Gdy wiele krajów decyduje się na zawieszenie ratyfikacji ACTA, Niemcy zdecydowały się pójść jeszcze dalej i właśnie całkowicie zrezygnowały z udziału w porozumieniu. Tak jednoznaczna decyzja Berlina była możliwa dzięki temu, że Niemcy nigdy nie podpisały tego kontrowersyjnego dokumentu.
Rząd Angeli Merkel zdecydował, że niemiecki podpis pod ACTA nigdy się nie znajdzie. Szybkie rozwiązanie problemów, które na całym świecie rodzi ta umowa było w Niemczech możliwe dlatego, że obok Cypru, Estonii, Holandii i Słowacji państwo to skorzystało z możliwości odłożenia w czasie decyzji o sygnowaniu ACTA. Zgodnie z ustaleniami zawartymi w treści umowy, strony ją negocjujące mają bowiem czas na złożenie swojego podpisu do 31 marca 2013 roku. Jak widać, mogą też tego w ogóle nie zrobić.
Dzięki temu w Niemczech nie rozpoczął się proces ratyfikacyjny i wycofanie się z porozumienia nie nastręczyło większych problemów. Niemieckie MSZ po prostu wycofało wszystkie instrukcje związane z doprowadzeniem do przyjęcia ACTA.
Inaczej postąpiła jednak większość państw członkowskich Unii Europejskiej, w tym Polska. 26 stycznia w Tokio ACTA podpisali przedstawiciele 22 krajów, które teraz mają z tym dokumentem znacznie większy problem, bo uruchomiły w ten sposób procedury związane z ratyfikacją.
Na każde zadane przez nas pytanie o decyzję Niemiec, poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Olszewski odpowiadał tak samo. Tak samo, jak tłumaczył się wcześniej Donald Tusk, oraz ministrowie Bogdan Zdrojewski i Michał Boni - Złożenie podpisu jest dopiero rozpoczęciem drogi do ratyfikacji - i dodał - podjęliśmy decyzję o odłożeniu na przyszłość finalizacji procesu przyjmowania ACTA, i jak mówił premier, jeśli będą uzasadnione wątpliwości dokument nie zostanie ratyfikowany. Odpowiadając dlaczego nie poczekaliśmy do 31 marca, poseł wymykał się, tłumacząc, że - Zwłoka Niemiec w sprawie tego traktatu nie wynikała z niechęci do niego, tylko z wewnętrznych procesów i regulacji, które nie pozwoliły im na złożenie podpisu w tym samym czasie co Polsce.
Patryk Jaki, rzecznik klubu poselskiego Solidarna Polska, mówi zaś krótko i dosadnie - Jest nieudolny, arogancki i nie czytał tej umowy. Oparł się na opinii swoich ministrów.
Łukasz Gibała, należący do liberalnej frakcji w Platformie Obywatelskiej, najpierw w krytycznych słowach wypowiedział się o ACTA - Cieszę się, że wstrzymaliśmy decyzję o ratyfikacji, dzisiaj byłbym jej zdecydowanie przeciwny, potrzebne jest takie skonstruowanie rozwiązań prawnych, które rozwieje obawy prezentowane przez GIODO czy prof. Czapińskiego. Krakowski poseł starał się mimo wszystko tłumaczyć nasz rząd, który miał inne problemy niż Niemiecki - Premier był w trudnej sytuacji - szantażowany przez hakerów, nie mógł ustąpić.
Swoją zaskakującą decyzją niemieckie władze ubiegły przeciwników ACTA, którzy planowali na najbliższe dni protesty podobne do tych, które miały miejsce w Polsce. Przeciwko przyjęciu umowy były za Odrą też praktycznie wszystkie siły polityczne. Od Partii Piratów, po koalicjantów Angeli Merkel z FDP.
Demonstracji, które zaplanowano w 60 niemieckich miastach nie uda się chyba jednak uniknąć. Pomimo zadowalającej decyzji rządu, przeciwnicy ACTA nawołują do utrzymania protestów, by teraz do odrzucenia dokumentu zmusić Parlament Europejski.
- To bardzo dobrze, ale nie ma wielkich powodów do radości. (...) Teraz trzeba zwiększyć nacisk na Parlament Europejski - pisze portal Netzpolitik.org.