- Pan prezes PiS nie mógł przeżyć, że Bieńkowska została wicepremierem i jej ministerstwo świetnie realizuje unijny budżet – mówi Ligia Krajewska z PO w "Bez autoryzacji". Jak podkreśla, Jarosław Kaczyński traktuje kobiety instrumentalnie, więc takie jego wypowiedzi o kobietach w polityce nie powinny nas dziwić.
Jak ocenia Pani wczorajszy występ Małgorzaty Tusk w "Kropce nad i"? Bo, delikatnie mówiąc, żona premiera została za udział w tym programie ostro skrytykowana.
Ligia Krajewska: Sądzę, że zawsze tak jest, że staramy się dokopać każdemu, z kim się nie zgadzamy. To zwykła ludzka złośliwość. Jeśli chodzi o samą rozmowę, to była to zwyczajna rozmowa, z kobietą, żoną, tyle że żoną premiera. Nie kreującą się na gwiazdę – z kobietą normalną, przeciętną. Wywiad dotyczył jej książki i życia prywatnego, a nie polityki, od której uciekała premierowa.
No właśnie, na pytania polityczne premierowa odpowiadała wymijająco. Za to też jest krytykowana – słusznie?
Małgorzata Tusk jest oddzielną, jeśli można tak powiedzieć, osobą, i nie musi być politykiem ani zaangażowana w politykę. To, że w rodzinie mąż czy żona działa w polityce, to nie znaczy, że partner też musi być w to zaangażowany, jak w przeciętnym polskim domu. W mojej rodzinie jest tak samo, że ja się tym zajmuję, a inni nie. Cieszę się z tego, to normalne. Nie wyobrażam sobie, żeby cała rodzina zajmowała się polityką, taka sytuacja byłaby niezdrowa. Poza tym, pierwsze damy czy żony premierów rzadko angażują się bezpośrednio politycznie.
Jeśli już przy kobietach jesteśmy – po wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o Elżbiecie Bieńkowskiej w sieci zawrzało. Pani zgadza się z taką tezą, że prezes PiS nadal nie widzi miejsca dla kobiet w polityce, co sugerują mu niektórzy?
Prezes traktuje kobiety instrumentalnie. Jeśli są mu potrzebne do wygrania wyborów, to wiesza je na plakatach, ale kiedy przychodzi do realnego pełnienia władzy, to raczej nie uznaje ich zasług. W przypadku Zyty Gilowskiej był to ruch raczej na złość Platformie, niż w uznaniu jej kompetencji, cech, nie stało za tym jakieś głębsze przemyślenie.
Myślę, że pan prezes nie mógł przeżyć, że Bieńkowska została wicepremierem i jej ministerstwo świetnie realizuje budżet unijny. W związku z tym, że robiła to najlepiej, trzeba było ją zaatakować, że to niedobry wybór na wicepremiera. To się nie udało, bo MRR bardzo sprytnie odpowiedział i pan prezes miał duży problem, bo z mediów elektronicznych nie korzysta. Jego wypowiedź jest jednak bez znaczenia – w tej chwili bardziej ośmiesza jego i jego otoczenie, które nie przygotowało go do konferencji i wystawiło na ośmieszenie.
Zostańmy jeszcze chwilę przy PiS-ie. Adam Hofman może uniknąć kary za niezapłacenie podatku od pożyczki. To nie kuriozalna sytuacja?
W Kodeksie Karnym jest zapis o tym, artykuł 44, kiedy to ulega przedawnieniu. Jeśli potrzeba zapłacenia podatku pojawiła się w 2008 roku, to do przedawnienia jest 5 lat. Czyli w przypadku Adama Hofmana sprawa przedawni się w grudniu tego roku, ale wszczęcie postępowania nie zamyka tego terminu. Każdy obywatel wie, że jeśli bierze pożyczkę, to musi podpisać umowę i zapłacić 2 proc. podatku.
Trzeba jednak pamiętać, że nie wiadomo, czy niezapłacenie podatku to jedyny problem, bo rozumiem, że Adam Hofman pożyczał i oddawał. Trzeba sprawdzić pochodzenie tych środków, ich przepływ. Myślę, że prokuratura na zlecenie CBA będzie to dalej badała i oceniała. Ze względów politycznych taka sprawa to duża skaza, bo nawet jeśli nie ponosi się za nią wysokiej kary, to politycznie zostaje na człowieku i może być później wykorzystywana. Chociaż politycznie Adam Hofman już poniósł karę – został zawieszony, przestał być rzecznikiem. Ale na wszelkie oceny trzeba poczekać na efekty prokuratorskiego śledztwa. Każda taka sprawa, każdej osoby z każdej partii, powinna być jak najszybciej wyjaśniona. Pamiętajmy jednak, że nawet jeśli to się przedawni, to wina pozostanie. A jeśli Hofman zostanie oczyszczony, będzie mógł wrócić w glorii i chwale.
A co z panem Pietryszynem, który pieniądze pożyczał Hofmanowi? On nie ponosi odpowiedzialności karnej, ale jest prezesem miejskiej spółki Wrocław 2012...
Faktycznie on może powiedzieć, że przecież "tylko pożyczał pieniądze" i pewnie na tę okoliczność będzie przesłuchiwany. Jest kolegą Hofmana, poratował go w potrzebie, więc faktycznie też odpowiedzialności karnej nie ponosi. Ale ten związek pomiędzy oboma panami, te zbiegi okoliczności, że po powołaniu Pietryszyna w jakiejś firmie na szefa od razu nastąpił pierwszy przelew pożyczki – to takie rzeczy, które pozwalają snuć przypuszczenia, że jednak sytuacja nie jest do końca czysta. Gdyby Hofman zapłacił te 2 proc. podatku i wpisał to do oświadczenia, to w ogóle nikt by się tym nie interesował. A tak, zainteresowali się tym dziennikarze, którzy są dobrymi śledczymi i mogą dotrzeć do różnych rzeczy. Na pewno ta sytuacja jest niewygodna zarówno dla Pietryszyna, jak i prezydenta Wrocławia.
Z innej beczki: spore oburzenie wzbudza wciąż fakt, że ZUS, choć obowiązkowy dla wszystkich Polaków, kupuje reklamy swojego nowego systemu, m.in. w telewizji. To zbędny wydatek?
Reklama ZUS w takim momencie, jak wprowadzanie nowego systemu czy usług, jeśli ma charakter informacyjny, jest potrzebna. Wszyscy w nim jesteśmy, czy tego chcemy czy nie, ale nie zawsze jesteśmy świadomi, że zachodzą w nim jakieś zmiany. Może wysyłanie papieru każdemu jest dość kosztowne i spot w telewizji, o sposobach funkcjonowania nowego systemu, jest potrzebny. Jak pojawia się coś nowego, to warto o tym informować, tym bardziej, że ZUS w ostatnim czasie bardzo się poprawił – już nie czeka się latami na odpowiedź. Wiele osób o tym nowym systemie nie wie, a on wiele ułatwia, można załatwiać sprawy elektronicznie, nie nosić ton papierów. Warto o tym informować.