
Janek, Jarek i Vadim otworzyli Bubble House z miłości do herbaty. Z nami rozmawiają o tym, dlaczego siorbanie jest w dobrym tonie, weganie nie muszą bać się żelek, a herbata najlepiej smakuje z tapioką o smaku winogron.
REKLAMA
Partnerem akcji jest IDEABank
BubbleTea - co to w ogóle jest? Czy to aby nie jest taki herbaciany McDonald's?
Jarek Nogal: Nie, to żaden McDonald's. Sama idea BubbleTea narodziła się w latach osiemdziesiątych na Tajwanie. Bo Tajwańczycy mają taką tradycję, że każdy dzień pracy kończą rytualnym piciem herbaty. W związku z tym powstało tam w swoim czasie mnóstwo herbaciarni, które musiały ze sobą konkurować. Ich właściciele prześcigali się w wymyślaniu nowych smaków i dodatków, które mogłyby przyciągnąć klientów do ich lokalu. I w wyniku tej konkurencji rozwinął się koncept napoju, który dziś znamy jako BubbleTea - herbaty smakowej, owocowej, z dodatkiem mleka, którą można zabrać "na wynos".
I BubbleTea trafiło do nas z Tajwanu?
I BubbleTea trafiło do nas z Tajwanu?
Jarek: Nie całkiem. Pomysł szybko podchwycili Amerykanie, a ze Stanów moda na BubbleTea przeniosła się do Europy. W Polsce produkty tego typu można kupić od mniej więcej roku.
A skąd sama nazwa: BubbleTea? Przyznam, że kiedy po raz pierwszy zobaczyłam taki napis na szyldzie, pomyślałam, że to jakiś rodzaj gazowanej wody sodowej. Ale to chyba zły trop?
Jarek: Niezbyt dobry. BubbleTea nie jest gazowanym napojem - bąble w nazwie nawiązują do wypełnionych syropem kulek, które pękają w ustach i nadają koktajlom smak. Te kulki i owocowe żelki to dodatki, natomiast podstawą BubbleTea jest napar z parzonych codziennie rano liści herbaty.
Musi być tuczące. I niezbyt zdrowe.
Jarek: Półlitrowy napój ma około 200 kalorii. To chyba nie aż tak dużo? I jest zdrowe, bo produkty, których używamy, są w stu procentach naturalne.
Naturalne? Żelki kojarzą się raczej syntetycznie.
Jarek: W naszych żelkach nie ma żadnej chemii. Naturalne są nawet barwniki spożywcze, które nadają słodyczom kolor. Sposób przyrządzania naszych produktów jest tajemnicą, ale chyba możemy rąbka tajemnicy uchylić: na przykład kulki Popping Boba nie rozpuszczają się, chociaż zawierają w sobie syrop. A wszystko dlatego, że są powleczone bardzo cienką warstwą algi morskiej, której używamy zamiast żelatyny zwierzęcej. Skutecznie i zdrowo jednocześnie.
Czyli weganie i wegetarianie mogą zajadać wasze żelki z czystym sumieniem.
Jarek: Zajadać żelki, wciągać kulki, siorbać mleko sojowe.
Siorbanie jest w dobrym tonie?
Jarek: U nas nikomu nie przeszkadza. Siorbią wszyscy bez względu na wiek i płeć. A potem jeszcze bezwstydnie wyjadają kulki z dna kubków, widzieliśmy to nieraz.
Myślicie, że w sezonie zimowym ludzie nadal będą mieli ochotę na te żelki? Wasza herbata nie wygląda, jakby mogła rozgrzać.
Jarek: Niby dlaczego? Jasne, napój musi mieć taką temperaturę, która umożliwi picie go przez słomkę, ale BubbleTea można przecież serwować na zimno i na ciepło.
Wasze ulubione smaki?
Jarek: Ciężko powiedzieć, smaków są setki. Ale chyba mleczny BubbleTea kokos z wanilią i tapioką o smaku winogron.
Tapioką?
Jarek: Tapioka to skrobia z manioku, a maniok to taki indyjski ziemniak, często wykorzystywany w tamtejszej kuchni. U nas, po zastosowaniu pewnych magicznych procedur, maniok staje się żelkiem.
Jarek: Tapioka to skrobia z manioku, a maniok to taki indyjski ziemniak, często wykorzystywany w tamtejszej kuchni. U nas, po zastosowaniu pewnych magicznych procedur, maniok staje się żelkiem.
Przepraszam, ale dlaczego musimy tutaj, w Polsce, robić żelki z jakiegoś manioku? Nie moglibyśmy do tego wykorzystać tradycyjnej polskiej pyry?
