Wielu ginekologów wciąż czuje się w obowiązku dbania o przyrost naturalny i przy każdej wizycie przekonuje młode pacjentki, że właśnie teraz jest najlepszy czas na dziecko. Nikt nie pyta, czy to planują i mają w ogóle na oku potencjalnego ojca. – To organizowanie nam życia na siłę – mówią naTemat dwudziestoparolatki. – I mają rację. Nie jesteśmy Panem Bogiem i nie mamy prawa narzucać nikomu swojej woli – stwierdza ginekolog dr Jacek Tulimowski.
Czas zwykle okazuje się "idealny" albo "najwyższy". O nim słyszy wiele młodych polskich kobiet, które przychodzą do swojego ginekologa. A ten, gdy widzi na swym fotelu dwudziestoparoletnią dziewczynę, zwykle czuje się w obowiązku, by poinformować ją, że zegar tyka i właśnie teraz jest dla niej najlepszy moment na sprawienie sobie uroczego brzdąca.
"Nie organizujcie nam życia na siłę!"
– A ja bardzo nie lubię, gdy ktoś w zasadzie obcy próbuje organizować mi życie – mówi mi 23-letnia Katia, która w ciągu kilku lat zmieniła już trzeciego lekarza. Powód? – Od 19. roku życia co chwilę słyszę, że właśnie jest najlepszy czas na dziecko. Tymczasem ja chyba wiem o tym lepiej, prawda? Takie rady uważam więc za dyskwalifikujące dla prawdziwego specjalisty – stwierdza.
I podkreśla, że dziwi ją zachwyt sporej części koleżanek nad tego typu sugestiami. – Wielu ginekologów z misją ratowania wskaźników rozrodczości nie ma chyba pojęcia, ile młodych rodzin rozbiło. Cześć dziewczyn bierze ich słowa za święte rady i za wszelką cenę molestują swoich partnerów o dziecko. Niektóre pewnie uważają, że cel uświęca środki i polecenie ginekologa, by natychmiast dać się zapłodnić traktują, jako rozgrzeszenie klasycznego łapania na dziecko – przekonuje Katia.
Nieco łagodniej do tego tematu podchodzi jednak 25-letnia Marysia. – Też słyszę to od mojego ginekologa przy każdej wizycie. Ten rzekomo idealny czas trwa więc już ponad siedem lat. Żyję więc nadzieją, że jeszcze parę kolejnych potrwa. Nigdy nie zmieniłabym jednak mojego ginekologa tylko z tego powodu, że trochę męczy mnie o zajście w ciążę. Poniekąd chyba taki jest jego zawód – tłumaczy.
Dobry ginekolog milczy, gdy go nie pytają...
Marysia przyznaje jednak, że lekarze powinni radzić zajście w ciążę odrobinę delikatniej, niż większość z nich to czyni. Kobiety skarżą się bowiem, że ginekolog zwykle stwierdza, iż czas najwyższy na ciążę dość stanowczym tonem. – Jeżeli nawet robi to taktownie, to przypuszczam, że w ogóle nie bierze pod uwagę tego, czy dana dziewczyna w ogóle jest w związku. Dla kogoś samotnego, albo lesbijki to może być przecież bardzo bolesne. A na pewno denerwujące – przyznaje.
– To nic innego, jak zwykły nietakt! – grzmi tymczasem ginekolog dr Jacek Tulimowski. Cenionego specjalistę oburza, że wielu jego kolegów nie dostrzega w ogóle, że zmieniły się obyczaje i sposób planowania rodziny, więc dwudziestolatek nie ma nawet większego sensu maltretować namowami na zajście w ciąże. – W Warszawie nie prowadzę ciąży pacjentki młodszej niż 25-30 lat. Choć na prowincji są wciąż ciężarne o wiele młodsze – tłumaczy.
Ginekolog podkreśla, że każdy lekarz powinien informować pacjentkę o aspektach biologicznych, ale nie ma prawa robić tego w sposób zdający się osądzać jej życie. – Nie jesteśmy Panem Bogiem i nie mamy prawa narzucać nikomu swojej woli. Kiedy do mnie przychodzi pacjentka, po prostu delikatnie pytam, czy planuje wkrótce macierzyństwo. Jeśli odpowiada, że nie, w tym samym momencie kończymy rozmowę na ten temat – wyjaśnia dr Tulimowski.
Stereotypy, nie obowiązek
Zdaniem specjalisty, ginekolodzy nie mają nawet obowiązku, by planować macierzyństwo za swoje pacjentki. – Nawet w USA, gdzie toczą się różne procesy, nikt nigdy nie pozwał lekarza za to, że kobieta była nieświadoma, iż z biegiem lat może mieć problemy z płodnością – podkreśla. I przypomina kolegom po fachu, że pacjentki przychodzą do gabinetów ginekologicznych w trosce o swoje zdrowie, po antykoncepcję lub po prostu na kontrolę. Żadna nie przychodzi raczej po życiowe rady.
Jacek Tulimowski zapewnia też, że ani uczelnie medyczne, ani środowisko ginekologiczne nie doradza praktykom, by nieproszeni sugerowali, kiedy przypada najlepszy czas na zajście w ciążę. – To tylko i wyłącznie nawyki związane z panującymi w społeczeństwie stereotypami, a nie nowoczesna medycyna – zapewnia.