Arcybiskup Józef Michalik stanie przed sądem za słowa o pedofilii? Wykluczone – przekonuje karnista prof. Marian Filar, którego zapytaliśmy, jakie szanse ma działaczka Twojego Ruchu, która pozwała duchownego. – Jego wypowiedź musiałaby być bardziej precyzyjnie adresowana. Fakt, że jakaś przeciętna Kowalska czuje się feministką, nie uprawnia jej do generalnego powoływania się na feminizm i domagania się odszkodowania – mówi ekspert.
Małgorzata Marenin, kielecka działaczka feministyczna i szefowa lokalnych struktur Twojego Ruchu, pozywa abp. Józefa Michalika za wypowiedź o pedofilii. Pana pierwsze wrażenie – ma szanse czy nie?
Oczywiście, że nie. Nie wystarczy podszyć się pod abstrakcyjne słowa arcybiskupa i twierdzić, że zostało się pomówionym. Duchowny musiałby konkretnie powiedzieć, że ta i ta osoba zachowuje się w określony sposób, jego wypowiedź musiałaby być bardziej precyzyjnie adresowana. Tutaj mamy potencjalnego adresata – panią, która twierdzi, że jeśli arcybiskup mówił o dzieciach z rozbitych rodzin, to także jej się tyczy, bo ona sama wychowuje dziecko. To za mało. Poza tym, trzeba też, by pomawiający miał zamiar, a tutaj trudno o takim mówić.
Co powiedział abp. Michalik?
"Karygodne są nadużycia dorosłych wobec dzieci, o których wciąż mówią media. Jednak nikt nie zwraca uwagi na przyczyny tych zachowań: pornografia i fałszywa miłość w niej pokazywana, brak miłości rozwodzących się rodziców i promocja ideologii gender"
"Wielu molestowań udałoby się uniknąć, gdyby relacje między rodzicami były zdrowe. Często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga"
"[Feministki] Promują aborcję i walczą z tradycyjnym modelem rodziny i wierności małżeńskiej. Ideologia gender budzi słuszny niepokój, jako że odchodzi od praw natury, promuje tzw. związki małżeńskie między osobami jednej płci. Walczy o prawo legalizacji adopcji dziecka przez takie pary, a ostatnio wkracza do przedszkoli i szkół z instrukcąa o tym, że należy od najmłodszych lat wygasić w dziecku poczucie wstydu i pouczyć je o możliwości czerpania cielesnych przyjemności wbrew etyce naturalnej. A nawet o możliwości manipulowania płcią, aż do dowolnego, wielokrotnego wyboru obranej płci"
Małgorzata Marenin pisze w pozwie, że arcybiskup pomówił ją nie tylko jako samotną matkę, ale też przedstawicielkę ruchu feministycznego. Jeśli arcybiskup mówił o feministkach, to jest chyba bardziej sprecyzowana grupa adresatów?
To nic nie zmienia. Fakt, że jakaś przeciętna Kowalska czuje się feministką, nie uprawnia jej do generalnego powoływania się na feminizm i domagania się odszkodowania. Wystąpienie abp. Michalika musiałoby być tak skonstruowane, że każdy kto się przysłuchuje, wiedziałby, że chodzi właśnie o Kowalską i mógłby ją zidentyfikować. Gdyby wszyscy, którzy czują się pokrzywdzeni, biegali za każdym razem do sądu, mielibyśmy masę bezsensownych spraw.
Gdyby jednak do takiego procesu doszło, to fakt, że hierarcha przeprosił, miałby jakiekolwiek znaczenie?
Na pewno nie jest tak, że to, że przeprosił, oznacza, iż przyznał się do winy. Z tego nie może płynąć żadna konkluzja, bo tak jak abstrakcyjnie wypowiedział się o pedofilii, tak też abstrakcyjnie skierował swoje przeprosiny. Z drugiej strony, to było ładne zachowanie, więc przed sądem może byłaby to okoliczność sprzyjająca arcybiskupowi.
A to, że za Michalikiem stoi potężna instytucja Kościoła?
Oczywiście, potencjał instytucji odgrywa sporą rolę, więc na pewno miałoby to znaczenie. To nie jest tak, że ktoś jest duchownym, więc powiedzieć może wszystko. Ale z drugiej strony muszę dodać, że nie możemy we wszystkim doszukiwać się przestępstwa. Starajmy się zachować zdrowy rozum i nie przesadzać.
W komentarzach czytam, że może ta konkretna sprawa uruchomi lawinę pozwów i księża nie będą już bezkarni.
Przestrzegam przed takim masowym pozywaniem księży, bo to wygląda na próbę wykorzystania sytuacji, która się wykreowała ponad tymi wszystkimi komentatorami. To nie jest w porządku, że nagle znajdzie się tylu fałszywych pokrzywdzonych.
Skoro pan przestrzega, to może jednak jest coś prawdy w tezie o bezkarności duchownych.
Może kiedyś tak było, ale teraz nie zauważam, by Kościół wciąż funkcjonował jako taka święta krowa. Według mnie odpowiedzialność karna księży za słowa takie jak arcybiskupa Michalika to nie jest problem, o którym powinniśmy jakoś gorąco dyskutować. Bo w takiej dyskusji brakuje zdrowego rozsądku.
To co mają zrobić np. rodzice dzieci poczętych z in vitro, kiedy czują się pokrzywdzeni słowami duchownych w tym temacie?
In vitro to trochę co innego. Jeżeli duchowny mówiłby abstrakcyjnie o dzieciach poczętych z in vitro, że np. są one gorsze niż pozostałe, to tutaj jest prostsza personifikacja, łatwiej wskazać adresata tych słów. Jeszcze raz powtarzam: Kościół to nie jest święta krowa, ale rozsądek niech decyduje przede wszystkim.