Jarek: Można próbować, pewnie. Ale prawdziwe BubbleTea musi być przyrządzane z oryginalnych składników, które mają swoje ściśle określone pochodzenie. Chcemy, żeby ten napój smakował tak, jak powinien, i polskie tradycje gastronomiczne nie mają z tym nic wspólnego.
To wasza misja?
Jarek: Misja to duże słowo. My po prostu chcieliśmy wprowadzić na polski rynek coś nowego, coś fajnego. I przede wszystkim czerpać radość ze swojej pracy. Na tym opierał się nasz pomysł.
Tak może powiedzieć każdy przedsiębiorca.
Jarek: Ale taka jest prawda. My się zakochaliśmy w smakach BubbleTea. Jeszcze się nam nie znudziły, chociaż pijemy je codziennie.
Jak się poznaliście?
Vadim Derceville: My z Jarkiem poznaliśmy się w 2009 roku, na planie LipDuba UW. Potem pracowaliśmy razem przy mniejszych i większych produkcjach. I pewnego dnia Jarek zadzwonił do mnie: słuchaj, słyszałeś o BubbleTea? Zaraz zadzwoniłem do mojego brata, Janka. Jemu też spodobał się ten pomysł.
Jarek: Nie znałem Janka wcześniej, ale wierzyłem, że Vadim wie, co robi. Nie myliłem się.
Początki były trudne?
Jarek: Były ciekawe. Pierwsze testy przeprowadzaliśmy w naszej kuchni. Codziennie przez sześć miesięcy robiliśmy herbatę na tysiąc sposobów.
Początki były trudne?
Jarek: Były ciekawe. Pierwsze testy przeprowadzaliśmy w naszej kuchni. Codziennie przez sześć miesięcy robiliśmy herbatę na tysiąc sposobów.
Vadim: Ulepszaliśmy receptury, mieszaliśmy nowe smaki, ganialiśmy po mieście w poszukiwaniu lokalu, chodziliśmy na spotkania ze scenografami i grafikami, którzy nasze marzenia przenieśli na papier, a potem ten papier przekuli w nasz lokal.
A czy w wyniku tych eksperymentów wyszło coś, czego w ogóle nie dało się pić?
A czy w wyniku tych eksperymentów wyszło coś, czego w ogóle nie dało się pić?
Jarek: Ja sobie nie przypominam. Chyba, że czegoś dodaliśmy dla żartu.
Vadim: To dziwne, ale wychodziły dobrze nawet najbardziej absurdalne połączenia, takie jak Czerwona Fasola i Czekolada. Sam bym nie uwierzył, że coś takiego może dobrze smakować, a jednak.
Możecie jeszcze w ogóle patrzeć na herbatę?
Jarek: W tradycyjnym wydaniu rzeczywiście nie, przynajmniej nie ja. Ale ja nigdy nie byłem wielkim fanem kawy ani herbaty. Dopiero BubbleTea pokazało mi, że to może być produkt dla mnie.
Vadim: A ja w ogóle wolę kawę. A jeśli herbata, to ananasowo-kokosowe Bubble Tea.
Znajomi nie próbowali was odwieść od realizacji tak egzotycznego pomysłu?
Jarek: Nic nikomu nie powiedziałem, właśnie dlatego, żeby nie mieszali mi w głowie. Ale teraz wszyscy trzymają za nas kciuki.
Vadim: Część z naszych znajomych mówiła, że to chory pomysł i że nam się nie uda. Śmiali się z nas, że gdyby BubbleTea było takie dobre, bo by już dawno było go w Polsce pełno, i że padniemy po kilku miesiącach. Ale rodziny nas wspierały.
Wasze plany na przyszłość?
Jarek: Chcielibyśmy, że BubbleTea było dostępne także poza Warszawą. Dostajemy sporo sygnałów od ludzi z innych miast, którzy u nas byli, że chcieliby mieć BubbleHouse także u siebie.
Mówicie, że chcecie uwolnić herbatę.
Vadim: Nawet zbyt często. Czasami, jak widzę w restauracyjnym menu zwykłą czarną, to muszę się ugryźć w język, żeby nie zapytać: dlaczego jeszcze nie uwolniliście herbaty?
Vadim: Nawet zbyt często. Czasami, jak widzę w restauracyjnym menu zwykłą czarną, to muszę się ugryźć w język, żeby nie zapytać: dlaczego jeszcze nie uwolniliście herbaty?
Jarek: To motto, które dla siebie wybraliśmy. Chcemy zmienić sposób myślenia o herbacie, pokazać, że ten napój nie musi być podawany tylko z cytryną albo cukrem. Można się nim cieszyć na bardzo wiele sposobów.