
Wpływowe homoseksualne lobby w Watykanie to mit? Tak wynika z informacji płynących z Włoch. Nie znaczy to jednak, że wśród kościelnych dostojników nie ma gejów. Niektórzy twierdzą nawet, że homoseksualne skłonności ma od 20 do 60 procent wszystkich księży. Jednak pojawiły się głosy, że opowieści o łatwiejszej ścieżce kariery dla watykańskich gejów należy włożyć między bajki.
„Lobby gejowskie” oznacza coś innego niż nam się wydaje. W Watykanie można spotkać wielu homoseksualnych prałatów i księży, którzy zajmują wysokie stanowiska. Wszyscy jednak mieszkają w sekretnej nibylandii, ponieważ oficjalnie homoseksualizm jest zakazany.”
Dziennikarz „Vanity Fair” sam nie był w stanie określić ilu jest homoseksualistów wśród księży. Powołał się na statystyki, które cytował w jednej ze swoich książek ojciec Donald Cozzens. Wynika znich, że od 20 do 60 procent wszystkich katolickich duchownych jest gejami. Tyle, że to wcale nie świadczy o tym, że dzięki temu geje mają poparcie innych homoseksualistów w Kościele.
Gross podzielił homoseksualnych księży na trzy grupy. Ci z pierwszej nikomu się nie ujawniają i nie łamią ślubów czystości. Druga grupa da pewne sygnały na to, że są homoseksualistami, czasami poinformuje inne osoby o swojej orientacji. Jest jeszcze trzecia grupa: ci, którzy po prostu prowadzą podwójne, sekretne życie.
„Czasami ci duchowni zostają zdemaskowani. Zazwyczaj dokonuje tego włoska prasa. W 2010 roku pewien heteroseksualny dziennikarz przez prawie miesiąc udawał, że żyje w związku z pewnym gejem. Dzięki temu zwabiał homoseksualnych księży, a następnie ujawniał ich w różnych gorszących sytuacjach seksualnych”.
Dziennikarz informuje, że wśród kościelnych gejów można znaleźć kardynała, który jest w związku z bardzo znanym protestanckim duchownym. Wspomina także o pewnym hierarsze przezywanym „Jessica”, który słynie z podrywania 25-letnich kleryków. Jeden z jego ulubionych tekstów, którym zagaduje potencjalnych kochanków brzmi: „Chcesz zobaczyć łóżko Jana XXIII?”.
Grossowi udało się dowiedzieć, że istny boom wśród homoseksualnych duchownych przyszedł wraz z rewolucją seksualną. Wtedy księża łatwiej poznawali kochanków. Dziennikarz usłyszał o tym, podczas rozmowy z mnichami gejami, którzy opowiedzieli mu o latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
"W tamtych czasach niezwykle popularnym miejscem schadzek gejów było rzymskie Monte Caprino, które traktowano jako małe homoseksualne miasteczko. Miejsce to było idealne, gdyż wszędzie były krzaki. Tyle, że korzystali na tym także rabusie, którzy napadali na homoseksualnych księży.
Jeden były kleryk wspomniał dziennikarzowi „Vanity Fair” o tym, jak przed laty został okradziony i pobity przez trzech mężczyzn. Choć mnóstwo innych gejów przypatrywało się napaści, nikt nie zareagował. Wszyscy obawiali się, że ktoś ujawni ich tożsamość. Gdy bandyci uciekli, zakrwawiony kleryk z żalem krzyknął w kierunku współbraci: „Było ich tylko trzech, a nas trzystu”.
W tym przypadku dziennikarz „Vanity Fair” posuwa się bardzo daleko i próbuje doszukać się drugiego dna. Sugeruje, że sam Benedykt XVI może być homoseksualistą. Co na to wskazuje? Według Grossa m.in. zamiłowanie papieża do mody i... determinacja do zwalczania homoseksualistów. Dziennikarz argumentuje, że podobnie postępowali inni hierarchowie, którzy później okazali się być gejami. Ostrym zwalczaniem gejów tworzyli wokół siebie zasłonę dymną.
"Jednym z miejsc w którym można spotkać takich duchownych to sauny gejowskie. Najlepiej przyjść w czwartki, kiedy uczelnie katolickie nie mają zajęć, lub po niedzielnej mszy. Pojawiają się zarówno księża, jak i mnisi. Jednak nie każdy duchowny korzysta z sauny, by odbyć stosunek seksualny. Niektórzy przychodzą tam tylko po to, by poczuć się częścią grupy."
Homoseksualni duchowni dbają o środki ostrożności. – Bardzo łatwo przemycać osoby do swojej celi, ale niech to będzie osoba z zewnątrz. No i nie wolno się spotykać z tymi osobami o stałych porach. Choć w celach można robić różne rzeczy to należy stosować zasadę, że nie uprawiasz seksu z nikim z zakonu. Wiadomo, że żyjemy "w domu wielkiego brata", więc tu każdy natychmiast nabrałby podejrzeń i wiedziałby kto z kim i gdzie. Lepiej tego nie ujawniać – powiedział jeden z homoseksualnych zakonników.
„Kiedyś przychodziło do mnie mnóstwo kleryków – przepiękni chłopcy – bawili się w naszym barze. Od czasu do czasu korzystano z naszych usług. Proszono nas, byśmy w ich klasztorach, czy seminariach organizowali imprezy. Dziś nikt do nas nie przychodzi. Część się boi, że ktoś ich nakryje, a inni swoich kochanków znajdują przez internet”
Po rozmowach z dziennikarzami pracującymi w Watykanie „Vanity Fair” odkryło, że częściej ze swoim homoseksualizmem obnoszą się najwyżsi hierarchowie. Jeden z rozmówców Grossa wyjaśnił dlaczego: – Wszystko ci wolno bo jesteś księciem kościoła. Jeśli zaufano ci na tyle, że jesteś u szczytu władz Watykanu, to wiadomo że będziesz miał większe możliwości, by naginać wszystkie zasady – mówił czołowy reporter przy Rzymskiej Kurii.
Tyle, że naginanie zasad niekoniecznie musi oznaczać złamanie ślubów czystości. Wielu duchownych uważa, że celibat pozwala zadowalać oczy pięknymi widokami. Istnieją przesłanki, że biskupi i kardynałowie osobiście dobierają przystojnych mężczyzn na pracowników Watykanu. Wspominał o tym pewien świecki homoseksualista, który często pojawia się w interesach w Watykanie. Pewnego razu spotkał tam chłopaka, którego znał jako striptizera w gejowskim klubie. Chłopak był pracownikiem ochrony.
"Choć sami geje mówią, że papież Franciszek swoimi ostatnimi słowami daje sygnał, że czasy dla homoseksualistów mogą się zmienić, to nikt nie jest w stanie powiedzieć jaka czeka ich przyszłość. Niektórzy mówią, że łatwiej wskazać zwycięzcę w totolotka."
Jednego dziennikarz „Vanity Fair” zdaje się być pewien. Większość homoseksualnych duchownych mimo wszystko nie odejdzie z kościoła. Zbyt wiele by stracili. Mówił o tym Grossowi 60-letni mnich, który przyznał, że zakochał się w drugim mężczyźnie, ale nie ma zamiaru opuszczać swojego zgromadzenia. – Jestem stary, nie mam żadnych oszczędności. Nie mogę tak po prostu odejść. Nie mam za co. Chyba tylko wygrana w totolotka by tę sytuację zmieniła – zakończył.
źródło: Vanity Fair

