Największe grzechy polskich kierowców? Skrzynecka, Kwaśniewska, Hołowczyc i Mensah o bezpiecznej jeździe
Marta Pawłowska
06 grudnia 2013, 17:10·10 minut czytania
Publikacja artykułu: 06 grudnia 2013, 17:10
Chyba praktycznie każdy kierowca na pytanie, czy jeździ bezpiecznie, odpowiedziałby, że tak. Niestety, zarówno nasze drogi, jak i umiejętności pozostawiają wiele do życzenia. Poza tym, dla każdego z nas bezpieczna jazda oznacza coś innego – prowadzenie zgodnie z przepisami, uważanie na innych kierowców, zestaw głośnomówiący czy kurs wychodzenia z poślizgów. O zwyczaje na drodze zapytaliśmy Katarzynę Skrzynecką, Aleksandrę Kwaśniewską, Krzysztofa Hołowczyca i Omenę Mensah.
Reklama.
Partnerem akcji jest VOLVO
Większość kierowców przekonana jest, że jeździ bezpiecznie, a tragiczne wypadki wydają im się domeną tylko wiadomości telewizyjnych. Ale większości z nas brakuje umiejętności do tego, by jeździć naprawdę bezpiecznie – nawet jeśli przestrzegamy wszystkich przepisów drogowych. Często też zbytnia pewność siebie sprawia, że jesteśmy na drodze bardziej niebezpieczni, niż mogłoby się wydawać.
Oczywiście, jestem bezpiecznym kierowcą!
Bezpieczna jazda to, po pierwsze, nie stwarzanie zagrożenia wokół na nas. Przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo nasze i naszych bliskich. Zawsze staram się zachować szczególną ostrożność i redukować codzienne, ryzykowne przyzwyczajenia - szczerze przyznaje aktorka Katarzyna Skrzynecka. - Jeżdżę dość dynamicznie i szybko. Lubię ofensywne i skuteczne prowadzenie auta, ale odkąd na pokładzie mam fotelik i małe dziecko, zredukowałam swoje przyzwyczajenia do bezpiecznej i spokojnej jazdy – dodaje.
Dziecko w samochodzie to bardzo częsty i skuteczny argument mobilizujący kierowców do rozsądnej jazdy. Po urodzeniu córeczki samochodowe nawyki zmieniła również prezenterka Omenaa Mensah. - Sama jeżdżę z roku na rok coraz wolniej. Mam zaufanie do siebie, bo prowadzę już 17 lat, ale boję się innych kierowców. W domu mam małą córeczkę i chcę do niej bezpiecznie wrócić. Wolę jechać wolniej, przespać noc w hotelu i nie ryzykować - podkreśla Mensah.
Trzeba mieć oczy dookoła głowy
Ważne jest jednak nie tylko zachowanie odpowiedniej prędkości. Niezbędnym elementem bezpiecznej jazdy jest również przewidywanie tego, co robią inni kierowcy. Jak zwraca uwagę Katarzyna Skrzynecka, na drogach nie brakuje mistrzów nieodpowiedzialnych pomysłów. - Trzeba mieć oczy dookoła głowy i zawczasu przewidywać, co się może wydarzyć. Tym bardziej, jak jakiś pojazd się do nas zbliża – wskazuje Skrzynecka.
O ograniczonym zaufaniu do innych kierowców mówi też Aleksandra Kwaśniewska. To, jej zdaniem, drugi najważniejszy element bezpiecznej jazdy – zaraz po dostosowaniu prędkości do warunków na drodze. - Staram się jeździć pewnie i uważnie, tak żeby inni kierowcy nie musieli się domyślać moich zamiarów na drodze – opowiada Kwaśniewska.
- Pamiętam, że nie jestem sama na drodze, że niektórzy śpieszą się bardziej niż inni, że nie wszyscy wiedzą, gdzie jadą i nie każdy jest mistrzem kierownicy – dodaje.
Kwaśniewska uważa, że najlepszą zasadą każdego prowadzącego samochód jest pamiętanie o innych kierowcach: - Myślmy o nich zarówno wtedy, gdy snujemy się bez potrzeby lewym pasem, jak i wtedy, gdy wściekamy się tak, że samochód przed nami nas spowalnia, bo szuka miejsca do parkowania.
Odłóż telefon!
