Spotykamy się w cichej sopockiej kawiarence, ale gdy zaczynamy rozmawiać, szybko dochodzimy do wniosku, że lepszym miejscem na rozmowę na takie tematy będzie chyba molo. Tam nikt nie będzie musiał się nam przysłuchiwać, patrząc na nas ze zadziwieniem zmieszanym ze wstydem. Bo w końcu rozmawiamy o... swingowaniu. - To styl życia, którego większość chce spróbować, ale mało kto w końcu się na to odważy - mówią moi rozmówcy.
- Pierwszy raz wpadliśmy na to po takim świetnym seksie. Leżeliśmy i gadaliśmy o fantazjach. I wtedy w pewnym momencie oboje rzuciliśmy, że chcemy jeszcze kogoś - mówi mi Tomek. Trzydziestolatek z Sopotu na co dzień pracuje w jednym z urzędów. Dobrze zbudowany, wysportowany. Podobnie, jak jego partnerka Monika. Razem są od ponad trzech lat. Swingują od dwóch. Jednak gdy ona myślała o urozmaiceniu, nie miała pojęcia, że jej partner takie przeżycia miał już za sobą.
Zacząć trzeba delikatnie
Odrobinę bał się o nich opowiadać wcześniej, ale wtedy się odważył. - Trochę żyliśmy tak z moją poprzednią dziewczyną i współlokatorami ze studenckich czasów. Wtedy zaczęło się od jakiejś mocno zakrapianej imprezy. Zaczęliśmy rzucać sobie wyzwania i skończyło się na tym, że z przyjaciółmi kochaliśmy się patrząc na nich, a oni na nas. Potem to się powtarzało, aż w pewnym momencie moja dziewczyna nagle wypaliła do nich: "no to chodźcie tu!". Nikt nie protestował - wspomina mężczyzna.
To wszystko skończyło się, gdy Tomek rozstał się z poprzednią dziewczyną. Jednak właśnie dzięki tamtej znajomości szybko udało mu się rozwiązać jedyny problem ze swingowaniem, jaki miała Monika. - Jakoś nie chciałam szukać kogoś obcego w sieci, czy tym bardziej iść na imprezę dla swingersów, gdzie można się niezobowiązująco bzyknąć. Wtedy miałam takich ludzi za starych zboczeńców. W sumie taka schizofrenia, bo sama chciałam się trochę zboczyć - wspomina. Wtedy Tomek odświeżył jednak dawną przyjaźń z Martą i Adamem.
- Monia i Tomek zaprosili nas na wyjazd na Kaszuby. Zbierali się dwa dni, aż wreszcie Tomek otwarcie zaczął wspominać dawne czasy. Przy Monice opowiadał, co wyczynialiśmy na studiach. A ona otwarcie zaproponowała, że chce nas. To naprawdę nie trwało długo nim znaleźliśmy się na górze - mówi Adam. Za pierwszym razem bardziej doświadczeni robili wszystko, by to Monika była w siódmym niebie. - Dla mnie swingowanie to od początku nie jakaś obskurna impreza i ludzie, którzy mogą odpychać, a nie podniecać. To dla mnie mnóstwo tylko pozytywnych emocji i delikatności - przekonuje.
Im więcej, tym odważniej
I podkreśla, że pierwszy raz w grupie zawsze musi być delikatny. - Zaczęliśmy od obserwowania siebie, wspólnych pieszczot. Dopiero któryś z kolejnych weekendów był dla mnie pierwszym razem les. Wszystko trzeba robić po kolei. Gdyby za pierwszym razem chłopcy chcieli brać mnie we dwóch na raz, może bym podziękowała na zawsze. Dziś mam za sobą ostrzejsze zabawy, typu bukkake. Polubiłam też rimming, do którego kiedyś nie byłam przekonana - stwierdza Monika.
