Francuzi wreszcie się doczekali i Nicolas Sarkozy nieśmiało przyznał, że wkrótce zgłosi swoją kandydaturę w zbliżających się wyborach prezydenckich. Fakt, że tego nie zrobił nie przeszkadzał mu od dłuższego czasu prowadzić kampanii. Teraz jednak zabiera się za nią na poważnie. I jak zwykle u Sarkozy'ego robi się bardzo ostro.
Nie dla gejów, nie dla emigrantów, nie dla obiboków - mówi popularny Sarko w przeddzień boju o reelekcję. Kolejną kadencję lat na fotelu prezydenta V Republiki mają mu zapewnić wartości. Tradycyjne, konserwatywne, prawdziwie francuskie. Takie, które Nicolas Sarkozy wyznaje... znowu.
Na lewo bez szans, więc trzeba zadbać o skraj prawicy
Wygląda bowiem na to, że urzędujący prezydent zwlekał ze zgłoszeniem swojej kandydatury tak długo, ponieważ sondowano, jaki wizerunek może dać mu większe szanse na sukces. Jeszcze w połowie ubiegłego roku mówiono na przykład, że spore szanse na poparcie we Francji ma postulat legalizacji związków homoseksualnych. Watykan stał już na skraju zawału, że najstarsza córa Kościoła znowu go zawiedzie. Dzisiaj Sarkozy twardo mówi, że to nie mieści się w świecie jego wartości.
Najwidoczniej okazało się więc, że jego najpoważniejszy przeciwnik - socjalista Francois Hollande jest już tak silny, iż na lewicy nie ma sensu szukać ani jednego głosu. Przydadzą się tymczasem te głosy, które dzisiaj należą do trzeciej w sondażach nacjonalistki Marine Le Pen. W wywiadzie, który ukarze się w jutrzejszym "Le Figaro Magazine" Nicolas Sarkozy zapędził się w konserwatyzmie tak, że część nacjonalistów być może zastanawia się nawet, czy Le Pen nie jest kandydatką liberalną.
"Sezon na wartości"
To oczywiście przesada, ale trudno powstrzymać się od drobnej zgryźliwości słuchając francuskiego prezydenta. - W tych niespokojnych czasach, kiedy nasze społeczeństwo potrzebuje punktów odniesienia, nie sądzę, że powinniśmy mącić wizerunku podstawowej instytucji społecznej, jaką jest małżeństwo - mówi dwukrotny rozwodnik.
Ten syn węgierskiego imigranta już jako minister spraw wewnętrznych wziął na celownik też tych, którzy tak, jak jego ojciec szukają nad Sekwaną lepszego życia. Między innymi dzięki temu wygrał pierwsze wybory. Ostry kurs wobec imigrantów ma pomóc i teraz. Sarkozy ostrzega więc przed multikulturalizmem i zamierza wprowadzić nowe kryteria, które utrudnią obcokrajowcom uzyskanie obywatelstwa w związku z poślubieniem obywatela Francji.
Ciężkie czasy czekają też trwale bezrobotnych, którzy utrzymują się z pobierania zasiłku. Prezydent obiecuje Francuzom, że zweryfikuje, kto na to naprawdę zasługuje, a kto państwo po prostu oszukuje.
Wiem, ale nie powiem...
Potwierdzając w rozmowie z "Le Figaro Magazin", że ma zamiar startować w wyborach, Nicolas Sarkozy nie dał się jednak skusić, by podać dokładną datę ogłoszenia kandydatury. Wszystko wskazuje, że zrobi to już w najbliższą środę, a najpóźniej 19 lutego, gdy w Marsylii odbędzie się pierwsza konwencja kierowanej przez niego partii UMP.