– Najsilniej wrażenie pójścia "pod prąd" odczuwałam w momencie, gdy dostałam pracę w tym samym mieście, co mój ówczesny chłopak, a teraz mąż. Przeprowadziłam się tam, ale zamieszkałam w innym mieszkaniu niż on – mówi w rozmowie z naTemat Katarzyna Durkalec z Catholic Voices, opowiadając o tym, dlaczego czystość przedmałżeńska może być w XXI wieku najlepszym "przepisem na miłość".
"Czystość przedmałżeńska", "dziewica", "prawiczek" – te słowa w naszych czasach wydaje się skrajnie "niemodne", niedzisiejsze, przestarzałe. Niektórzy twierdzą nawet, że wszechobecna erotyka sprawia, że w XXI w. nie można właściwie zachować pełnej niewinności, a nawet, że dziewice już nie istnieją.
Nie jest to jednak prawda. Wiele osób, także młodych, decyduje się bowiem na życie w czystości aż do ślubu, a nawet do grobowej deski.
Czasem ich postawa wywołuje śmiech, ironię, żarty. Dowodów nie trzeba daleko szukać – wystarczy wsłuchać się w ton internetowych komentarzy po poniedziałkowym odcinku popularnego serialu “Klan”, w którym pojawia się wątek złamanych ślubów czystości. Niektórym ich istnienie wydaje się równie dalekie od rzeczywistości, jak naiwne dialogi serialowej Bożenki i jej chłopaka po tym, gdy doszło między nimi do zbliżenia. A jednak prawda jest zupełnie inna.
Katarzyna Durkalec z Catholic Voices, psycholog i specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych, a także szczęśliwa mężatka i mama, mówi naTemat, jak to jest żyć w czystości w XXI wieku.
Zawsze była pani blisko Kościoła i jego nauki w sprawach seksualności?
Nie. Jeszcze gdy uczyłam się w liceum i na początku studiów zdecydowanie bardzo daleko mi było zarówno do zgadzania się, jak i zrozumienia i życia według nauki Kościoła Katolickiego o ludzkiej płciowości i seksualności. Właściwie twierdziłam, jak zresztą także dzisiaj sądzi wiele osób, że jest ona przestarzała, kompletnie z innej planety i generalnie nie do obronienia, ani tym bardziej praktykowania w dzisiejszych czasach.
Ale...
Ale potem powoli zaczęło się moje nawrócenie. Czytałam bardzo dużo dokumentów Kościoła Katolickiego poświęconych temu zagadnieniu, w tym kluczowe dzieło papieża Jana Pawła II „Miłość i Odpowiedzialność”. Myślę, że Pan Bóg za pośrednictwem tych lektur i ludzi, których postawił na mojej drodze, nie tylko pozwolił mi zrozumieć racje naszej wiary w tej dziedzinie, co już samo w sobie jest trudne, ale przede wszystkim dzięki Niemu zaczęłam w ten sposób żyć. I muszę przyznać, że świetnie to sobie zaplanował (śmiech).
Czy decyzja o życiu w czystości była dla pani trudna? Czy to był jakiś konkretny moment, efekt jakiegoś rodzaju ślubów, czy po prostu wewnętrzne przekonanie?
Muszę przyznać, że to była jedna z lepiej przemyślanych decyzji w moim życiu i nie, nie była efektem żadnego rodzaju ślubów, choć takie inicjatywy są współcześnie bardzo cenne.
Dziś ma pani męża i dziecko. Co pani dał fakt, że wcześniej zachowywała pani czystość przedmałżeńską?
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej to duże i trudne wyzwanie dla każdego związku, ale (co trzeba dzisiaj szczególnie podkreślać) absolutnie możliwe do zrealizowania w każdym związku i w każdym momencie. Sama tego doświadczyłam, bo jak już wcześniej wspomniałam, doświadczyłam w swoim życiu łaski nawrócenia.