Właśnie kiedy padają te słowa odwracają się prawie jednocześnie ludzie przy dwóch pobliskich stolikach. - Dlatego chcieliśmy porozmawiać o swingowaniu. Twarze tych ludzi mówią jasno, że mają nas za zboczeńców. A my nikogo nie molestujemy, nikomu nie robimy krzywdy, nie biegamy z gołym tyłkiem po ulicy - tłumaczy Adam. Z Martą chcieliby mówić o tym, jak żyją z przyjaciółmi otwarcie. Tymczasem zrobili to raz i bardzo żałują - Rozwinął się ten temat na jakiejś imprezie z ludźmi z pracy. Ktoś coś rzucił, ktoś się podśmiewał, więc stwierdziliśmy, że my serio wiemy o co chodzi. Od tego czasu jest w tym towarzystwie ostracyzm - żali się.
Jego zdaniem, odraza wobec swingersów bierze się z pornograficznego obrazu tego stylu życia. - Ludzie wyobrażają sobie, że tak żyją tylko jacyś obleśni starzy zboczeńcy i pięćdziesięcioletnie niezaspokojone panie z wielkim biustem... po kolana. Byłem kiedyś na takiej "zorganizowanej" imprezie w jednym z aquaparków i to faktycznie tam wyglądało tak, że obleśni faceci próbowali się szybko rzucić na co ładniejsze młodsze kobiety. Szybko się stamtąd zwinęliśmy - wspomina Adam.
Swingować może każdy, swingersów nie brakuje
Moi rozmówcy przekonują, że większość swinegrsów organizuje sobie tymczasem zabawy we własnym gronie. Wśród zaufanych przyjaciół, a nie dzięki przygodnym znajomościom. - Mamy jeszcze jedną bardzo zaprzyjaźnioną parę. Najliczniejszy weekend jaki sobie urządziliśmy to była impreza na 8 osób. Przyjaciele zaprosili przyjaciół, pobawiliśmy się wtedy w stylu markiza de Sade - opowiada Marta. I natychmiast podkreśla, że nie wyobraża sobie, by podobnie bawić się w gronie znacznie liczniejszym, gdzie nie można być pewnym niczego na temat zdrowia i higieny drugiej osoby. - Najważniejsze jest zaufanie. Takie prawdziwe - mówi.
Wszyscy młodzi sopocianie twierdzą jednak, że na sympatii i zaufaniu wielkie uczucia powinny się kończyć. - To wszystko jest zdrowe, gdy chodzi przede wszystkim o dobry seks. O mocne orgazmy, spełnianie marzeń i fantazji. To nie może być seks dla innych uczuć - przekonują zgodnie Monika i Tomek. A Marta z Adamem dodają, że na wspólnych weekendach pozwalają sobie na więcej niż w małżeńskim łożu. - We dwójkę się po prostu kochamy - stwierdza Adam.
Między miłością a normalnością
Czy to wszystko w ogóle może być uznane za normalne? - Z punktu widzenia normy społecznej na pewno nie. Bo ona nakazuje mieć jednego partnera i dochowywać mu wierności. Norma społeczne oczekuje od nas stabilności, także w życiu erotycznym. I piętnuje każdą taką niestabilność. Szczególnie w przypadku kobiet - mówi seksuolog Aleksandra Jodko. Specjalistka jednocześnie przypomina, że równie ważna w związkach jest norma partnerska. - Ona jest już bardzo szeroka. Mieści się w niej wszystko, co akceptują partnerzy. Dopóki akceptują więc seks z innymi, wszystko jest z nimi OK - zapewnia.
Jednocześnie seksuolog nie ufa zapewnieniom swingersów, że wszystko w ich wspólnym życiu opiera się tylko na czystym seksie. Bo gdy taka grupa jest zamknięta i składa się z kilku zaufanych par, to zawsze jest mowa o poliamorii. - W takiej sytuacji inaczej się nie da. Takim sytuacjom zawsze towarzyszą jakieś głębsze emocje. Bez nich ludzie nie czuliby podniecenia. Na pewno występuje tam pożądanie, a niewielu potrafi odróżnić je od miłości, bo to niezwykle trudne - mówi seksuolog.
Aleksandra Jodko przypomina też, że marzenia o swingowaniu nie zawsze kończą się jak w pikantnej bajce. - Do mojego gabinetu nie raz przychodzą pary, które opowiadają, że zdecydowały się na takie urozmaicenie. Też stawiali tylko na czysty seks, ale nagle pojawiła się nieodczuwana wcześniej zazdrość. A ona zawsze jest oznaką tego, że na rzeczy jest coś więcej - ostrzega seksuolog.