
Reklama.
Partnerem akcji jest VOLVO
"Kierowco! Patrz w lusterka, motocykle są wszędzie" to żółto-czarne naklejki, które znaleźć można na wielu autach. Wzięły się stąd, że kierowcy samochodów często zmieniają pas "na czuja", nawet nie patrząc w lusterka. I jeśli zajadą drogę motocykliście, ten zazwyczaj nie kończy zbyt dobrze. Ale niestety, nawet uważne patrzenie w lusterka nie zawsze zapewnia pełne bezpieczeństwo – często bowiem widzimy światła w oddali, ale nie zastanawiamy się na tym, z jaką prędkością jedzie pojazd – i zajeżdżając drogę szybko poruszającemu się autu lub motocyklowi powodujemy bardzo niebezpieczną sytuację na drodze.
Lusterka nie zawsze gwarantują pewność również przez tzw. "martwe pole" – czyli obszar, w którym z jednej strony już nie widać auta w lusterku, ale wciąż nie jest ono obok naszego auta. By zobaczyć czy jakiś pojazd znajduje się w martwym polu, trzeba najzwyczajniej w świecie spojrzeć nieco do tyłu – odwrócić głowę, a przynajmniej wzrok.
Odwracanie się w trakcie jazdy nie jest, niestety, zbyt bezpieczne. Raz, jadąc ze znajomym (ja wówczas byłem pasażerem), zdarzyła mi się taka sytuacja – kolega chciał zmienić szybko pas, więc najpierw spojrzał w lusterko, a potem obrócił głowę żeby spojrzeć w martwe pole. Ów ułamek sekundy, w którym się odwracał, wystarczył, żeby auto przed nami gwałtownie zahamowało – i gdyby nie to, że od razu krzyknąłem "hamuj", zapewne skończyłoby się poważną stłuczką, jeśli nie większym wypadkiem – bo byliśmy całkiem mocno rozpędzeni. Wolę nie myśleć nawet co by było, gdyby znajomy jechał wtedy sam. Na 99,9 proc. nie dałby rady wyhamować.
BLIS, czyli widzę w martwym polu
Właśnie w takich sytuacjach z pomocą przychodzi system BLIS, który miałem przyjemność testować w nowym Volvo V40. BLIS to Blind Spot Information System, czyli dosłownie – System Informowania o Martwym Polu. Nie jest to nic nowego – Volvo stworzyło to już w 2001 roku, ale wówczas była to technologia dostępna wyłącznie w jednym z droższych modeli S80. Teraz, dopracowana i dostępna we wszystkich modelach, pokazuje, że Volvo wymyśliło kolejną technologię, która powinna zostać upowszechniona.
Właśnie w takich sytuacjach z pomocą przychodzi system BLIS, który miałem przyjemność testować w nowym Volvo V40. BLIS to Blind Spot Information System, czyli dosłownie – System Informowania o Martwym Polu. Nie jest to nic nowego – Volvo stworzyło to już w 2001 roku, ale wówczas była to technologia dostępna wyłącznie w jednym z droższych modeli S80. Teraz, dopracowana i dostępna we wszystkich modelach, pokazuje, że Volvo wymyśliło kolejną technologię, która powinna zostać upowszechniona.
W teorii system składa się z kamer i światełek informujących o tym, czy jakiś pojazd nie znajduje się w martwym polu. Mało? Cóż, wystarczy – BLIS działa w zasadzie perfekcyjnie. Światełka są na tyle wyraźne, by dało się je wychwycić nawet kątem oka podczas szybkiego spojrzenia w lusterko, ale na tyle delikatne, by nie kłuć w oczy.
W praktyce działa to tak, że – niezależnie od prędkości, z jaką jedziemy – światełka z lewej lub prawej strony, przy lusterku, nieustannie świecą, jeśli jakiś pojazd znajduje się w naszym martwym polu. Dzięki temu możemy zapomnieć o odwracaniu głowy. W momencie, kiedy auto wychodzi z martwego pola i mniej więcej zrównuje się z naszym, światełko gaśnie. No chyba, że jedzie za nim kolejny pojazd – wówczas system działa, dopóki pole nie będzie czyste.
Warto przy tym podkreślić, że BLIS uaktywnia się również wtedy, kiedy jakiś samochód zbliża się do naszego martwego pola z dużą prędkością. Czyli: kiedy jedziemy i jakieś auto pędzi w stronę naszego martwego pola na tyle szybko, że zmiana pasa mogłaby spowodować wypadek, BLIS zaczyna świecić. Twórców systemu należy chwalić za naprawdę dużą precyzję, z jaką zostało to wykonane – obserwowałem jak BLIS zachowuje się w bardzo różnych sytuacjach i zaskoczony byłem, jak inteligentnie i dobrze światełko ostrzega kierowcę. Oczywiście, wszystko działa zarówno w dzień, jak i w nocy, a nawet w słabą pogodę – ja akurat jeździłem zarówno w deszczu, jak i mgle, i ani razu nie zauważyłem, by BLIS szwankował.
