Wczoraj wybuchła największa afera korupcyjna w historii kraju. Zatrzymanych zostało kilkanaście osób, w tym wiceprezes GUS, urzędniczka MSZ i Janusz J., związany ze spółką, która wygrywała państwowe przetargi. Jak się okazuje, J. jest partnerem życiowym pracownicy Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
CBA twierdzi, że przetarg na obsługę polskiej prezydencji w UE był ustawiony. A było o co walczyć, bo wartość przedsięwzięcia wynosiła 34 miliony złotych. Poza urzędniczką MSZ - odpowiedzialną w ministerstwie za przetargi - i Januszem J. powiązanym z firmą, która wygrała przetarg, CBA zatrzymało 18 osób, w tym wiceprezesa GUS.
Teraz "Rzeczpospolita" ujawniła, że J. i urzędniczka z MSZ byli... parą. Co prawda, nie umniejsza to ich ewentualnej winy, ale dla prokuratury może być to cenna informacja. J. już dwa lata temu "wpadł" przy okazji korupcji - chodzi o sprawę firmy Netline Group, której J. był wiceprezesem. Razem z dyrektorem CPI J. w 2011 trafił do aresztu pod zarzutem korupcji.
Monika F. z MSZ, prywatnie partnerka J., odwiedzała go wówczas w areszcie. Po wyjściu na wolność "biznesmen" nie zaprzestał działalności i nadal próbował wygrywać rządowe przetargi, ale pod egidą innej firmy. Teraz zaś oboje usłyszeli zarzuty: F. "zmowy przetargowej oraz przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej", zaś J. - oprócz zmowy przetargowej - podejrzany jest też o skorumpowanie wiceprezesa GUS. Ten z kolei miał przyjmować korzyści w formie np. wyjazdów. Obaj panowie byli w "dobrych stosunkach towarzyskich" - opisuje "Rz".
Radosław Sikorski oznajmił na Twitterze, że Monika F. już została wydalona ze służby, a MSZ sprawdzi wszystkie przetargi z jej udziałem.
CBA określiło tę sprawę jako "największą aferę korupcyjną w historii Polski". Czy to będzie gwóźdź do trumny PO?