Bartosz Kownacki, parlamentarzysta i adwokat, znalazł się w centrum zainteresowania po tym, jak na Facebooku cieszył się, że zapłonęła "pedalska tęcza". Nie opłacało się: ma za to dyscyplinarkę w warszawskiej palestrze, a partia odmówiła mu zgody na występy w telewizji. – Skrajny, zacietrzewiony, a przy tym wyjątkowo przywiązany do pieniędzy – tak w rozmowie z naTemat mówią o nim byli koledzy.
Wygląda na to, że PiS wstydzi się za Kownackiego, który tak ostro wypowiedział się o podpaleniu tęczy na Placu Zbawiciela. Jak poinformował dziennikarz Polsat News Marek Kacprzak, choć poseł chciał skorzystać z zaproszenia do udziału w środowym programie, biuro prasowe partii zablokowało jego występ.
Wyrozumiałości nie okazali też koledzy parlamentarzyści. "Idiotyczny wpis - odcinamy się od wszelkich przejawów chuliganerii i przejawów jej popierania" – stwierdził w RMF FM Joachim Brudziński. Z kolei szef klubu PiS Mariusz Błaszczak "upomniał" Kownackiego i "zobowiązał go do bardziej przemyślanego formułowania swoich wypowiedzi".
Co na to sam zainteresowany? W wywiadzie dla Onetu pokajał się: "Z perspektywy czasu użyłbym innych słów, bo one przyćmiły to, co było sensem mojej wypowiedzi, czyli fakt, że po raz kolejny marnowane są pieniądze publiczne" – powiedział.
Skrajny, ale cichy
Jednak ci, którzy dobrze znają Kownackiego, nie mają wątpliwości, że jego wypowiedź o tęczy nie była jednorazową i przypadkową wpadką. Mówią, że to taki uczeń Macierewicza, który ostrością sądów bardzo przypomina starszego kolegę z PiS. Tyle że po prostu rzadko wypowiada je publicznie.
– To jest polityk skrajny, bardzo zacietrzewiony, a jednocześnie o niskiej kulturze politycznej. Kiedy jeszcze był u nas w klubie, mieliśmy z tym sporo problemów – mówi w rozmowie z naTemat Andrzej Dera, poseł Solidarnej Polski, do której Kownacki należał przez kilka miesięcy (w ostatnich wyborach startował z list PiS, potem przeniósł się do SP, by w lipcu 2012 wrócić do partii Kaczyńskiego).
– Dał się nam też poznać jako człowiek bardzo przywiązany do pieniędzy. Nie ukrywał, że chce politykę przekładać na zarobek. Zresztą, kiedy odchodził do PiS, jasno powiedział, że to dlatego, bo zagrożono mu, że straci zlecenia i pełnomocnictwa do reprezentowania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej – wspomina Dera.
Śladem Antoniego
Inny polityk Solidarnej Polski (prosi o anonimowość) pytany o porównanie Kownackiego i Macierewicza przypomina, że ich współpraca trwa od dłuższego czasu. Mecenas konsekwentnie wspiera hipotezy o zamachu pod Smoleńskiem i broni tzw. ekspertów Macierewicza. "Nie jest prawdą, że te osoby nie są kompetentne w swoich dziedzinach" – mówił na przykład, kiedy "Gazeta Wyborcza" opublikowała kompromitujące ich zeznania z prokuratury.
– Poza tym Kownacki i Macierewicz mają wspólną przeszłość. Obaj należeli do Ruchu Odbudowy Polski [partii skupionej wokół Jana Olszewskiego], obaj grali role w komisji weryfikacyjnej WSI, a teraz ramię w ramię walczą o Smoleńsk – wylicza były kolega Kownackiego.
– Kownacki ma duże zasługi w tej sferze. Przypomnę, że to on bardzo mocno występował publicznie w sprawach ataku na generała Błasika i podniósł kwestię zagubienia obrączki Tomasza Merty – dodaje.
Bój o wiarę
Smoleński mecenas udziela się na jeszcze jednym froncie: walki z "ateizacją Polski". Należy do ścisłego kierownictwa parlamentarnego zespołu, który partia Kaczyńskiego powołała do tego celu. Uczestniczył chociażby w głośnej akcji protestu przeciwko emisji na antenie TVP skeczu o papieżu.
– Pan poseł jest dobry prawnikiem i wspiera nas bardzo mocno, jeśli chodzi o kwestie prawne. Jest również moim bardzo dobrym kolegą i w ramach Prezydium Zespołu przygotowujemy wspólne oświadczenia np. w sprawie profanacji krzyża w Centrum Sztuki Współczesnej czy ataku na naszych hierarchów – opowiada Małgorzata Sadurska z szefostwa zespołu.
To właśnie z krucjatą przeciwko ateizacji powiązać można radość adwokata po spaleniu tęczy. Tok rozumowania jest prosty: tęcza to symbol "pedalstwa", a "pedalstwo" zagraża chrześcijańskim wartościom.
– Te słowa były bardzo dosadne, ale miały na celu pokazać, że ta tęcza jest remontowana za duże pieniądze. Sama nazwa Placu Zbawiciela wskazuje, że obecność takiej instalacji jest nieuzasadniona, gdyż tęcza jest symbolem środowisk homoseksualnych. Zresztą, dziwi mnie, że ta wypowiedź wywołała tak wielki zamęt. Lepiej żeby media skupiły się na profanacji krzyża w CSW – podsumowuje Sadurska.