Głosowanie nad referendum w sprawie 6-latków postawiło na szali koalicję PO-PSL. A wszystko przez małżeństwo, które niestrudzenie walczyło o swoje prawa i o referendum w sprawie sześciolatków do ostatniej chwili. Karolina i Tomasz Elbanowscy podzielili polityków, publicystów, dziennikarzy. Jak to się stało, że zwykłe małżeństwo z dziećmi wywołało taki ferment na scenie politycznej?
W czwartek 7 listopada mówiło się głównie o tym, czy koalicja PO-PSL upadnie po głosowaniu nad referendum w sprawie 6-latków. Istniało duże ryzyko, że w Sejmie przegłosowane zostanie zorganizowanie referendum, czego Platforma Obywatelska – choć inicjatywa pochodziła od obywateli właśnie – bardzo nie chciała.
PO jednak musiała w tej sprawie zdać się na swojego sojusznika. Tymczasem okazało się, że w PSL-u mogą znaleźć się posłowie, którzy się wyłamią i zagłosują za referendum. Wiele osób przewidywało, że byłby to koniec koalicji, a przynajmniej jej poważny kryzys. A to wszystko w dużej mierze przez państwa Elbanowskich – ludzi, którzy zainicjowali całą akcję i o referendum walczyli do ostatniej chwili. Nie bali się nawet wziąć do Sejmu swoich dzieci.
Od Legionowa do Sejmu
Mają sześcioro dzieci. Siódme w drodze. Najstarsza z nich, Noemi, niedługo idzie do szkoły. To jeden z głównych powodów, dla których Elbanowscy tak zaangażowali się w walkę o referendum i akcję "Ratuj Maluchy". I wbrew pozorom to nie Karolina, a Tomasz Elbanowski założył stronę ratujmaluchy.pl w 2008 roku i to wtedy małżeństwo rozpoczęło długą drogę do wystąpień w Sejmie i licznych nagłówków w mediach.
Z początku działali tylko w Legionowie – tam mieszkają. W normalnym bloku, a nie żadnej willi. Nie są, jak wiele osób ich oceniało, bogatym małżeństwem, tylko zwykłymi ludźmi. Oboje pracowali w lokalnym piśmie "To i Owo". Tomasz Elbanowski w swojej dziennikarskiej karierze postanowił walczyć z lokalnymi układami i patrzeć na ręce legionowskiej władzy.
W swojej pracy odniósł spory sukces: o jego tekstach rozmawia całe Legionowo, bo odkrył kilka lokalnych afer. Już wtedy można było w nim zauważyć zacięcie i zaangażowanie do tego, by pokazywać, że władza nie może z obywatelami robić, czego chce.
Ratuj maluchy!
Karolina Elbanowska nie miała wtedy zapędów do ścigania władzy. Pracowała w szkole językowej i poświęcała się macierzyństwu. W 2008 roku, kiedy mieli już w drodze czwarte dziecko, postanawiają aktywnie walczyć o sprawy edukacji. Wraz z kilkoma znajomymi tworzą stronę ratujmaluchy.pl. Wtedy nikt jeszcze nie podejrzewa, że za kilka lat będą dzielić scenę polityczną i społeczeństwo wokół inicjatywy, którą sami stworzyli.
Działają na wszystkich frontach, a najbardziej bulwersuje ich przymus posyłania 6-latków do szkół. Piszą listy do MEN, artykuły do mediów, pod skargą do ministerstwa edukacji zbierają 10 tysięcy podpisów niezadowolonych rodziców – to pierwszy masowy sukces ich akcji. Strona staje się coraz bardziej popularna, a Elbanowscy coraz aktywniejsi w mediach. Powołują fundację Rzecznik Praw Rodzica, której Tomasz zostaje prezesem.
Szkoła to zło?
Wkrótce Elbanowscy rozpętują prawdziwą wojnę przeciwko szkołom i całemu systemowi edukacji. Publikują, jak to nazywają, "raporty" – które jednak w rzeczywistości są zbiorem historii o tym, jak to szkoły gnębią dzieci, jaka młodzież jest w nich nieszczęśliwa. Opowieści mają świadczyć o tym, że podstawówki nie są jeszcze gotowe na przyjęcie 6-latków i że nie można zmuszać rodziców do wysyłania tam swoich pociech. W "raportach" sporo też jest opinii rodziców. Wkrótce fundacja zaczyna wypuszczać filmiki promocyjne – w podobnym tonie.
