Nikt nie może odpowiadać za błędy rodziców? O tym jak bardzo to tylko pusty frazes przekonują się młodzi ludzie, którzy w dorosłe życie wchodzą z gigantycznymi długami, choć nigdy się nie zadłużali. Rytm ich życia wyznaczać będą tylko kolejne pisma od komornika i egzekucje. Muszą rezygnować z marzeń, a nawet ambicji. Mimo iż nigdy nie zaciągali długów, dziś słono płacą za nieporadność życiową lub wyrachowanie swoich rodziców. – Ich życiowa nieporadność skazała mnie na wegetację – żali się jeden z naszych rozmówców.
W taki sposób żyje Jarek. Ma 24 lata, mieszka w małej wiosce pod Gdańskiem. Jego długi to w sumie prawie 200 tys. zł. –To długi za dom oraz za kredyty ojca, o których nigdy nie wiedziałem. Poza jednymi ratami na lodówkę, którą kupowaliśmy razem. Przed śmiercią ojca moje jedyne zobowiązania to były rachunki za telefon i może parę złotych u znajomych – mówi młody mężczyzna. O tym, że musi spłacać zobowiązania zaciągnięte przez ojca dowiedział się dopiero po jego śmierci.
"Nie chciał mnie martwić..."
– Tata nigdy nie mówił, że mamy jakieś większe problemy finansowe. Tym bardziej o tym, że dom jest zadłużony. Czasem były jakieś problemy z opłaceniem prądu, ale od razu to spłacałem wtedy ja. Tymczasem ojciec nic mi nie mówił, że od lat nie płaci innych rachunków. Cała gehenna zaczęła się jednak parę miesięcy po pogrzebie. Wtedy przyszło pierwsze wezwanie od komornika, które wziąłem za jakaś pomyłkę - wspomina Jarek.
W kancelarii przedstawiono mu jednak szereg dowodów, iż odziedziczył po ojcu gigantyczne dla niego długi. W tym wyroki, w których oprócz ojca przewija się także jego nazwisko. – Komornik chyba do dziś nie wierzy, że ja o tym wszystkim nie wiedziałem. Mówi mi jednak, że dla niego to i tak nie ma żadnego znaczenia, bo takie jest prawo. On je tylko realizuje i moja świadomość odnośnie posiadania długów niczego by nie zmieniła – żali się mężczyzna.
I wspomina, że jeszcze nie to było najgorsze. Przed śmiercią ojca przy domu zaczął zakładać mały warsztat, w okolicy cenią sobie jego umiejętności i zarabia całkiem niezłe pieniądze. – Z tym komornikiem umówiłem się więc, że mogę powoli spłacać dług w ratach. Cholernie wysokich, ale dzięki temu mam dach nad głową – mówi. Jednak kilka miesięcy później przyszedł kolejny cios. Okazało się, iż Jarka do odpowiedzialności zamierzają pociągnąć także banki, w których jego ojciec brał pożyczki. – To kolejne kilkanaście tysięcy. Wtedy już nawet nie wątpiłem, że to błąd. Myślałem raczej, gdzie się powiesić – wyznaje.
Rodzic umiera, komornik zostaje
Od prawie trzech lat stara się za wszelką cenę związać koniec z końcem. Mimo iż zarabia pieniądze, których można pozazdrościć, wierzyciele zabierają mu większość środków. – Zdarza się, że jak mam mniej zleceń, to pożyczam od znajomych na życie. W cholerę poszły plany jakie mieliśmy z moją dziewczyną. Bo jak tu zakładać rodzinę, jak ja bym ją w to wszystko wpakował – mówi załamany. Jarek podkreśla też, że chciałby zaapelować do każdego człowieka, który startuje w dorosłe życie, by nie bał się sprawdzić rodziców, czy nie oszukują go, co do kondycji finansowej rodziny.
– Jak po znajomych taty próbowałem dowiedzieć się, skąd to wszystko się wzięło, to jeden z jego kolegów przyznał, że wiedział. Ojciec pożyczał i od niego, ale mnie zabronił cokolwiek mówić. Żeby mnie nie martwić. Zupełnie nie pomyślał chyba, jak to się dla mnie skończy, gdy go zabraknie. Dziś nawet porządnego grobu nie mam za co mu postawić. Bo od razu komornik by się i na to rzucił. Jedyne, co uda mi się odłożyć czasem to pieniądze, które piszę na innych, na przykład na tatę mojej dziewczyny – zdradza.
"Niech się gnój martwi..."