Znaczenie czystości przedmałżeńskiej dla małżeństwa to temat niejednej książki. Ja w odpowiedzi odwołam się do jednego z wykładów dr Wandy Półtawskiej, która mówiąc o przygotowaniu do małżeństwa użyła porównania do nauki latania samolotem. Nikt nie siada za sterami Boeinga bez uprzedniego uzyskania licencji i odbycia specjalistycznych szkoleń, a ilu ludzi przystępuje do sakramentu małżeństwa, które jest zawierane na całe życie, totalnie bez przygotowania? Czystość w tej metaforze stanowi jeden z kluczowych elementów „szkolenia” do małżeństwa.
Ale co pani osobiście dała ta decyzja?
Chciałabym zwrócić uwagę, że to była nasza wspólna decyzja – moja i mojego obecnego męża. A co mi dała? W moim subiektywnym odczuciu świetne małżeństwo z najlepszym mężczyzną na świecie.
Czy podejmując taką decyzję miała Pani wrażenie, że idzie "pod prąd"? Że jest kimś w rodzaju "buntownika" czy "outsidera"?
Najsilniej wrażenie pójścia „pod prąd” odczuwałam w momencie, gdy dostałam pracę w tym samym mieście, co mój ówczesny chłopak, a teraz mąż. Przeprowadziłam się tam, ale zamieszkałam w innym mieszkaniu niż on. Ten fakt został przez kilka osób przyjęty jako coś dziwnego. „No bo po co?” To przecież i mniej ekonomiczne (po prostu drożej) i bardziej wymagające (np. czas stracony na dojazdach, chociażby na randki czy do siebie nawzajem).
Ale moim zdaniem chodzenie ze sobą, a potem narzeczeństwo to czas, w którym poznajemy się w najrozmaitszych sytuacjach życiowych, także tych prozaicznych, chociażby w tym, na ile dana osoba jest w stanie poświęcić swój czas i tak zaplanować swoje zajęcia, żeby się z nami zobaczyć. To czas, w którym trzeba się nauczyć wymagać najpierw od siebie, a potem od tej drugiej osoby, bo wtedy życie we dwoje w małżeństwie jest znacznie prostsze.
Dla wielu osób wstrzymanie się od podjęcia współżycia seksualnego jest czymś bardzo dziwnym, niezrozumiałym, niemal aberracją. Czy czasem było pani z tego powodu ciężko?
Zachowanie czystości przedmałżeńskiej w dzisiejszych czasach może brzmieć jak aberracja i nie dziwię się, że wiele osób tego nie rozumie. Współczesny świat bardzo często traktuje człowieka jak przedmiot i w interesie świata jest, abyśmy siebie i inne osoby traktowali jak towary, które można kupić, wypróbować, a potem zareklamować czy oddać. Naszym zadaniem, tj. przede wszystkim katolików świeckich, jest pokazanie piękna i ponadczasowego sensu tkwiącego w nauce Kościoła Katolickiego o ludzkiej seksualności. A przede wszystkim możliwości jej realizowania w codziennym życiu.
Czy sądzi pani, że osób pani podobnych jest w Polsce wiele?
Może pana zaskoczę odpowiedzią na to pytanie, ale tak. Bo chyba mało jest osób, które nie marzą o jednej, pięknej, wiernej i wielkiej miłości na całe życie. A zachowanie czystości przedmałżeńskiej znacznie podnosi prawdopodobieństwo przeżycia takiej miłości w relacji małżeńskiej – to taki swoisty „przepis na miłość”.
Dziewictwo bardzo dobrze miało się w wieku XIX, ale w XX umarło śmiercią naturalną i dziś, w XXI wieku, nie ma ono racji bytu. Kobiety i relacje seksualne zbyt się zmieniły, żeby było w nich miejsce na dziewiczość. Mówiąc bez ogródek: dziewczęta współczesne nie bywają już "dziewicami". CZYTAJ WIĘCEJ