Pieniędzy za nocleg działaczy PO w hotelu w Karpaczu nie wpłacił nikt z partii, ale wrocławski biznesmen Marek Heine. Na pytanie, czy 23 tys. zł przewieziono w reklamówce polityk PO powiedział dziennikarzowi "Newsweeka": "Od razu tworzy pan negatywny obraz… Nie wygląda to może superstandardowo, ale atmosfera przed zjazdem była napięta".
Zjazd dolnośląskiej Platformy Obywatelskiej, na której Grzegorz Schetyna przegrał z Jackiem Protasiewiczem, odbył się w hotelu Sandra w Karpaczu. Spora część delegatów nocowała w hotelu, a rachunek za to opiewał na 23 tys. zł. Pieniądze musiały być wpłacone jeszcze przed zjazdem, więc dwóch działaczy PO wyłożyło pieniądze. Ale jak pisze Michał Krzymowski w "Newsweeku" nie oni je wpłacili.
Do Karpacza przywiózł je Marek Heinke, wrocławski biznesmen i kolega Jacka Protasiewicza, którego matka mieszka niedaleko Karpacza i dlatego biznesmen często tam jeździ. Kiedy Krzymowski pytał, dlaczego to zrobił, Heinke zaprzeczył. Kiedy usłyszał, że "Newsweek" ma dowody wpłaty, próbował bagatelizować znaczenie tego pośrednictwa. Trudno odtworzyć drogę, jaką przebyły pieniądze – okazało się, że politycy PO nie zadbali dobrze o te środki.
Ale zapewniają, że nie złamali prawa i kiedy tylko przelew z konta PO trafi do hotelu, dwaj działacze odzyskają swoje pieniądze. Jednak takie niejasne układy z partią rządzącą, biznesem i sporymi pieniędzmi w tle nie wyglądają najlepiej. Michał Krzymowski pytał skarbnika lokalnej PO, czy pieniądze przywieziono w reklamówce. "Od razu tworzy pan negatywny obraz… Nie wygląda to może superstandardowo, ale atmosfera przed zjazdem była napięta i tak musieliśmy zadziałać. Wszystko odbyło się na totalnym legalu i jest tip-top" – zapewniał Karol Przywara.