Podobnie sparaliżowane jest życie Adama. 20-latek z Kielc ma do spłacenia ponad 70 tys. zł. W jego sprawie komornik działa zgodnie z klasycznymi regułami tego fachu i gdy nie udało mu się od studenta ściągnąć pieniędzy z konta, ani nie było pensji, którą można by zająć, rozpoczęła się egzekucja w mieszkaniu. – Zabrali mi komputer i kilka innych rzeczy. Do zlicytowania wzięli nawet starą drukarkę, która na aukcji jest warta z 50 zł. Modliłem się tylko żeby nie próbowali zajmować rzeczy moich współlokatorów, że niby są w moim władaniu, bo jest taki przepis i słyszałem, że obcym ludziom zajmują rzeczy za cudze długi – mówi. – Jakby te długi było moje... – dodaje.
Dwudziestolatek spłaca bowiem zadłużenie, do którego przez lata doprowadzili jego rodzice. Dziś Adam nawet za bardzo nie wie, gdzie ich szukać. Z zadłużonego mieszkania ich wreszcie eksmitowano, a on sam nie mieszkał z nimi od połowy liceum. Miał dość libacji i bijatyk, które urządzali. Wierzycieli to jednak nie interesowało. Do momentu eksmisji był zameldowany pod adresem, pod którym się przez lata wychowywał. – Kiedy się wyrwałem z tej meliny, pomieszkiwałem u rodziców mojej ówczesnej dziewczyny. Potem dorzucałem się do mieszkania u kumpli, którzy byli już na studiach. Oficjalnie coś wynajmuję na siebie dopiero od paru miesięcy – opowiada mi Adam.
Przez te wszystkie lata jego rodzice praktycznie nie opłacali czynszu. Nie płacili też za media, za które odpowiadają solidarnie również wszystkie pełnoletnie osoby zameldowane w danym miejscu. – I oni o niczym mi nie powiedzieli! Uznali, że "niech się gnój martwi". Olali to całkowicie, ważniejsza znowu była wódka. Oni przez to nic nie mają i sprawili, że długo i ja pewnie na nic własnego nie zarobię, bo wszystko mi prędzej komornik weźmie – mówi z żalem Adam. Ostatnia egzekucja niezbyt zmieniła bowiem stan jego zadłużenia.
Dura lex, sed lex
Jak to możliwe, że młodzi ludzi startując w dorosłe życie mogą zostać zmuszeni, by swe najlepsze lata poświęcić na płacenia za błędy, które popełnili ich rodzice? – Takie jest niestety polskie prawo, które bardzo mocno chroni interesy wierzycieli – mówi nam Jan Krzysztof Zwierzchowski, specjalista w zakresie windykacji. Jednocześnie podkreśla, że odpowiedzialności za długi rodziców często można uniknąć.
– Gdy podejrzewamy, że nasi rodzice nie byli na tyle majętni, by uniknąć długów, można działać prewencyjnie. Najpewniejszym sposobem jest zrzeknięcie się dziedziczenia jeszcze za ich życia. To daje całkowitą pewność, że nie będziemy dziedziczyli długów rodziców. Inny sposób to przyjęcie spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Co nie zmusza do płacenia długów większych niż wartość tego, co ewentualnie odziedziczymy – radzi Zwierzchowski.
Sprawdź rodziców póki czas...
W o wiele trudniejszej sytuacji są jednak te wchodzące w pełnoletność dzieci, przed którymi rodzice ukrywają sytuację mieszkaniową. Prawo pozwala bowiem dochodzić solidarnej odpowiedzialności za długi mieszkaniowe od każdego pełnoletniego mieszkańca danego lokalu. W zasadzie nie musi być on w nim nawet zameldowany jeśli są dowody, iż w nim zamieszkuje.
Jeśli jest się tylko zameldowanym pod zadłużonym adresem i mieszka się gdzie indziej, to praktycznie nie mamy szans uniknąć odpowiedzialności. – Można podjąć próbę udowodnienia innego miejsca zamieszkania przed sądem, który decyduje o egzekucji długów, ale ludzie mający problemy z opłaceniem czynszu potrafią bardzo sprawnie ukrywać ten fakt przed swoimi dziećmi. Szczególnie, gdy te wyjeżdżają na studia. Wezwania do zapłaty, a nawet opuszczenia lokalu przychodzą na adres zameldowania młodego człowieka i są kierowane już także do niego, ale to rodzice je przechwytują – ostrzega Zwierzchowski.
– Znam niestety zbyt wiele takich przypadków, w których zwykle źle pojęte duma lub wstyd sprawiają, że w trudne do spłacenia długi młodzi ludzie są wpędzani zwykle w chwili śmierci nieodpowiedzialnego rodzica – podsumowuje ekspert.