Wiele osób przykłada dużą wagę do jakości odtwarzania muzyki. Dla niektórych pogoń za doskonałym dźwiękiem jest sensem ich życia. Jeden z użytkowników serwisu Allegro postanowił wykorzystać tą naiwność. Dzięki ciekawemu opisowi i małej modyfikacji zwykłe kable muzyczne sprzedawał z trzydziestopięciokrotnym przebiciem. Przeczytajcie o - nie zawsze uzasadnionym - dążeniu do doskonałej jakości dźwięku za setki tysięcy złotych.
Ile można wydać na na sprzęt muzyczny? Na pewno dużo, jeśli jesteście właścicielami studia nagraniowego lub profesjonalnymi muzykami. Ile zapłacimy za sprzęt do słuchania muzyki? To zależy od zaangażowania słuchacza. Indywidualne potrzeby zazwyczaj zaspokaja odtwarzacz za kilkaset i słuchawki za sto, maksymalnie dwieście polskich złotych. Zazwyczaj.
"Audiofile" są wystarczająco nakręceni, żeby wydawać tysiące złotych, ale biznes podkręcają też sami producenci. Produkty w katalogach opisuję w iście poetycki sposób.
"Zrobieni w balona"
O zgubnych skutkach chęci bycia audiofilem przekonały się dziesiątki użytkowników Allegro. Głośno było swego czasu o "audiofilskich kablach". Cwany sprzedawca w zwykłych przewodach za 14 złotych zmieniał końcówki i sprzedawał jako sprzęt high-end za niemalże 500 złotych. Przez długi czas na profilu sprzedawcy pojawiały się wyłącznie pozytywne komentarze zachwalające zarówno niego jak i sam produkt.
Kim jest audiofil?
Pojęcie audiofila nie jest ostro zdefiniowane, nie jest też ono jednorodne. Można przyjąć, że audiofilami są osoby zainteresowane "specjalnymi" domowymi urządzeniami nagłaśniającymi (audio). Podstawowymi kryteriami tej "specjalności" jest wysoka cena oraz odrębność od urządzeń produkowanych masowo. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: Wikipedia
Typowy, tani" sprzęt
Odbiorcy dbający o wrażenia słuchowe, na dobre słuchawki potrafią wydać nawet dwa tysiące złotych (na przykład Shure SE535 lub Westone 4). Połowę tego kosztuje lepszej jakości odtwarzacz muzyczny, np. specjalizującej się w tym względzie marki Cowon.
Jeśli chcesz natomiast zainwestować w sprzęt do salonu, dobrej klasy kolumny to wydatek około pięciu tysięcy złotych. Wśród klientów mniej obeznanych z tematem pierwszym wyborem będą popularne marki ekskluzywne typu Bose, Bang & Olufsen czy Altec Lansing. Zaznajomieni z rynkiem postawią na bardziej niszowych producentów, takich jak polska Harpia czy francuski Focal.
Diamentowe głośniki
To nie jest jednak sprzęt z najwyższej półki. Ceny kolumn high-end zaczynają się w okolicach ceny samochodu średniej klasy. Jeśli chcesz zestaw dobrych kolumn wysokiej jakości powinieneś zwrócić swoje oczy na takie firmy jak Bowers & Wilkins. Model B&W 803 Diamond to wydatek 39 tysięcy złotych. Głośniki, do produkcji których użyto diamentu (kopułka w tweeterze), nie są jednak wcale najdroższym modelem firmy.
Dzięki zastosowaniu takiego materiału wysokie dźwięki brzmią "wyraźnie, a zarazem dyskretnie, soczyście, dźwięcznie, miękko, subtelnie i z gracją" (jak czytamy na stronie polskiego dystrybutora). Inne model tej samej firmy kosztują w Polsce 66, a nawet 82 tysiące złotych.
Podobnie ceni się topowa firma Sonus. Model ELIPSA kosztuje 70 tysięcy złotych. Model Faber Amati Anniversario 82 tysiące. O tych drugich na stronie audio.com.pl czytamy, że są "Wytrawne i wyrafinowane, z naturalną barwą, dynamicznym basem i detalem wkomponowanym w spójny, czytelny obraz. Dalekie od wszelkich skrajności i manipulacji, zdrowe, nasycone ale nieprzeładowane".
