W sobotę nad ranem milicja brutalnie rozpędziła uczestników demonstracji na Majdanie Niepodległości w Kijowie. Użyto pałek, granatów hukowych i gazu łzawiącego. Na niedzielę opozycja zapowiedziała wielki wiec protestacyjny. Prezydent Janukowycz zapewnia, że jest oburzony poczynaniami policji. Ale z drugiej strony funkcjonariusze na zachodzie kraju odmówili pacyfikowania protestujących.
Zwolennicy integracji europejskiej protestują w Kijowie przeciwko decyzjom podjętym niedawno przez władze Ukrainy. Po brutalnej akcji służb porządkowych około 10 tys. ludzi zebrało się przed klasztorem na placu Mychajłowskim, gdzie schowali się pobici demonstranci.
Protestujący spędzili tam całą noc, przygotowując się do dalszych działań. Na dziś opozycja zapowiedziała wiec przeciwko rządom Janukowycza, powiadomiła również o powołaniu Sztabu Sprzeciwu Narodowego i podjętych przygotowaniach do ogólnokrajowego strajku. Zwolennicy integracji europejskiej zapowiedzieli, że po brutalnej akcji milicji będą domagać się przedterminowych wyborów, zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych. Do protestów przyłączyły się także aktywistki ze znanej na całym świecie grupy FEMEN.
Protesty trwają we wszystkich większych miastach na Ukrainie, jednak nie wszędzie są brutalnie tłumione przez policję. Jak donosi "Rzeczpospolita", na zachodzie kraju doszło do buntu milicjantów, którzy nie chcą likwidować miasteczek namiotowych, w których prozachodnio nastawieni obywatele kraju domagają się integracji z Unią Europejską.
Do buntu milicji miało dojść we Lwowie, Iwano-Frankiwsku i Tarnopolu. Mer Lwowa Andrij Sadowy powiedział, że jeżeli rządzący zaatakują studencki protest w jego mieście, na ulice wyjdą wszyscy jego mieszkańcy. "Rzeczpospolita" podaje, że według portalu Zaxid.net (czyt. Zachid.net) rada lwowskiego Euromajdanu zbiera mężczyzn, którzy "wiedzą, czym jest walka". Mają być skierowani bezpośrednio do Kijowa, gdzie w niedzielę wieczorem opozycja organizuje wielki wiec antyrządowy.
Protesty na Ukrainie wybuchły 21 listopada, kiedy rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z UE. Początkowo myślano, że to blef ze strony ukraińskiego rządu, który dzięki tym działaniom "wynegocjuje" lepsze warunki umowy. Jednak gdy tego samego dnia ukraińskie media doniosły, że Janukowycz - jak zapowiadano - nie podpisał umowy, na ulicach Kijowa pojawiły się, prewencyjnie, kordony policji, przygotowanej do tłumienia protestów prozachodnich grup Ukraińców. Doszło do przepychanek, a politycy opozycji zapowiedzieli, że protesty nie ustaną.
W sobotni poranek na tzw. Majdan Niepodległości wkroczyli milicjanci, którzy rozpędzili demonstrantów, używając pałek, granatów hukowych i gazu łzawiącego. Tego samego dnia wieczorem prezydent Janukowycz wyraził oburzenie tym, co zaszło na Euromajdanie. – Ci, którzy nie usłyszeli słów Konstytucji i Prezydenta i swoimi decyzjami i działaniami sprowokowali konflikt na Majdanie, zostaną ukarani – napisał na swojej oficjalnej stronie internetowej.
Zażądał również od Prokuratury Generalnej przedstawienia w trybie pilnym wyników obiektywnego śledztwa w sprawie incydentów - działania prokuratury miałyby na celu ukaranie winnych. Zaapelował do obywateli o przyłączenie się do działań władz mających na celu "zapobieganie wszelkim konfliktom". – "Wierzę w waszą mądrość i gotowość do wspólnej pracy w imię europejskiej przyszłości" - dodał.