Jeśli homoseksualista pomaga drugiemu człowiekowi, zawsze musi mieć w tym jakiś ukryty cel. Przecież gej nie może wykazać się ludzkim odruchem... Brzmi kuriozalnie? Nie dla posła Prawa i Sprawiedliwości Zbigniewa Girzyńskiego. W niezwykle krytyczny sposób jeden z liderów polskich konserwatystów odniósł się do gestu, który wobec jego ciężko chorego kolegi z partii wykonał poseł Twojego Ruchu Robert Biedroń.
Popularny działacz na rzecz tolerancji postanowił bowiem oddać krew dla zmagającego się z ostrą białaczką posła Artura Górskiego. Tego samego, który jest w Sejmie znany z najbardziej agresywnych wobec mniejszości seksualnych opinii. - Homoseksualizm nie powinien być uznawany za zwyczajną skłonność do grzechu, gdyż przewyższa je wszystkie w nikczemności. To grzech wołający o pomstę do nieba - potrafi grzmieć z mównicy sejmowej polityk PiS.
Robert Biedroń uznał jednak, że w obliczu choroby Arturowi Górskiemu wypada pomóc i postanowił oddać krew dla polityka PiS. - Krew nie ma światopoglądu, nie wyznaje żadnej religii, nie ma orientacji seksualnej - tłumaczył pytany o powody pomocy okazanej najzacieklejszemu przeciwnikowi. Biedroń znalazł się zresztą w grupie zaledwie trzydziestu parlamentarzystów, którzy odpowiedzieli na dramatyczny apel Górskiego. Ponad czterystu pozostałych nie znalazło na to czasu.
Zbigniew Girzyński goszcząc na antenie TVN uznał jednak, iż więcej krytyki należy się dziś homoseksualnemu posłowi, który pomóc konserwatyście zechciał. Co więcej, wciąż zachęca do tego innych. W ocenie polityka PiS, Biedroń oddał krew dla Górskiego tylko po to, by zbić kapitał polityczny. - To happening - stwierdził Girzyński.
O wiele więcej uwagi niż na nagłośnienie apelu o zbiórkę krwi polityk postanowił poświęcić temu, by z jego partyjnego kolegi nie robić "kolejnego białaczkowego celebryty". Poseł Girzyński nie zapomniał również zasugerować, że pomoc dla Artura Górskiego może zakończyć się przecież fiaskiem. - On ma pół na pół szanse... - przypominał.
I kolejny raz zdaje się, że wiele racji miał kard. Richelieu. "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam" - modlił się francuski mąż stanu.