/KRC, ale też wzrost. Wyniki sondaży są dla Janusza Palikota, jak marzenie. Kilka miesięcy po wprowadzeniu do Sejmu mającego niespełna rok ugrupowania, nie tylko nie traci poparcia, ale i znacznie je umacnia.
Eksperci nie mają wątpliwości, że pomarańczową inicjatywę czekają dobre czasy. Im więcej osób jest oburzonych polityką rządu, tym więcej wychodzi na ulice i tym większe są szanse ugrupowań takich, jak Ruch Palikota. Może ono zyskać szczególnie, gdy uda się zagospodarować frustrację młodych. Wielu z tych, którzy dzisiaj protestują np. przeciwko ACTA ma jeszcze kilka lat do pełnoletności. Za trzy lata swój pierwszy głos mogą więc oddać właśnie na Ruch.
Palikot wygwizdany
Protest przeciw ACTA na Krakowskim Przedmieściu
Wszyscy wiemy, jak skończyła się ostatnia próba wykorzystania protestów w sprawie ACTA przez Janusza Palikota. Co najmniej kiepsko. Zrobił to jednak zbyt nachalnie, bez zastanowienia i zapłacił wybuczeniem. Jednak sporo tych, którzy w mało wybredny sposób kazali mu znikać z ich manifestacji, stojąc przed urną może zrozumieć, że to właśnie ich kandydat.
A Palikot ewidentnie w młodzież celuje. To do niej skierowanych jest większość pomysłów jego ugrupowania. Od legalizacji (czy też depenalizacji) marihuany, po wiele ważniejsze dla przeciętnego młodego Polaka postulaty związane z tworzeniem miejsc pracy. - Tylko 3 proc. studentów zakłada nowe przedsiębiorstwa - przypominał dzisiaj w Poranku TOK FM. Jego Ruch za cenę poparcia rządowej reformy emerytalnej proponuje więc m.in państwowe wsparcie dla młodych inwestorów.
Premier, czy wicepremier, oto jest pytanie...
Bo rosnący w siłę Palikot rozpoczyna grę z rządem. O bardzo dużą stawkę - władzę i realny wpływ na państwo. - Koalicja przypomina czasem małżeństwo w separacji - zdradził dzisiaj Eugeniusz Kłopotek z PSL. Jeżeli obecny klimat polityczny się utrzyma, wszystko może zależeć więc tylko od ambicji.
Z powodu różnicy zdań miedzy PO i PSL w sprawie zmian w systemie emerytalnym koalicja wydaje się trzeszczeć w szwach. Kłopotek w Kontrwywiadzie RMF FM przyznał, że Donald Tusk spotyka się z Waldemarem Pawlakiem niezwykle rzadko, jest między nimi problem z komunikacją. Tymczasem szef rządu zdaje się zachowywać, jakby nie miał z tym żadnego problemu. Może właśnie dlatego, że zastępczy koalicjant już czeka.
Przez ostatnie cztery lata Donald Tusk mówił, że to Polacy wybrali właśnie koalicję PO-PSL. To ich decyzją krajem, obok zwycięzcy wyborów rządzi partia, która ledwo przekroczyła próg wyborczy. W poprzedniej kadencji wystarczyło to bowiem do utworzenia pewnej większości sejmowej. Od października jej pewność jednak mocno się nadwątliła. Są głosowania, w których niedotarcie na czas jednego z posłów koalicji mogłoby zakończyć się porażką.
PSL ma w Sejmie 28 mandatów, Ruch Palikota 41. Czy ktoś się zatem zdziwi, jeżeli po dogłębnej analizie wyniku wyborów (na taką trzeba przecież nawet kilku miesięcy...) premier uzna, że tym razem Polacy wybrali jednak koalicję PO-Palikot? Drugi gabinet Donalda Tuska wygląda nawet jakby od początku był powołany z myślą, że do obsady jest kilka stanowisk dla większego koalicjanta.
I widać, że Palikot coraz częściej wysyła więc w kierunku rządu sygnały. Bo populistyczne hasła wymierzone w Donalda Tuska wyglądają na zabezpieczenie przed kosztami współpracy przy kluczowych reformach. Sygnały te są jednak wyraźne i wicepremier Janusz Palikot jest dzisiaj wizją o wiele bardziej realną, niż mogło się nam jeszcze niedawno wydawać.
Chyba, że jest on zainteresowany stanowiskiem bez żadnego przedrostka...
Reklama.
Eugeniusz Kłopotek
PSL, o współpracy z PO
- Koalicja przypomina czasem małżeństwo w separacji, lub ciche dni w małżeństwie.
Janusz Palikot
w Poranku TOK FM
- Ja uważam, że ludzie w Polsce nie są idiotami i wiedzą, że jak jest mniej dzieci, to trzeba dłużej pracować.