Najdroższe głośniki, jakie znaleźliśmy to Gethain RL800K których cena to, bagatela, 200 tysięcy złotych. Na wspomnianej już stronie czytamy, że te głośniki to "Nadzwyczajne połączenie ciepła, gęstości i przejrzystości; dokładność bez wyostrzenia, dynamika bez nadpobudliwości, wielka moc pod pełną kontrolą. Bardzo duży komfort słuchania przy wysokiej rozdzielczości, bez syndromu "braku litości" dla słabszych nagrań". Jeszcze więcej płaci się za głośniki custom-made, czyli robione w małych manufaktruach na prywatne zamówienie.
Ceramiczny gramofon
Ceny sprzętu z najwyższej półki, nazywanej pro lub high-end, nie są małe. Kolumny jednak w tym przypadku to dopiero początek wydatków. Do nich potrzebujemy dobry gramofon (bo tylko winylowa płyta ma czysty, naturalny dźwięk). To wydatek rzędu 5-6 tysięcy złotych. Przykładem niech będzie tutaj Pro-Ject 6 PerspeX. Charakteryzuje go "subchasis zawieszony na trzech magnesach" (na wyjaśnienia tajemniczego terminu czekam w komentarzach) oraz ramie wyprodukowane z jednego kawałka włókna węglowego. Sam talerz gramofonu waży 2 kilogramy.
Najmniej zrozumiałym dla laików jest koszt kabli, który osiąga równie astronomiczne ceny. Przeciętne kształtują się one na poziomie 3 do 6 tysięcy złotych. Pojawiają się jednak modele osiągające astronomiczne ceny 100 tysięcy złotych lub więcej. Ktoś niedawno zrobił zestawienie najdroższych tego typu kabli na świecie, którą to listę otwierał Siltech Royal Signature Emperor Double Crown, wyceniany na 190 tysięcy złotych.
Poezja dźwięku
W jednej z recenzji kabli do sprzętu muzycznego dowiadujemy się, że "większość populacji ma o kablach wyobrażenie zero jedynkowe - albo przewodzą prąd, albo nie. Dla prawdziwych znawców tematu audio, te ostatnie półtora metra ma "niebagatelne znaczenie".
O tym, jak wielce odbiór dźwięku zmienia się po zastosowaniu tych niepozornych kabli zasilających cały sprzęt, czytamy dalej, w jednym z opisów kabla sieciowego firmy Oyaide (kosztującego 3 tysiące złotych): "Jak za dotknięciem zaczarowanej różdżki scena dźwiękowa odjeżdża o dobrych kilka metrów. GPX-Re (model testowanego kabla - red.) wnosi do systemu iście stoicki spokój połączony z wręcz chirurgiczną precyzją i szybkością. Efekt porównywalny jest do jazdy ekskluzywną limuzyną. Japońska sieciówka przywraca właściwy dystans między słuchaczem a artystą. Kabel ten sprawia przede wszystkim, że za muzykami nie ma ściany, kotary, nie ma niczego poza czarną otchłanią, w którą dźwięki wpadają jak w nieskończenie głęboką studnię. Kabel ten sprawia, że w fragmentach kiedy nic nie gra, powinniście Państwo usłyszeć coś, co nosi miano głuchej ciszy. Oyaide to niedościgniony mistrz czarnego tła i niewymuszonego spokoju opartego na wyczuciu własnej siły". Pamiętać należy, że jest to opis niespełna półtorametrowego kabla służącego do podłączenia całego sprzętu do kontaktu.
O innym modelu kabla zasilającego czytamy, że "Wysokie tony lśniły i czarowały, głos wokalu był słodki, kremowy i gładki niczym rurka florencka z najlepszej cukierni. Za to czarny i mocny jak podwójne espresso wokal Armstronga idealnie komponował się z zadziornymi dęciakami".
Trudno nie odnieść wrażenia, że doznaniom muzycznym autora towarzyszą niemalże mistyczne przeżycia a odbiór dźwięku to ekstatyczne doznanie.
Wielu, nawet wewnątrz środowiska audiofilskiego, stwierdza od czasu do czasu, że ten sprzęt z najwyższej półki to "tak na prawdę ściema". Że rzeczywiście pewne technologiczne nowinki w tej dziedzinie mają sens, ale wiele wysoko wycenianych innowacji ma już znikomy wpływ na jakość dźwięku. Wielu twierdzi, że ten cały "biznes" to pomysł firm "audiofilskich", które robią pieniądze na ogromną skalę nie na dobrym dźwięku, a na jego złudzeniu. Wystarczy dobry marketing.