Na Warsaw Shore fala krytyki spadła jeszcze przed premierą. Chociaż edycje z innych krajów wielu Polaków uznaje za fantastyczne, to polskie wydanie im się – delikatnie mówiąc – nie podoba. A mimo to program bije rekordy oglądalności. My rozmawiamy o tym z Eweliną - jedną z bardziej popularnych i kontrowersyjnych uczestniczek programu. – Ludzie generalnie, tak jak mi ktoś fajnie napisał, "Polaczkują" – ocenia hejterów Ewelina.
Nowy program MTV "Ekipa z Warszawy", znany szerzej jako Warsaw Shore, spotkał się z ogromną krytyką. Szczególnie spadła ona na Ewelinę – dziewczynę, która już w pierwszym odcinku programu przespała się z innym z uczestników. Nie brakowało głosów określających ją niezbyt cenzuralnymi słowami. Czyżby to była tylko hipokryzja Polaków? O tym, między innymi, rozmawiałem z Eweliną.
Stałaś się słynna już w pierwszym odcinku programu. Wyglądało to tak, jak byś przyszła do programu, rzuciła się na faceta i przeszła do rzeczy. A jak było naprawdę, bez montażu i cięć?
Ewelina: Wiesz, to było tak – przyszłam do tego domu, jako szósta. Tam już wszyscy piją, ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić, bo wszyscy wstawieni, a ja trzeźwa. No to też zaczęłam pić, najpierw wódkę, później poszłam jeszcze po wino. Po tym doprawiłam się piwem. Wszystko się zmieszało. Myślałam, że jak posiedzę w wodzie to się trochę ożywię, ale było odwrotnie – tylko bardziej mną zakręciło. I pierwszy dzień wyglądał tak, że jego początek pamiętam, ale tego, co było potem, już nie.
Czyli alkohol Cię pokonał.
Tak, w ogóle nie pamiętałam tej nocy z Pawłem. Dopiero następnego dnia domownicy zaczęli mi opowiadać, co się stało. Wtedy stwierdziłam, że to było przegięcie i że to się nie powinno było w ogóle wydarzyć. Ale z drugiej strony uznałam, że czasu nie cofnę, jestem tylko człowiekiem i też mogę robić głupoty. Chociaż gdybym była trzeźwa, na pewno by się to nie wydarzyło.
A nie uważasz, że Polacy wykazali się w tej kwestii hipokryzją? Wszyscy o seksie mówią, chcą go, uprawiają, w rózny sposób... A Ciebie za to krytykowali.
Nie przejmuję się krytyką i opiniami ludzi, którzy oceniają mnie na podstawie programu, a na co dzień mnie nie znają. Ludzie generalnie, tak jak mi ktoś fajnie napisał, "Polaczkują". Programy z Ekipą z Newcastle czy New Jersey zachwalają, a Warsaw Shore krytykują. A co robili Ci z Newcastle? Była tam Holly, która specjalnie nawet nie kryła się z tym, co robiła facetom, że uprawia z nimi seks. Ale ona miała to gdzieś, a w Newcastle wszyscy robili to, na co mają ochotę. Poza tym, ten program jest o dobrej zabawie, miał w nim być seks, imprezy, alkohol.
Polacy udają świętych?
W internecie każdy udaje świętoszka, chodzi do Kościoła w niedzielę na 11.00 i modli się z ojcem Rydzykiem, a prawda jest taka, że chodzą na imprezy, upijają się do upadłego, wymiotują, ćpają, uprawiają seks w klubach w toaletach, wkładają sobie na parkiecie ręce w majtki. Taka jest prawda, nie da się tego ukryć i uważam, że to, co robimy w tym programie, jest w miarę normalne. W porównaniu do tego, co się dzieje w polskich klubach, to jest nic.
Myślę, że ci, którzy krytykują nas dzisiaj, krytykują zawsze – jak my znikniemy, będzie ktoś po nas, kogo będą hejtować.
No właśnie, spotkaliście się z falą hejtu. Jak się o tym dowiadywaliście? Przecież nie mieliście internetu.
Ja od siostry, koleżanki od mamy inni od znajomych. Mówili nam, co tam piszą o nas w sieci.
I jak zareagowaliście na to wiadro pomyj, które na Was wylano? Jaka była atmosfera po komentarzach do pierwszego odcinka?
Spotkaliśmy się z falą bardzo negatywnych komentarzy i było przykro. Szczególnie gdy czytałam komentarze osób, które znam i wydawały się one w porządku. Kiedyś ktoś mi powiedział, że sprawdzonych przyjaciół kochaj, a niesprawdzonych sprawdzaj. Sytuacja w jakiś sposób ich sprawdziła. Tak jak przed programem wiele osób mnie lubiło, ceniło, tak po programie wielu z nich się odwróciło.
