"Małe pyszne prosiaczki" z Makro nie oburzają tak bardzo?
"Małe pyszne prosiaczki" z Makro nie oburzają tak bardzo? Fot. Quickmeme.com

Krytykując sprzedaż prosiąt w całości w jednym z hipermarketów obrońcy zwierząt mogli strzelić sobie w stopę. Zamiast uruchomić lawinę oburzenia pod adresem handlowców mających tak "makabryczną" ofertę, komentujący skupiają się raczej na krytyce tych, którzy zdają się być zdziwieni faktem, iż wieprzowina nie rośnie na drzewach...

REKLAMA
"Małe pyszne prosiaczki" z Makro Cash&Carry były w poniedziałek komentowanie chyba nie mniej gorąco niż wyniki warszawskiego referendum. Gdy obrońców zwierząt zszokowało i zniesmaczyło, że sieć hipermarketów sprzedaje prosięta zafoliowane w całości, inni przekonywali, że właśnie "tak wygląda szynka". - Kiedy ludzie patrzą na te prosiaczki, które są niewiele większe od psa, mogą zacząć się zastanawiać, że może nie chcą brać w tym udziału - sugerował Cezary Wyszyński z międzynarodowego Ruchu na rzecz Zwierząt "Viva!".
Większość Polaków zdaje się jednak nie być tak zbulwersowana tym, że w ogólnodostępnym sklepie można kupić jedzenie, które nie pozostawia wątpliwości, iż jest po prostu martwym zwierzęciem. "Ludzi oburzonych tym, że widzą zwierzę w całości a nie w puszce czy w słoiku będę usuwał z listy znajomych. Za chwilę się oburzycie, że biednej kurce z pupki jajko wychodzi. Tak wygląda zwierzę a nie jakieś słitaśne logo na opakowaniu. To właśnie mięsko na kanapeczce mamusia podawała Ci jak byłeś mały. Żryj nie wybrzydzaj - wegetarianizm jest opcja ale nie dla wszystkich" - napisał na Facebooku bloger Artur Kurasiński.
Jego zdanie podziela też większość czytelników na temat, których od rzekomo nieludzkiej oferty Makro Cash&Carry bardziej oburza dwulicowość tych, którzy nie mogą patrzeć na martwe zwierzę zapakowane w folię, ale chętnie jedzą mięso. "Ciekawe ilu tych oburzonych płacze nad biednym prosiaczkiem zagryzając łzy kanapką z szynką" - zastanawia się Danuta.
"Te oburzone opinie zdradzają jedynie, jakimi hipokrytami są ludzie - prosiaczki są be, ale wędlinka cacy. Analogicznie jest np. w przypadku niewolniczej pracy w Chinach - zdjęcia zapieprzających w pracy chińskich szwaczek zarabiających całe nic jest porażające, ale latanie po galeriach handlowych i kupowanie ciuchów jest ok. Cóż, co z oczu, to z serca" - twierdzi Jola.
A inni podkreślają, że naiwnością jest odrzucanie faktu, iż to co trafia na nasze talerze wcześniej wyglądało własnie tak, jak w hipermarkecie, który nagle trafił na celownik obrońców zwierząt. "Można by się było przykładów czepiać ryb, krewetek i setek innych rzeczy dostępnych w sklepach. A wegetarianizm to niech sobie w buty wsadzą. Myślą, że pokażą zafoliowanego prosiaka, to jeść przestanę.. Błagam litości, a bo sałata taka zdrowa, gdy rośnie przy autostradzie..." - komentuje Piotr.