Monika Trętowska to dziennikarka, która zakochała się w Ameryce Południowej i jako Tresvodka zaczęła prowadzić bloga, w którym opisuje swoje podróże po tym fascynującym kontynencie.Tutaj zdecydowała się zamieszkać i tutaj znalazła miłość swojego życia. Oto pierwsza część naszej rozmowy, w której podróżniczka opowiada o tym jak przygotować się do odwiedzenia tego kontynentu, co spakować i co zobaczyć już na miejscu.
Monika Trętowska: Tresvodka to chilijska wersja mojego polskiego nazwiska, trudnego do wymówienia po tej stronie świata. Kilka lat temu, podczas jednej z imprez ktoś po raz kolejny próbując powtórzyć Trętowska, powiedział Tresvodka. I tak już zostało. Ksywka przyjęła się na tyle, ze nawet konsul polskiej ambasady w Chile tak do mnie mówi.
MŚ: Co należy wiedzieć, zrobić i spakować do plecaka zanim wyjedziemy w podróż śladami Tresvodki?
MT: Wyruszając do Ameryki Łacińskiej dobrze znać choć podstawy języka hiszpańskiego, zwłaszcza jeśli zamierzamy zwiedzać kontynent na własną rękę. Nie radziłabym nastawiać się na angielski, zwłaszcza w miejscach mniej turystycznych, a nawet na dworcach czy w hotelach.
Choć coraz więcej Latynosów się nim posługuje, to wciąż znikomy procent. Trzeba pamiętać, że niemalże cały kontynent mówi po hiszpańsku i przez długi czas znajomość angielskiego nie była tu po prostu potrzebna. Babcia sprzedająca owoce na rynku czy właściciel hostelu w małej miejscowości, nigdy w życiu nie musieli uczyć się obcego języka i już się pewnie nie nauczą. Hiszpański więc ułatwi nam nie tylko poruszanie się po kontynencie, ale i poznanie tutejszych ludzi i ich zwyczajów. Otworzy więcej drzwi.
Czyli przede wszystkim przygotowanie językowe?
MT: Myślę, że warto też poczytać trochę o każdym kraju, do którego się wybieramy. Choć brzmi to może jak oczywista rada, znam przypadek osoby, która mieszkając kilka miesięcy w Chile nie wiedziała, że to kraj sejsmiczny. Dowiedziała się empirycznie, w lutym 2010 roku podczas trzęsienia ziemi 8,9 w skali Richtera i przeżyła oczywiście szok. Wciąż zdarzają się przypadki Europejczyków kroczących z aparatem na wierzchu po brazylijskich favelach czy turystów marznących w -10º w krótkich spodenkach, bo myśleli, ze w Ameryce Południowej jest zawsze ciepło.
Są to oczywiście skrajne przypadki, ale chodzi mi o to, że choć niektórzy wola podróżować ‘na żywioł’ i bez ograniczeń, dobrze mieć jednak pewną, podstawową wiedzę. Mam również na myśli wymogi kraju w sprawie szczepień czy wiz, albo podstawowe ostrzeżenia typu: czego lepiej nie robić, gdzie nie jest zbyt bezpiecznie iść samemu czy do jakiej taksówki nie wsiadać. Moim zdaniem dobrze znać te ostrzeżenia, a dopiero potem zdecydować czy będziemy ich przestrzegać czy je zignorujemy.
Radzę zostawić swój europejski sposób myślenia w domu. Wkraczamy na inny kontynent, w inne realia, w inny rytm i w inne priorytety mieszkańców.
Podróżując po Ameryce Łacińskiej nie narzucajmy jej naszych oczekiwań i przyzwyczajeń. Otwórzmy się i dajmy sobie pokazać inną codzienność. Może nam się nie spodoba, a może się czegoś nauczymy, odkryjemy ciekawy mechanizm, odnajdziemy się w czymś zupełnie nam nieznanym.
O to chyba chodzi w podróżowaniu i poznawaniu świata. Turyści często denerwują się na wolniejszy serwis, stary i mniej wygodny autobus czy na brak powszechnie znanego języka angielskiego. Tymczasem ja zamiast szukać spełnienia moich oczekiwań staram się uszanować i zrozumieć kulturę, do której wkraczam. Zwłaszcza, jeśli wkraczam tylko na chwilę. To jest zresztą dla mnie uniwersalna rada, dotycząca wszelkich podróży. Nie poszerzymy horyzontów wciąż patrząc tylko na ten, który znamy.
MŚ:Co powinniśmy ze sobą zabrać?
MT: Spakować należy… jak najmniej. Paszport, pieniądze bądź kartę, książeczkę szczepień, aparat, kilka ubrań i dobre, sprawdzone buty. Jeśli bierzemy jakieś specjalne leki zaopatrzmy się w odpowiedni zapas. Resztę można kupić w drodze, naprawdę. Tym sposobem nanosimy się mniej, a kupując lokalne produkty czy ubrania sprawimy sobie przy okazji pamiątkę z podroży. Pokus do zakupów będzie zresztą dużo!
MŚ:Dokąd wybrać się poszukując przeżyć duchowych?