MEN z początku bagatelizował sprawę. Wydawało się, że dwoje rodziców może niewiele zdziałać, bo nawet jeśli uda im się zmobilizować mieszkańców Legionowa, to przecież ich idea na pewno nie rozniesie się na całą Polskę. Jeśli ministerstwo tak myślało, był to karygodny błąd.
Gdy wreszcie MEN zaczął odpowiadać na ataki Elbanowskich, przypominało to walkę Dawida z Goliatem. I wszystko potoczyło się jak w mitologii: wielkie ministerstwo nie było w stanie zniwelować niezadowolenia rodziców, które młode małżeństwo potrafiło kumulować i przetwarzać, a potem pokazywać światu w mediach.
Jak zarobić na 6-latkach
Doświadczenie dziennikarskie niewątpliwie pomogło Elbanowskim – bo w świecie mediów poruszają się wyjątkowo sprawnie. Są i na Facebooku, i na YouTube. Przyciągają coraz więcej osób, mają coraz większą siłę rażenia. A MEN wciąż patrzy na nich jak sparaliżowany, nie potrafi sensownie odpowiedzieć na "raporty" i akcję promocyjną.
Wizja dzieci w szkołach, jaką roztacza to młode małżeństwo, jest niemalże apokaliptyczna. Jedynie Dominice Wielowieyskiej z "Gazety Wyborczej" udało się ostatnio sensownie wypunktować "raporty" Elbanowskich. Na dziennikarkę zaraz posypały się z prawicy gromy, chociaż jej tekst był zupełnie obiektywny w ocenie tego, jak wyglądają polskie szkoły.
Warto przy tym zaznaczyć, że przez cały czas Elbanowscy łączą pracę, wychowanie dzieci i aktywność obywatelską. Zarazem jednak fundacja staje się... źródłem ich utrzymania. Jak podawał "Newsweek", najwięcej pieniędzy fundacja wydawała na wynagrodzenia. Sam Elbanowski dostawał dzięki temu miesięcznie 7,4 tysiąca złotych. To niewątpliwie lepsza pensja niż w lokalnych mediach.
2013 – rok Elbanowskich
Elbanowscy najbardziej rozkręcili się w 2013 roku. Wtedy cała ich akcja nabrała rozpędu, fundacja zatrudniła kilka osób. Do działań promocyjnych zaprzęgani są celebryci: Marcin Dorociński, Katarzyna Cichopek. Jednocześnie Elbanowscy nie przestają roztaczać mrocznej wizji tego, co dzieje się z 6-latkami, które poszły do szkół w tym wieku. Media próbowały przypisać ich do jakiejś opcji politycznej, ideologii, ale Elbanowscy nie dają się zaszufladkować. Jak deklarują, chcą tylko i wyłącznie walczyć o dobro dzieci.
Swoje teksty poświęcają im Wojciech Olejniczak, Krystyna Kofta, Tomasz Lis. Prawica zaczyna uwielbiać Elbanowskich, ich inicjatywę popiera sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Mimo to, małżeństwo cały czas podtrzymuje, że z polityką ani ideologiami nie są związani – i faktycznie, trudno jest znaleźć dowody na to, by było inaczej.
Oczywiście, niektóre osoby z fundacji miały powiązania polityczne, ale raczej na niskich szczeblach. Trudno też uznać, że Elbanowscy są "tubą katoprawicy", jak niektórzy pisali o nich w komentarzach, bo tematyki Kościoła w ogóle nie poruszają. Naturalne jest, że jeśli w swojej sprawie małżeństwo niejako wojowało z rządem, to opozycja ich poprze – ale niemądre jest zakładanie, że Elbanowscy takiego politycznego poparcia łaknęli.
Stali się na tyle popularni, że zaczęły się nimi interesować media i politycy. Elbanowscy przemawiali nawet na sejmowej mównicy. Zdaniem niektórych, w sposób uwłaczający godności Sejmu, choć przecież nie takie rzeczy działy się na Sali Obrad. Ci, którzy popierają Elbanowskich, twierdzą jednak, że z obecną władzą inaczej niż ostro się nie da – a co jak co – polityków młode małżeństwo na pewno się nie boi.
