"Mam nadzieję, że Adam Hofman wróci do partii po wyjaśnieniu wszystkiego" – powtarzał już kilkakrotnie Jarosław Kaczyński. Politycy PiS bagatelizują sprawę CBA wokół swojego kolegi, przekonując, że ich były rzecznik zapomniał odprowadzić drobnego podatku. Ale to nie jest błaha sprawa i zaledwie "parę złotych". Prawidłowości zeznań podatkowych powinni pilnować wszyscy obywatele, a szczególnie politycy. Hofman kręci w sprawie podatków jak Al Capone.
Centralne Biuro Antykorupcyjne ma ostatnio dużo pracy. Poza badaniem ogromnej afery korupcyjnej w rządzie Donalda Tuska, zajęło się zeznaniem podatkowym Adama Hofmana. Śledczy ustalili, że poseł pożyczył od znajomego w sumie ok. 100 tys. zł (choć jego pożyczkodawca mówi, że 60 tys.) i nie poinformował o tym służb podatkowych. Gdyby to zrobił, musiałby zapłacić 2-procentowy podatek, czyli 2 tys. zł.
Okazało się, że pożyczek udzielał Robert Pietryszyn, przyjaciel Hofmana od czasów studenckich. Jak ustalił "Super Express" przelewy miały miejsce głównie w kampanii wyborczej w 2011 roku i wynosiły od kilku do nawet 20 tys. zł. Sam urzędnik powiedział radiu TOK FM, że pożyczek udzielał w latach 2007-2009 (CBA mówi o latach 2005-2012), a kwoty były dużo mniejsze niż 100 tys. zł.
Dzisiaj Pietryszyn jest szefem spółki zarządzającej stadionem we Wrocławiu, ale wcześniej pracował w władzach sześciu spółek Skarbu Państwa. Kierował też (w wieku 26 lat) klubem Zagłębie Lubin, sponsorowanym przez KGHM. To samo KGHM, w którym pracowała żona Adama Hofmana. Czy za rządów PiS poseł miał jakieś szczególne wpływy w tej firmie?
W sprawie zeznań podatkowych i Hofman, i inni politycy PiS starają się bagatelizować sprawę przekonując, że strata dla budżetu państwa jest niewielka i poseł niezwłocznie naprawi błąd.
Pomstują, że to nagonka na Hofmana, która ma przykryć infoaferę. W naTemat, a pewnie i w innych mediach, częściej pisze się jednak o ogromnej korupcji wśród urzędników i zapewne pisać będzie się nadal. Ale to nie znaczy, że należy zapomnieć – tak jakby chcieli tego politycy PiS – o zachowaniach Hofmana.
Sędziowie i prokuratorzy biorą pod uwagę sam fakt złamania prawa, a nie kwotę jaką stracił budżet. Za niezgłoszenie pożyczki i niezapłacenie od niej podatku urząd skarbowy może nałożyć grzywnę. To nawet 720 stawek dziennych. Jej wysokość to od 53,3 do 21332 zł, więc kara może wynieść czysto teoretycznie nawet 15 359 040 zł. Ale najbardziej srogą karą jest tu ewentualne więzienie.
– Zgodnie z prawem trzeba rejestrować w Urzędzie Skarbowym każdą większą pożyczkę – przypomina Grażyna Kopińska, ekspert programu Odpowiedzialne Państwo w Fundacji Batorego. Ten obowiązek dotyczy też rejestru korzyści posłów. – Politycy muszą tam wpisać wszystkie korzyści wyższe niż połowa minimalnego wynagrodzenia za płacę, które dzisiaj wynosi 1600 zł – dodaje.
I w przypadku rejestru nie ma furtki, z której skorzystał Hofman. Tłumaczył, że na 31 grudnia nie miał żadnych zobowiązań i nie musiał wpisywać pożyczek do oświadczenia majątkowego. – Rejestr trzeba uaktualnić najpóźniej do 30 dni po przyjęciu korzyści. Ale za niedopełnienie tego obowiązku nie ma żadnych konsekwencji, więc posłowie to lekceważą – ubolewa Grażyna Kopińska.
– Powinno się wprowadzić kontrolę rejestru, tak jak oświadczenia majątkowe są kontrolowane przez odpowiednie komisje sejmowe. Trzeba sprawić, by posłowie uzupełniali ten rejestr zgodnie ze stanem faktycznym – postuluje ekspert programu Odpowiedzialne Państwo w Fundacji Batorego.
Wszystko wskazuje jednak na to, że Hofman najprawdopodobniej uniknie odpowiedzialności karnej, bo sprawa przedawni się w styczniu 2014 roku. W tym kontekście słowa polityków PiS-u mówiących, że szukają tymczasowego rzecznika, do powrotu Hofmana, nabierają nowego znaczenia. Pozostaje jednak sprawa odpowiedzialności politycznej, ale tę wymierzą dopiero wyborcy w 2015 roku.