Reprezentacja nie straciła jeszcze szans na awans na mundial, ale w środowisku piłkarskim już huczy o tym, który mógłby zastąpić selekcjonera Waldemara Fornalika. Dariusz Wdowczyk jest ponoć na szczycie "listy życzeń" Zbigniewa Bońka. Kandydatura to jednak niezwykle kontrowersyjna. "Wdowiec" przed laty unurzany był w korupcji, po odbyciu kilkuletniej kary powrócił niedawno do zawodu. Ale czy powinien dostąpić zaszczytu reprezentowania kraju? Zdania są podzielone, a dyskusja - gorąca.
Najpierw mówiło się o tym po cichu lub wcale. A od dłuższego czasu już pełnym głosem. Wdowczyk znów ma szansę wrócić na szczyt. "To już wiadomo od kilkunastu dni, że Dariusz Wdowczyk jest liderem polskiej opcji do zastąpienia Fornalika" – napisał na swoim Twitterze Mateusz Borek, jeden z najlepiej zorientowanych dziennikarzy sportowych.
"Moja wina nie podlega dyskusji"
"Uczestniczyłem w czymś złym i zostałem za to ukarany. Jednocześnie wielu ludzi, którzy zostali skazani za korupcję, nadal funkcjonuje w piłce. Odbyłem już swoją karę, więc dlaczego nie miałbym otrzymać drugiej szansy?" – te słowa Wdowczyk wypowiedział w 2011 roku. Trzy lata od wyroku sądu, który skazał go za handlowanie meczami. Dwanaście miesięcy przed tym, gdy mógł z powrotem wrócić do gry.
W marcu 2008 zatrzymało go CBA. Okazało się, że był utaplany w korupcyjnym bagnie - i to po uszy. Kupował mecze, gdy był trenerem Korony Kielce. Za pomocą białych kopert kupił sukces, jakim był awans do II ligi.
Sąd skazał go na 3 lata w zawieszeniu, PZPN był ostrzejszy i zabronił mu powrotu do zawodu przez lat siedem. Ale złagodniał wobec wyroku sądu powszechnego. Wdowczyk mógł wrócić do pracy w czerwcu zeszłego roku.
Pierwsza rękę do Wdowczyka wyciągnęła Pogoń Szczecin. A "Wdowiec" odpłacił się wynikami. Pogoń pod jego wodzą niemal nie przegrywa, jest na czwartym miejscu w tabeli Ekstraklasy. Wobec świetnych wyników drużyny ze Szczecina i mizernych polskiej kadry, Wdowczyk znów stał się kandydatem na selekcjonera reprezentacji.
Ten sam, który kilka lat wcześniej oszukiwał niemal wszystkich wokół - publiczność, piłkarzy, kolegów po fachu. Wiadomo, że nie był w tym odosobniony. Ale nie każdy może też zostać selekcjonerem...
"Wdowczyk? To jakiś żart?!"
Takie pytanie zadał na swoim blogu dziennikarz sportowy "Gazety" Paweł Czado. Sprawą handlowania meczami zajmuje się od początku wybuchu afery, w 2005 roku był blisko Piotra Dziurowicza, który jako pierwszy pokazał mechanizmy rządzące futbolem z nad Wisły.
Czado kandydaturze Wdowczyka jest całkowicie przeciwny. W rozmowie z naTemat przyznał, że nie sprzeciwia się "Wdowcowi" ze względów sportowych, a ze względów moralnych.
– Kiedy sprawa korupcji wybuchła, byłem przerażony jej skalą. I nadal jestem, ale trochę w swoim stanowisku złagodniałem. Wtedy byłem bezkompromisowy, chciałem, by wszystkich, którzy brali udział w handlowaniu meczami, skazywać na dożywotni zakaz uprawiania zawodu. Teraz uważam, że powinni mieć szansę powrotu do zawodu – mówi.
Słowo "zawodu" podkreśla kilkukrotnie. Bo jego zdaniem prowadzenie reprezentacji Polski nie jest zawodem, ale zaszczytem. – Nikt nie broni Wdowczykowi prowadzić Pogoni Szczecin. Rozumiem, że swoją karę już odbył i ma szansę powrotu. Ale nie do zaszczytów! A posada selekcjonera to wyjątkowa rola. Dla mnie taka kandydatura jest kuriozalna i świadczy o słabości tych, którzy ją wysuwają - dodaje.
"Sprawa na pograniczu etyki i sportu"
Mniej radykalny w swoich opiniach jest Marek Wawrzynowski, ekspert "Przeglądu Sportowego", choć podkreśla wagę istoty sporu. – Problem jest naprawdę duży, bo chodzi przecież o wizerunek drużyny narodowej i całego PZPN-u – twierdzi. – Moim zdaniem tego tematu na razie w ogóle nie powinno być. Pogoń pod wodzą Wdowczyka gra naprawdę nowatorsko, kreatywnie, ładnie dla oka, ale, by myśleć o trenerze w kontekście reprezentacji, potrzeba czegoś więcej. Europejskich pucharów, sukcesu w lidze, nie tylko kilku wygranych meczów z rzędu – zaznacza.
A co jeśli Wdowczyk osiągnie te rezultaty? Temat powróci jak bumerang, ale znów rozbije się o ścianę z napisem "korupcyjna przeszłość". – Spór będzie naprawdę ostry. To sprawa na pograniczu etyki i sportu – dodaje.
Podobnego zdania jest Aleksandar Vuković, były piłkarz Legii, z którą pod wodzą Dariusza Wdowczyka zdobył mistrzostwo Polski. – To, że Dariusz Wdowczyk przed laty był zamieszany w aferę korupcyjną, nie jest już ważne. Swoje już odcierpiał, chyba najwięcej ze wszystkich, którzy brali w niej udział. Powinny decydować tylko względy sportowe, a Wdowczyk to dobry trener - przekonuje Serb.
"Moje marzenia się nie zmieniają"
Jak na całą dyskusję zareagował sam Wdowczyk? W swoim stylu - dyplomatycznie. W głośnym wywiadzie dla "Polska The Times" powiedział:
– Mogę tylko panu powiedzieć, że w kwestii moich marzeń nic się nie zmieniło. Miałem parę lat, aby przemyśleć parę spraw. Dzięki temu jestem spokojniejszy.
Wdowczyk naprawił swoje błędy, dostał szansę i ją wykorzystał. Ile jest w stanie wybaczyć Wdowczykowi polski futbol? Ile wybaczą mu polscy kibice? Czy oni też dadzą mu drugą szansę?
Selekcjoner jest w pewnym rodzaju przedstawicielem narodu. Są tacy, którym nie pasuje, by reprezentował ich ktoś, kto ma prawomocny wyrok sądu. Dla mnie sprawa jest prosta i patrzę na nią zero-jedynkowo. "Zero" - byłem skazany za korupcję, "jeden" - nie byłem skazany. Jeśli masz zero to "sorry", nie możesz prowadzić kadry. Wdowczyk sam zaprzepaścił swoją szansę.