MT: Po przeżycia duchowe wysłałabym do Peru i Meksyku. Dołączę do tysięcy głosów, mówiących, że wejście na Machu Picchu jest wydarzeniem mistycznym. Nie tylko ze względu na wspaniałe położenie geograficzne, ale i symbolikę miejsca. Jesteśmy bowiem w świętym mieście Inków, miejscu kultu ich boga Inti, czyli słońca, miejscu rytuałów i składania ofiar.
Machu Picchu odzwierciedla doskonałą jak na te czasy znajomość astronomii, wpływu gwiazd i konstelacji na życie i wierzenia Inków, na ich oddanie ziemi i na architekturę. Niemożliwe chyba, żeby nie poczuć tej energii, nie zadać sobie kilku pytań na temat religii, Boga i praw rządzących naszym życiem. Peru pełne jest zresztą miejsc, gdzie spuścizna Inków wciąż daje do myślenia, choćby Cuzco i jego okolice jak Pisac czy Ollantaytambo. Fascynujące są też Linie Nazca. Żeby to w pełni poczuć trzeba odbyć lot nad liniami małą, peruwiańską awionetką i poczytać o życiu Marii Reich.
Podobny wydźwięk ma dla mnieTeotihuacan w Meksyku i kultura Azteków. Bycie na szczycie Piramidy Słońca wyzwala w człowieku energię, niemożliwą do podrobienia. Trudno się w tych miejscach nie zastanowić kto dał prawo konkwistadorom na tak brutalne rozprawienie się z prekolumbijskimi cywilizacjami. Jaką rolę grał w tym Bóg i religia, a jaką pieniądze i gdzie jest leży ta cienka linia.
MŚ: A jeżeli chodzi o naturę?
Natura Ameryki Południowej niezmiennie mnie zachwyca. Tylko Chile serwuje niesamowity przekrój stref klimatycznych: od pustyni Atacama do lodowców Antarktyki, od Pacyfiku po wielkie Andy. Po drodze mamy jeszcze wulkany, jeziora, laguny i wodospady. Jeśli chcemy więc naturę w pigułce – polecam Chile, choć jest to drogi kraj. Sama Pustynia Atacama jest zresztą miejscem nie z tej ziemi.
Zachwycił mnie też niezwykle zielony Ekwador i Amazonia. Dźwięku dżungli pierwszej nocy nie zapomnę do końca życia! Poza tym, to piękne uczucie zapomnieć, gdzie się położyło zegarek i komórkę, bo przez ostatni tydzień nie miało się ich w rękach. Zakochałam się również w boliwijskim Altiplano z Salar de Uyuni na czele. Byłam tam akurat w porze deszczowej, więc miałam okazję zobaczyć wielkie jezioro solne z krystalicznie czysta taflą wody, w której odbijały się chmury. Dawało to złudzenie ściany chmur przed oczami i braku horyzontu. Bajkowe miejsce!
MŚ: Gdzie się wybrać, żeby na własnej skórze poczuć niesamowitą historię tego kontynentu?
MT: Jeśli chodzi o historię Ameryki Południowej to polecam zachodnie wybrzeże: Ekwador, Peru i Boliwię. Archeologiczno-historyczna strona Peru jest dość powszechnie znana, więc to pozostałe kraje mnie pod tym kątem zaskoczyły. Będąc w stolicy Ekwadoru, Quito, polecam wybrać się do Museo Nacional, a szczególnie do Sali Złota. Finezja i fantazja ekwadorskich plemion żyjących 4 tysiące lat przed Chrystusem (!), nie tylko w ceramice, ale i w biżuterii, jest powalająca.
Już w tamtych czasach znano technikę odlewania na ‘wosk tracony’ i tworzono stopy złota z innymi metalami. Widząc jak prymitywne narzędzia były wtedy do użytku, człowiekowi nie pozostaje nic innego jak chylenie czoła. Prawdę mówiąc, widząc te wszystkie prekolumbijskie zdolności i osiągnięcia (astronomia, architektura, medycyna!) określenie ‘prymitywne ludy’ wydaje mi się po prostu nie na miejscu. W wielu dziedzinach wyprzedzały one ówczesna Europę. Podobne historyczne odkrycia towarzyszyły mi w Boliwii.
Wyprawa do Tiwanaku i Puma Punku była dla mnie dużą lekcją historii. Odkryłam istnienie wielkiej, choć mało znanej powszechnie cywilizacji. Tiwanaku żyli dużo wcześniej, dużo dłużej i w dużo cięższych, pustynnych warunkach niż słynni Inkowie. Nie jestem archeologiem, wiec nie będę wchodzić w daty i szczegóły, ale to fascynujące miejsca. Puma Punku to przykład architektonicznych osiągnięć, których wciąż nie potrafimy dziś wyjaśnić.
(c.d.n)
Monika jest korespondentką Polskiego Radia w Ameryce Łacińskiej. Wyjechała poszukując odpoczynku od mediów, ale gdy osiadła na miejscu do pracy wróciła bo, jak mówi, stara miłość nie rdzewieje. Nam opowie jeszcze więcej o smakach (w części drugiej) i ludziach (w części trzeciej)
A tymczasem zapraszam do czytania bloga i śledzenia facebooka Tresvodki.