Arcybiskup Józef Michalik swoją wypowiedzią na temat pedofilii w kościele wywołał oburzenie nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Choć natychmiast za wszystko przeprosił i tłumaczył, że był to tylko "lapsus językowy", to już pojawiły się głosy mówiące o tym, by papież odwołał go ze stanowiska przewodniczącego Episkopatu Polski. W końcu do tej pory Franciszek dymisjonował już kilkukrotnie. Tym razem jednak zrobić tego nie może. Nie za same słowa. Konkretne decyzje mogłyby zostać za to podjęte, gdyby Watykan przyjrzał się ponownie pewnej sprawie sprzed kilku lat.
Podczas trwającego zaledwie pół roku pontyfikatu Franciszek za sprawy związane z pedofilią zdążył zdymisjonować trzech kościelnych hierarchów . Dwóch – abp Józef Wesołowski i bp Gabino Melgarejo z Peru – zostało pozbawionych swoich funkcji za bezpośrednie oskarżenia o molestowanie dzieci. Ten drugi został nawet wydalony przez papieża ze stanu kapłańskiego. Trzecia sprawa tyczy się biskupa Williama Lee z Irlandii, który w latach 90-tych nie reagował na niepokojące doniesienia o pedofilii w Kościele.
W świetle tych dymisji i karygodnych słów polskiego duchownego należy zadać pytanie, czy abp Michalikowi także grozi dymisja? Patrząc na reakcję wszystkich środowisk widać, że byłaby ona więcej niż pożądana. To jednak leży w gestii papieża Franciszka. Niestety wiele wskazuje, że w tym przypadku głowa Kościoła nie może tek po prostu odwołać abp. Michalika.
Kodeks prawa kanonicznego:
Kan. 401 dotyczący rezygnacji biskupów z pełnionego stanowiska
§ 1. Biskup diecezjalny, który ukończył siedemdziesiąty piąty rok życia, jest proszony o złożenie na ręce Papieża rezygnacji z zajmowanego urzędu. Po rozważeniu wszystkich okoliczności, Papież podejmie decyzję.
§ 2. Usilnie prosi się biskupa diecezjalnego, który z powodu choroby lub innej poważnej przyczyny nie może w sposób właściwy wypełniać swojego urzędu, by przedłożył rezygnację z urzędu. CZYTAJ WIĘCEJ
– Papież tak po prostu nie odwołuje hierarchy. Musiałby mieć bardzo dobry powód, by to uczynić. Mimo wszystko diecezje są bardzo autonomicznymi organami w Kościele i nawet papież nie można tak po prostu ingerować w ich struktury. Dopiero wtedy, kiedy duchowny złamie prawo kanoniczne, bądź karne, które jest traktowane na równi z kanonicznym, można odpowiednio zareagować. Jednak by doszło do dymisji musiałoby paść bardzo poważne oskarżenie pod jego adresem – mówi nam anonimowo duchowny znający doskonale kręgi watykańskie.
Dymisja raczej nie wchodzi w grę
Jak wygląda taka dymisja? Zazwyczaj zaczyna się od przedstawienia problemu hierarchy kongregacji ds. biskupów. Obecnie przewodniczy jej kardynał Marc Oullet z Kanady. Jeśli kongregacja uzna, że oskarżenia są na tyle poważne, by usunąć duchownego ze stanowiska, wtedy powołuje specjalną komisję. Dopiero ona bada dokładnie całą sprawę po to, by na koniec powiedzieć, czy biskup jest winny tych oskarżeń.
– Dopiero wtedy papież podejmuje decyzję co do jego losów. To on ma ostateczny głos. Zazwyczaj papież sam sugeruje, by biskup ustąpił ze stanowiska. Dopiero, gdy ten nie wykona prośby głowa kościoła sam usuwa go z urzędu. Inaczej to wygląda w przypadku nuncjusza apostolskiego, tak jak ostatnio z abp Wesołowskim. Podlegał on bezpośrednio papieżowi, a nie żadnego decezji, ponieważ był ambasadorem Watykanu. Dlatego dużo łatwiej było go zdymisjonować – mówi ksiądz Kazimierz Sowa.
Zdaniem Johna Allena Juniora, wieloletniego korespondenta watykańskiego stacji CNN, abp Michalik nie powinien się martwić o swoje stanowisko. – Z mojego doświadczenia wiem, że Kościół ma problemy z tym, by uciszyć biskupów i powiedzieć im, by siedzieli cicho. Jednak nie zdziwiłbym się, jeśli Michalik otrzyma list z Rzymu, który radziłby mu większą ostrożność w dobieraniu słów. Niemniej, jest raczej mało prawdopodobne, by za wypowiedź spotkała go jakaś inna kara. A tym bardziej nie sądzę, by został usunięty ze stanowiska – uważa Allen Junior.
Podobnie twierdzi korespondent Polskiego Radia w Watykanie Marek Lehnert.
– Przecież arcybiskup swoją wypowiedzią nikogo nie kryje. Można go oczywiście zawstydzić tym, co powiedział, jednak nie sądzę, by był to powód, by zmusić go do ustąpienia. Zresztą wielu biskupów wygadywało różne bzdury i nigdy nie spowodowało to ich dymisji – ocenia Lehnert.
Złamane prawo?
Z kolei publicystka Adam Szostkiewicz z „Polityki” zwraca uwagę na fakt, że abp Michalik od razu przeprosił za swoje słowa. Choć dziennikarz sam ma wątpliwości, co do szczerości słów duchownego, to jednak sam fakt, że wyraził skruchę w pewien sposób zamyka ten temat. Nasz rozmówca zwraca jednak uwagę na coś innego, za co abp. Michalika można by zdymisjonować.
– Trzeba by zbadać, czy abp Michalik nie złamał prawa. Księża mają obowiązek informować władze świeckie o popełnionych przestępstwach. Jeśli tego nie zrobią, można to interpretować jako złamanie prawa kościelnego. Jeśli się udowodni, ze abp Michalik tak też uczynił, można byłoby go zdymisjonować – uważa Szostkiewicz.
Może tu chodzić o sprawę sprzed kilku lat, która miała miejsce w Tylawie, gdzie miejscowy ksiądz molestował seksualnie dzieci. Choć parafianie informowali abp. Michalika o tej sprawie, hierarcha ich ignorował i okazywał wsparcie dla księdza. Arcybiskup sądził, że lokalny duchowny padł ofiarą pomówienia. Właśnie na podobnej podstawie został przez papieża odwołany bp Lee w Irlandii.
Wszystko wskazuje na to, że za swoje słowa abp Michalik nie poniesie wymiernej kary. Konkrety mogą pojawić się, gdyby Watykan przyjrzał się dokładniej sprawie z Tylawy. Wtedy papież miałby określone podstawy do zdymisjonowania polskiego arcybiskupa. A tymczasem pozostaje słowna reprymenda. Kiedy może się to stać? Już niedługo.
– W lutym przyszłego roku polskich biskupów, w tym i abp. Michalika czeka wyjazd do papieża – mówi Lehnert. Wtedy każdy z hierarchów ma złożyć Franciszkowi sprawozdanie dotyczące stanu powierzonych im diecezji. Nic nie stoi na przeszkodzie, by papież wtedy przemówił abp Michalikowi do rozsądku.