Wielka POrażka
Dzisiaj, 8 listopada, Elbanowscy przegrali swoją główną walkę. Podczas głosowania w Sejmie odrzucono pomysł, by zorganizować referendum w sprawie 6-latków. Małżeństwo w rozmowach z dziennikarzami zapewniało potem jednak, że nie spoczną w swojej działalności. Nic dziwnego – zyskali rozgłos, poparcie i zarabiają na tym pieniądze. I nadal, w przeciwieństwie do wielu fundacji, udaje im się utrzymać pierwotną ideę na wierzchu.
I choć z tą ideą nie każdy się zgadza i nie każdy ich popiera, to Elbanowskim trudno odmówić zacięcia, zaangażowania i sprawności w zdobywaniu poparcia. Dlatego niezależnie od tego, czy się ich popiera, czy nie, trzeba w nich docenić jedno - pokazali, że można zmobilizować Polaków i całkiem skutecznie walczyć o swoje prawa. A o tym, będąc przyzwyczajonymi do bylejakości polityków, chyba zapomnieliśmy.
To taka bzdura, że ciężko się nawet do tego odnieść . Nam nie chodzi o żadną politykę. Działamy dla naszych dzieci. Ruch jest szeroki. Są w nim czytelnicy "Niedzieli" i tygodnika "Nie", są i dziewczyny z młodzieżówki PO. Jakby pani zapytała, jaka opcja przeważa, odpowiedź jest jasna: przeważają rodzice. CZYTAJ WIĘCEJ
Tomasz Elbanowski
Wypowiedź dla naTemat
Ruch jest szeroki, niezależny od polityki. Łączy rodziców. Bardzo pilnujemy, żeby nasz ruch występował tylko w jednej konkretnej sprawie i nie miał nic wspólnego z partyjnymi sporami, dlatego nie wzięliśmy udziału w Platformie Oburzonych, choć i organizatorzy i dziennikarze koniecznie chcieli nas tam widzieć. CZYTAJ WIĘCEJ
Reszta rodziców chce dla swoich dzieci jak najlepiej. Do tej grupy należy najsłynniejsza i najmodniejsza ostatnio para rodzicieli funkcjonująca jak byt zbiorowy, czyli państwo Elbanowscy. Wyróżniają się tym, że mają mnóstwo dzieci, którym trzeba zapewnić wikt i opierunek. Mają tych dzieci tak dużo, bo są Polakami katolikami, jeśli to lubią, to ok, chwała im za wychowanie obywateli, którzy będą pracowali na ich emerytury.
Ponadto z dzieci da się żyć, zwłaszcza gdy założy się fundację w obronie maleństw z krew w żyłach mrożącą nazwą „Ratujmy maluchy!” i wypłaca sobie całkiem niezłą pensję, przeczytałam, że siedem patyków miesięcznie. Któż by nie chciał ratować dzieci? Zwłaszcza maluchów! Stąd wziął się milion podpisów. CZYTAJ WIĘCEJ
Łukasz Elbanowski
Wypowiedź dla mediów po głosowaniu w Sejmie 8 listopada
My od 5 lat wykorzystujemy wszystkie narzędzia, jakie daje nam demokracja i będziemy dalej to robić. To, co widzieliśmy dzisiaj, to było lekceważenie demokracji. Nawet posłowie w klubach nie mieli możliwości zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem, ze swoją wolą. Część z nich, posłów koalicyjnych, w rozmowach z nami mówiła, że jak nie będzie dyscypliny, to zagłosują za referendum. Premier nie był w stanie dać wolności nawet dwustu osobom. Wszyscy my zostaliśmy dziś pozbawieni prawa wyboru.
Ja przypomnę słowa premiera z przed dwóch tygodni, że "ludzie na końcu zawsze mają rację" i to my na końcu będziemy mieć rację. Premier też powiedział, że tylko czasami potrzeba czasu, żeby to dotarło do takich zakutych łbów jak premiera i ministrów. Widocznie ten czas jeszcze nie nadszedł.