Trener polskiej reprezentacji, pomimo końca przygody kadry w eliminacjach mistrzostw świata i przegranej z Ukrainą, nie traci dobrego humoru. I podkreśla, że to, co zagrali Polacy w Charkowie, mniej więcej zgadzało się z jego wyobrażeniem. "Nieszczęśliwie stracony gol zniszczył dobre wrażenie o drużynie, bo wielu, niestety, patrzy na to spotkanie przez pryzmat wyniku" - żali się Waldemar Fornalik w "Wyborczej".
Jednocześnie Fornalik zaznacza, że "dobry nastrój dopisuje mu zawsze", a od meczu z Danią "zaczęło się dziać coś pozytywnego". Zdaniem trenera, jego podopieczni pokazali, że mogą dobrze grać z mocnymi rywalami.
"Nasz problem polega na tym, że nie wygrywamy - czy z nimi, czy Mołdawią" - mówi Fornalik w wywiadzie dla "GW". Po tym dość odkrywczym wniosku selekcjoner dodaje, że chociaż Ukraina grała ostro, to nasi piłkarze nie ustępowali na krok. No tak - przegrali tylko dlatego, ze padła nieszczęśliwa bramka.
"To nie był stracony czas. Obojętnie, jakie zapadną decyzje, następne miesiące i eliminacje będą łatwiejsze dla zespołu. Mamy drużynę otrzaskaną w meczach o stawkę" – zapewnia. Trener zaznacza, że praca sprawia mu wielką satysfakcję i że postępy
reprezentacji widać gołym okiem. Jego zdaniem, polska drużyna "rokuje" i "może jeszcze zaskoczyć", a to dla selekcjonera najważniejsze.