Warszawski Służewiec to największe zagłębie biurowe w Polsce. Jak na ironię, to też najgorzej zaplanowana dzielnica w Warszawie. Metro daleko, główna ulica - Wołoska, od lat jest nieustannie poszerzana. Dlatego pracownicy biur muszą parkować gdzie tylko można - nawet na jezdni.
- Kiedyś Cię znajdę, znajdę Cię - śpiewała kiedyś piosenkarka Reni Jusis w refrenie swojej piosenki o tym samym tytule. Codziennie mogą ją powtarzać kierowcy, którzy wybrali się na Służewiec i godzinami szukają miejsca do zaparkowania. Ostatecznie zostawiają samochód na chodniku, trawniku lub nawet na jezdni.
Wszystko przez to, że ta część warszawskiej dzielnicy Mokotów należy do najszybciej rozwijających się w w kraju. W ciągu ostatnich 15 lat powstało tam ponad milion metrów kwadratowych biur. W tym czasie w Krakowie i we Wrocławiu razem powstało ich tyle samo.
Rzesza prawie 100 tysięcy osób, która codziennie przyjeżdża tam do pracy, częstoj dojeżdża własnym autami. Nie wszystkie okoliczne budynki mają jednak parkingi podziemne, niektóre tylko naziemne. Tak budowało się w początkach Służewca, bo wtedy miejsc było co niemiara. Najnowsze biurowce są już lepiej zaplanowane. Ale i tak firmy-najemcy bardzo często oszczędzają i nie wykupują wystarczającej ilości miejsc dla pracowników. Parkingi przez to bywają puste. Niektórzy decydują się wynajmować miejsca bezpośrednio od właściciela, co sporo kosztuje.
- Służewiec to rzeczywiście prawdziwe zagłębie biurowe. Znaleźć miejsce parkingowe to nie lada problem. Osoby pracujące w moim biurowcu na Domaniewskiej najczęściej zostawiają samochód w Galerii Mokotów. Najbliższe miejsce, gdzie mogą bowiem zostawić samochód na ulicy znajduje się kilometr stąd. Podobnie robią pracownicy innych biur. Już teraz trudno jest gdzieś zaparkować. A jak zamkną galerię, to będzie dopiero armagedon - podkreśla Maciej Stolarczyk, dziennikarz "Polska The Times".
Pracownicy często nie mają wyboru - muszą dojeżdżać do pracy samochodami. Nie jest to forma ich kaprysu. Służewiec, pod względem komunikacyjnym, jest jednym z najgorzej zaplanowanych miejsc w Warszawie. Z dala od metra, punktów przesiadkowych. Ponadto są firmy, które udostępniając swoim pracownikom samochody służbowe, wymagają jednocześnie, by z nich korzystali.
Parkujący na dziko to także okazjonalni kierowcy - klienci, kontrahenci, dostawcy. Nie przesiądą się do komunikacji miejskiej, bo ich praca polega na codziennym korzystaniu z auta. A skoro miejsc do zatrzymania go jest mało, to tym bardziej nikt im ich zaoferuje. Problem jest więc trudny do rozwiązania.
- Wiele osób zostawia wozy na pobliskiej ulicy Postępu. Problem w tym, że stamtąd straż od jakiegoś czasu namiętnie odholowuje wozy. Słyszałem, że ludzie buntują się przeciwko takim działaniom strażników. Twierdzą bowiem, że w ten sposób mundurowi nie utrzymują porządku, tylko znaleźli sobie łatwe źródło dochodów - opowiada Stolarczyk.
Do niedawna pewnym wyjście dla kierowców było zostawienie pojazdu na parkingu Galerii Mokotów. Dodatkowo nie trzeba było za to płacić. Ale zarządca centrum handlowego postanowił przerwać ten proceder.
- Nie oferujemy usługi parkowania. Nasi klienci krótkoterminowi narzekają, że nie mają gdzie zostawić samochodu. Dlatego od maja korzystanie z naszego parkingu będzie płatne - mówi Paweł Klimczak, dyrektor Galerii Mokotów.
Trudno znaleźć odpowiedzialnych za horror kierowców na Służewcu. Teoretycznie odpowiada za to Pan Marek Mikos, szef Biura Architektury i Planowania Przestrzennego miasta Warszawy. Sam nie chce komentować jednak sprawy, a jego pracownicy przełączają do Biura Drogownictwa i Komunikacji, które przerzuca odpowiedzialność
na władze Mokotowa.
Rzecznik prasowy Mokotowa, Jacek Dzierżanowski, przekonuje, że dzielnica postara się zareagować na problemy kierowców.
- Mamy w planach budowę nowych parkingów, które do nas należą. Będziemy to robić w miarę naszych możliwości i środków - mówi ogólnikowo Dzierżanowski. Odsyła także z powrotem do władz miasta. - To oni wydali pozwolenie na budowę okolicznych biurowców - twierdzi rzecznik. I koło się zamyka.
Wydaje się, że na Służewcu jest po prostu za dużo biurowców. Dopóki nie będzie sensownej alternatywy komunikacyjnej dla ich pracowników i osób dojeżdżających, dopóty znalezienie miejsca parkingowego będzie prawie nieosiągalne.
A Wy jak dojeżdżacie do pracy? Czy też macie problem ze znalezieniem miejsca do parkowania?