W teorii system ten ma "pole widzenia" na 9,5 m długości i 3 m szerokości. Wychwytuje pojazdy przejeżdżające z prędkością od 20 do 70km/h większą, niż nasza. Oczywiście, BLIS zadziała też, gdy nagle ktoś "wyskoczy" zza naszego auta na sąsiedni pas, by np. Nas wyprzedzić. Takie sytuacje też mi się zdarzyły i pomarańczowe lampki od razu się zapalały. BLIS to, moim zdaniem, jeden z najlepszych wynalazków, jakich dokonano w motoryzacji w kwestii bezpieczeństwa – i dziwię się, że jeszcze nie jest standardem w każdym aucie. To naprawdę bardzo dobrze zrealizowana koncepcja, która przyda się każdemu kierowcy – również tym doświadczonym.
Zostań na swoim pasie
Niestety, działania drugiego systemu, który sprawdzałem, nie da się uwiecznić na zdjęciach, ani nawet na filmiku. Trzeba go po prostu poczuć. To Lane Keeping Aid – czyli pomoc w utrzymywaniu się na swoim pasie. Pomysł jest prosty: kiedy jedziemy odpowiednio szybko, między 65 i 200 km/h, i zboczymy z pasa na linię, system najpierw "przytrzyma" kierownicę w miejscu, a jeśli zabraknie naszej reakcji i auto dalej będzie zbaczać z kursu, auto samo skoryguje kierownicę i przywróci nas poprawną pozycję na pasie.
Niestety, działania drugiego systemu, który sprawdzałem, nie da się uwiecznić na zdjęciach, ani nawet na filmiku. Trzeba go po prostu poczuć. To Lane Keeping Aid – czyli pomoc w utrzymywaniu się na swoim pasie. Pomysł jest prosty: kiedy jedziemy odpowiednio szybko, między 65 i 200 km/h, i zboczymy z pasa na linię, system najpierw "przytrzyma" kierownicę w miejscu, a jeśli zabraknie naszej reakcji i auto dalej będzie zbaczać z kursu, auto samo skoryguje kierownicę i przywróci nas poprawną pozycję na pasie.
Z początku miałem co do LKA sporo obaw. Przede wszystkim – kiedy system będzie wiedział, że to nie ja właśnie próbuję zjechać w bok? Czy w sytuacji, gdy trzeba będzie nagle ominąć przeszkodę i zakręcę kierownicą, system przywróci mnie prosto na nią?
Obawy te szybko się rozwiały. Oczywiście, LKA nie reaguje, jeśli włączymy kierunkowskaz do zmiany pasa. Nie włączy się też, jeśli gwałtownie skręcimy kierownicą przy omijaniu przeszkody. W jaki sposób Lane Keeping Aid rozumie, że właśnie szarpnąłem kierownicą, bo musiałem coś ominąć – nie wiem. Ale sprawdziłem to kilka razy i nigdy nie miałem z tym problemu.
W efekcie LKA włącza się tylko wtedy, kiedy już rozpędzeni zaczniemy delikatnie, ale konsekwnetnie wjeżdżać na linię między pasami. Wówczas najpierw czuć pod kierownicą swoiste drżenie – to przytrzymanie, które ma powstrzymać przed dalszym zjeżdżaniem na drugi pas. Jeśli zaś na to drżenie nie zareagujemy i nie wrócimy na odpowiedni tor jazdy, auto samo skoryguje kierunek jazdy. Brzmi prosto i takie też jest. System gubi się czasem tylko na drogach, gdzie po robotach nie usunięto żółtych pasów roboczych - ale to akurat mały problem i nie zawsze tak się dzieje.
Lane Keeping Aid będzie przydatny głównie w trasie. Na dalekie dystanse – szczególnie na poruszanie się po europejskich autostradach – jest to dobre rozwiązanie, które na pewno pozwoli uniknąć wielu wypadków. W mieście rzadko mamy okazję jeździć powyżej 60km/h, ale w Warszawie, w takich miejscach jak Trasa Łazienkowska czy Trasa Siekierkowska, LKA sprawdzał się zupełnie dobrze. A przecież u wielu kierowców normalne jest, że w trakcie jazdy odbierają telefony, piją, uspokajają dzieci i w efekcie tracą panowanie nad kierownicą, a ich auto zaczyna zbaczać z drogi. LKA w takich sytuacjach ma idealne zastosowanie.
W połączeniu z City Safety i światłami High Active Beam – które opisywałem w poprzednim tekście – z maszyn Volvo naprawdę robią się samochody, w których trudno o wypadek. Niestety, kierowcy nadal nie zawsze doceniają takie rzeczy - wolą skupić się na mocnym silniku czy skórzanej tapicerce, zamiast dopłacić nieco za bezpieczeństwo. Według analiz organizacji motoryzacyjnych takie systemy bezpieczeństwa mogą podnosić cenę auta nawet o 20 proc. - ale czy zdrowie i życie mają jakakolwiek cenę?
Finanse to także jeden z problemów w upowszechnianiu rozwiązań Volvo. Czujniki i kamery kosztują i nie każda marka chciałaby się na to zdecydować, bo zależy jej na zdobyciu jak największej liczby klientów, a nie na tym, by byli oni bezpieczni. Na szczęście technologie szybko idą na przód i miejmy nadzieję, że już za kilka lat w większości nowych aut będzie można korzystać z takich rozwiązań - tym bardziej, że wszystkie z nich można dowolnie włączać i wyłączać, w zależności od sytuacji i potrzeb. Obyśmy przynajmniej doczekali, jak BLIS stanie się standardem.