"Narkotyk, po którym ludzie zaczynają gnić", "zabójczy narkotyk z Rosji", "zombie-heroina" – w ten sposób amerykańskie media opisują groźną rosyjską dezomorfinę, która od niedawna zbiera swoje żniwo na terenie USA. Do medialnej wrzawy powoli dołączają też polskie media. Czy rzeczywiście powinniśmy się bać "krokodyla"?
Od kilku tygodni najważniejsze amerykańskie media donoszą o nowym, niebezpiecznym narkotyku, który przebojem zdobywa sobie popularność na terenie Stanów. To wytwarzana domowymi metodami dezomorfina: mieszanka kodeiny, oleju przemysłowego, czerwonego fosforu i jodu, potocznie nazywana “krokodylem”. Jest znacznie silniejsza od heroiny, działa uspokajająco i przeciwbólowo
– To właśnie z tego względu “krokodyl” jest tak podstępny – mówi prof. Mariusz Jędrzejko, dyrektor naukowy Centrum Profilaktyki Społecznej. – Dosłownie rozpuszcza człowieka od środka, ale z powodu “znieczulenia” nie odczuwa się tego natychmiast. To jeden z najbardziej śmiercionośnych narkotyków na świecie – mówi prof. Jędrzejko.
Rosyjski wynalazek
To właśnie uboczne efekty działania “krokodyla”, który poza odurzeniem nieodwracalnie uszkadza organizm zażywającego rozpoczynając proces jego powolnego gnicia, sprawiają, że w USA wybuchła panika. Nazwana przez magazyn TIME “najstraszliwszym narkotykiem na świecie” dezomorfina od tygodni jest pod baczną obserwacją mediów, a internet zaroił się od licznych zdjęć zniszczonych tkanek, przeżartych gangreną kończyn i wielu innych drastycznych ujęć, podsycających tylko lęk i fascynację tym tematem.
Ale trzeba wiedzieć, że narkotyk, który wedle niektórych doniesień za Ocean zawędrował dopiero przed miesiącem, w Rosji bardzo popularny jest co najmniej od 2010 roku. To wtedy po raz pierwszy zainteresowały się nim tamtejsze media.
– W Rosji to ogromny problem – mówi krótko prof. Jędrzejko. Na tamtejszym “brudnym” narkotykowym rynku “krokodyl” zrobił furorę, bo jest wyjątkowo tani. Zażywają go najbardziej uzależnienie, najciężej zniszczone przez narkomanię osoby, często traktując go jako substytut heroiny. Wedle szacunków w 2011 zażywało go od kilkuset tysięcy do miliona Rosjan. Rocznie ofiar śmiertelnych może być nawet kilkadziesiąt tysięcy.
"Odgrzewana historia"
O “krokodylu” na początku zeszłego roku pisały także polskie media. “Narkotyk który sieje postrach. Odurza i urywa nogi” – alarmował portal Money.pl. Nieoficjalnie mówiło się także o jednej polskiej ofierze tej substancji – 23-latek z Warszawy miał umrzeć w grudniu 2011 roku.
Także teraz, gdy o “krokodylu” piszą co dzień amerykańskie portale, temat podjęły również polskie media, epatując często drastycznymi fotografiami i spekulując, czy problem dotyczy także Polski. – To stara, odgrzewana historia – ocenia medialne dywagacje Adam Nyk, kierownik Rodzinnej Poradni Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Warszawie.
– To rosyjski wynalazek sprzed kilku lat, który na szczęście zupełnie się u nas nie przyjął. Ale jest znany od dawna – twierdzi Nyk podkreślając, że “krokodyl” nie zasługuje na to, by rozpatrywać go w Polsce jako poważne zagrożenie.
Choć prof. Mariusz Jędrzejko zgadza się z opinią, że reakcja mediów może być niewspółmierna do zagrożenia, podkreśla wyraźnie, by nie bagatelizować “krokodyla”. Przypomina, że Centrum Profilaktyki Społecznej jako pierwsza instytucja w Polsce opisała ten narkotyk i że istnieje pewne ryzyko, że z Rosji trafi on do naszego kraju.
Scenariusz, wedle którego zabójczy narkotyk rozprzestrzenia się “zakamuflowany” jako heroina, zdają się potwierdzać zeznania niektórych amerykańskich ofiar dezomorfiny: wedle TIME’a wstrzykiwały sobie one “krokodyla” sądząc, że jest to właśnie heroina.
Wydaje się jednak, że zorganizowane grupy przestępcze nie zajmują się handlem “krokodylem”: jest to narkotyk przygotowywany w domowych warunkach, najczęściej przez heroinistów, których nie stać na kolejną “działkę”. Tak mówił o tym Michał Kidawa z Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii w portalu Interia.pl:
Choć więc media piszą o sprawie w alarmistycznym tonie, nie należy panikować. – O wiele większym problemem są chociażby dopalacze – ocenia prof. Jędrzejko. – Nie ma co straszyć, ale jednocześnie trzeba być uważnym – zastrzega.
Są potwierdzone przypadki jego używania we Francji, Szwecji i Niemczech. Istnieje możliwość, że “krokodyl” może być szmuglowany z Rosji za granicę jako heroina.
Michał Kidawa
Centrum Informacji o Narkotykach i Narkomanii Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii
"Krokodyl" w Rosji jest tanim zastępnikiem heroiny na rynku nielegalnym. W Polsce funkcje tę pełni nasz tradycyjny kompot. Jest on daleko mniej toksyczny niż dezomorfina otrzymywana domowym sposobem. Z punktu widzenia użytkownika, przyjmowanie toksycznego i krótko działającego "krokodyla" wydaje się zbędnym ryzykiem. CZYTAJ WIĘCEJ