A jak reagowali na hejt faceci? Mniej przejmowali się komentarzami, niż dziewczyny?
Faceci nie przejmowali się tym i chyba wychodzili z takiego założenia, jak ja, że jeśli ludzie ich oceniają po programie to jest to głupie i wynika z zazdrości, że oni cokolwiek osiągnęli, a nie tylko siedzą w internecie i czekają aż będzie można kogoś shejtować.
A nie mieliście takiej refleksji, że teraz będzie gorzej, że po programie będą Was wytykać palcami, że teraz pracodawcy będą na Was krzywo patrzeć?
Przed programem w ogóle nie miałam takiego poczucia. Jak byłam jeszcze w programie, to miałam takie myśli – że jeśli ludzie będą nas tak hejtować, to zostaniemy zniszczeni i nie znajdziemy sobie miejsca w ogóle w Polsce. Myślałam, że może trzeba będzie wyjechać za granicę, zabunkrować się gdzieś gdzie nikt o mnie nie słyszał i o tym programie.
Kiedy to uczucie z Ciebie zeszło i przestałaś mieć wątpliwości?
Hmmm, dużo o tym myślałam i z jednej strony było tak, jak opisałam powyżej, ale z drugiej myślałam sobie, że jestem twardą dziewczyną i kto nie ryzykuje, ten...
... Nie pije szampana? Jak to mawiała Weronika Marczuk, zanim zajęło się nią CBA.
(śmiech) Tak. Pomyślałam, że jednak zaryzykuję, bo jeśli ten program może mi pomóc jakoś w karierze, to muszę spróbować z tej szansy skorzystać.
Na co, w takim razie, liczyłaś idąc do Warsaw Shore? Nie oszukujmy się, to nie był przegląd talentów aktorskich.
Liczyłam, że oprócz dobrej zabawy i przygody, miałam nadzieję też na to, że program pozwoli mi trochę dostać się do show-biznesu, w stronę aktorstwa. Wyobrażałam sobie, że idąc na casting będę miała chociaż odrobinę większe szanse na dostanie roli.
Jeszcze nie sprawdziłaś, czy to zadziała?
Jeszcze nie, ale mam zamiar sprawdzić.
A miałaś jakiś inny pomysł na siebie, na wypadek gdyby program nie wypalił? Wielu komentujących wskazywało, że wszyscy po prostu chcecie zostać celebrytami, bo nic innego nie możecie wymyślić.
Ja nie chcę być celebrytką i nie postrzegam siebie w ten sposób, nawet teraz, kiedy leci program. Oczywiście, podchodzą do mnie ludzie, pytają, robią sobie ze mną zdjęcia i nie mogę powiedzieć, że to nie jest miłe, ale to nie jest mój cel. Chciałabym bardziej skupić się na tym, co chcę robić – i chodzić na castingi, próbować dostawać role.
Gyby program nie wypalił, to na pewno chcę iść na studia. Po liceum dostałam się na studia, kosmetologię, ale zrezygnowałam ze względu na program. Poszłabym więc na kosmetologię i otworzyła coś swojego, salon kosmetyczny.
A nie boisz się, że udział w Warsaw Shore utrudni Ci rozkręcanie biznesu, że nie będziesz traktowana poważnie?
Wydaje mi się, że w tej branży, przy tej pracy, ludzie nie będą patrzeć na mój występ w Warsaw Shore, tylko na to, czy robię im dobry makijaż albo rzęsy.
Rodzina Cię wspierała w trakcie programu? Twoja mama komentowała na Facebooku i dyskutowała z hejterami.
Moja siostra podchodziła do sprawy lajtowo, bo wie jak wyglądają imprezy i tak dalej. O rodzicach mogę powiedzieć, że pomogli mi poradzić sobie z falą hejtu, wspierali mnie w tym dość ciężkim okresie. Są dumni z tego, jak sobie radzę z tym wszystkim i są pod wrażeniem.
I hejterami w sieci też się nie przejmowali, tymi komentarzami o pierwszym odcinku?
Nie. Dla mojego taty to była nawet zabawa odpowiadać hejterom.
Dla Twojej rodziny coś się zmieniło po programie? W końcu Zgierz, z którego pochodzisz, to dość mała miejscowość, wszyscy się znają.
Z tego, co wiem, to dla nich nic się nie zmieniło. Atmosfera w domu jest taka, jaka była przed programem. Może nawet zbliżyliśmy się do siebie, bo zobaczyłam, jak wspierają mnie w takiej trudnej chwili, kiedy spada na mnie krytyka. Nie spodziewałam się, że będą tak stali za mną murem.
Czyli oprócz hejtu w sumie negatywnych skutków nie było. Dzisiaj, po emisji dwóch odcinków, jesteś zadowolona z tego, że zgłosiłaś się i wystąpiłaś w Warsaw Shore?