Mamy dla fanów Bridget Jones dobrą i złą wiadomość. Dobra to taka, że Helen Fielding po prawie piętnastu latach wydała kolejną część pamiętników Angielki walczącej z nadwagą. Zła to taka, że nie przeczytamy w niej o ani jednym z głównych bohaterów poprzednich dwóch książek. Fielding ku rozpaczy wielu fanek postanowiła w „Bridget Jones: Mad About the Boy” uśmiercić męża Bridget – Marka Darcy'ego, jej mężczyznę idealnego.
Akcja kolejnej części "Pamiętników" zaczyna się pięć lat po śmierci czarującego pana Darcy'ego. Bridget Jones jest samotną matką dwójki dzieci – pięcioletniej Mabel i siedmioletniego Billy'ego. Ma obsesję na punkcie starzenia się, a także wdaje się w romans z 29-latkiem poznanym na portalu randkowym.
Oprócz randkowania główną obsesją obecnie 51-letniej bohaterki wydaje się być tweetowanie. Bridget bowiem wkroczyła w XXI wiek. Trzeba od razu dodać, że ostatnia część przygód „Jones” została opublikowana w 1999 roku, kiedy Twitter nawet nie był „błyskiem w oku listonosza”.
– Musiałam zabić Darcy'ego, aby przygody Bridget mogły się dalej toczyć. Najtrudniejsze było przekazanie tej wiadomości Colinowi Firthowi, który wrósł w tę rolę w filmowej adaptacji mojej książki. Specjalnie się z nim spotkałam, by przekazać tę wiadomość. Zanim mu powiedziałam o jego śmierci, poprosiłam, żeby usiadł. W końcu ta wiadomość mogła go przygnębić. Oświadczyłam: „nie żyjesz” i zrobiło nam się smutno, jednak po chwili oboje śmialiśmy się niemiłosiernie – mówiła Fielding w wywiadzie dla „Courier Mail”.
Reakcja fanek Bridget
Gorzej zareagowały fanki Darcy'ego. Część z nich wpadła w rozpacz. Dla niektórych z nich, jego śmierć oznacza koniec przygód Bridget Jones. Część z nich już zapowiada, że nie zamierza przeczytać najnowszej książki Fielding. Choć ta ciekawie się zapowiada.
Wielu recenzentów opisało, w jaki sposób umiera Darcy, ale my wolimy nie zdradzić wątku tym, którzy zamierzają powieść przeczytać. Bridget pozostanie starą Bridget. Wspomniany wcześniej 29-latek nie jest jej jedynym obiektem westchnień. Drugim jest pan Wallaker. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jest to postać oparta na autentycznej osobie. O tym samym imieniu i nazwisku.
Pan Wallaker tak naprawdę jest nauczycielem i uczy dziewięcioletniego syna autorki przygód Bridget Jones. – Zależało mi na tym, by postać zachowała jego imię i nazwisko. Dlatego specjalnie się z nim spotkałam. Powiedziałam mu, że weźmie udział w dosyć śmiałej scenie erotycznej i że z tego powodu może być obiektem drwin ze strony uczniów. Pan Wallaker przyjął to z uśmiechem i powiedział, że to może być zabawne – opowiadała Fielding podczas spotkania z fanami podczas festiwalu książek w Cheltenham.
Kto zagra Wallakera?
Wraz z nowym bohaterem przyszły nowe spekulacje – kto zagra Wallakera w adaptacji filmowej kolejnej części „Pamiętników Bridget Jones”. W poprzednich dwóch książkach Fielding „piórem” swojej bohaterki sugerowała, kto powinien zagrać role męskie. Główny antagonista przypominał Hugh Granta i to on zagrał rolę Daniela Cleavera, zaś Colin Firth na którym wzorowany był Darcy także „zagrał siebie”.
Odnośnie Wallakera, to palec autorki wyraźnie wskazuje na obecnego Jamesa Bonda Daniela Craiga. Według Fielding aktor jest łudząco podobny do nauczyciela jej syna. Na dodatek sama przyznała się, że chętnie obsadziłaby Craiga w roli Wallakera w kolejnej ekranizacji przygód Jones.
Miejmy nadzieję, że do tego czasu fani oswoją się z faktem, że Firth w tym filmie nie zagra. Niestety, bohater nie żyje i nic nie zapowiada, że powróci do świata żywych. Trzeba powiedzieć „żegnaj panie Darcy, witaj panie Wallaker”. I mieć nadzieję, że Craig wzbudzi tyle samo sympatii wśród fanek (i fanów) Bridget, co uśmiercony właśnie Firth.