Tych podstawowych zasad kultury na drodze wielu kierowcom niestety brakuje. Niewielu myśli też o stwarzanym przez siebie zagrożeniu, kiedy prowadzą jedną ręką, bo druga jest stal zajęta telefonem. A jak przekonuje Omenaa Mensah, mogliby skorzystać z zestawu głośnomówiącego, który dla prezenterki TVN jest jedną z podstaw bezpieczeństwa. Gwiazda podkreśla przy tym, że praktycznie pracuje w samochodzie, bo jeździ naprawdę dużo - rocznie 30-50 tys. km.
- Można właściwie powiedzieć, że samochód jest moim drugim domem. Do pociągu przesiadam się w sezonie zimowym, po pierwsze ze względu na bezpieczeństwo, a po drugie na wygodę – mogę popracować i nadrobić zaległości. Ciekawe jest, że zimą w Polsce zdarza się mniej wypadków. Kierowcy ze względu na warunki są ostrożniejsi, więc teoretycznie zima na drogach w Polsce jest bezpieczniejsza - komentuje prezenterka TVN.
Zabójcze polskie drogi
Mistrz kierownicy i bloger naTemat Krzysztof Hołowczyc przypomina jednak, by nie tylko w zimie mieć na uwadze warunki atmosferyczne. - W samochodzie, motorze, na rowerze musimy mieć zawsze świadomość miejsca, czasu, przyczepności. Niestety wiele osób nie bierze tego pod uwagę, niezależnie od deszcze, śniegu, jeżdżą jedna za drugą - zwraca uwagę Hołowczyc.
Jego zdaniem, kierowcy nie mają świadomości, że nasze polskie drogi ''trzeba umieć czytać''. - Kiedy robi się niebezpiecznie i dochodzi do wypadku, ocena policji jest bardzo prosta: kierowca jechał za szybko, nie dostosował prędkości do warunków na drodze - mówi Hołowczyc i dodaje, że według niego to często niesprawiedliwa ocena. - Jesteśmy daleko w tyle, jeśli chodzi o organizację ruchu. Większość systemów drogowych wybacza kierowcom błędy. Nie ma tak jak u nas ataku z jednej, z drugiej strony drogi – podkreśla rajdowiec.
Według Hołowczyca taki stan rzeczy sprawia, że kiedy kierowca z USA jeździe w Polsce samochodem, twierdzi, że w jednej podroży miał co najmniej 100 sytuacji niebezpiecznych na drodze. - My tego nie zauważamy, bo się do tego przyzwyczajamy. Nie zauważamy, ile niebezpiecznych sytuacji wywołują nasze znaki na drodze. Rozsądna prędkość często nie ma nic do tego – dodaje kierowca.
Absurdy na polskich drogach krytykuje również Katarzyna Skrzynecka. - Nie jestem typem kierowcy, który kurczowo przestrzega prędkości w mieście. Zdarza mi się w niektórych miejscach ją trochę przekroczyć. Tym bardziej, że chociażby w Warszawie mamy wiele świetnych dwupasmowych dróg i ograniczenia wydają się absurdalne. Wystarczy, że przez chwilę nie patrzy się na licznik i już jest 70-80 – mówi.
Z kolei Omenaa Mensah uważa, że to właśnie polskie drogi i system jazdy w Polsce stwarza zagrożenie dla kierowców. - Jak wracałam ostatnio w nocy z Bydgoszczy, co najmniej dwa razy fotoradary zrobiły mi zdjęcie. Stały w absurdalnych miejscach, gdzie nie ma pieszych. Były ustawione tendencyjnie, żeby wyłudzać pieniądze. W wielu miejscach spotykam radary ustawione wśród stawów i pól i naprawdę nikt tamtędy nie chodzi. Nagle trzeba hamować w zaskakujących miejscach. Wielu kierowców pracuje samochodem i później śpieszą się, żeby nadrabiać takie odcinki - komentuje prezenterka.
Szczególnie irytuje ją fakt, że liczba fotoradarów jest nieproporcjonalna do liczby dróg ekspresowych i autostrad, a to brak dobrych dróg naraża nas na niebezpieczeństwo. - Pisałam pracę magisterską o autostradach w Polsce. Wtedy mieliśmy ich 300-400 km, dziś po 10 latach niewiele się to zmieniło - dodaje.
Wiele do życzenia pozostawia również jakość dróg. - Jak wyglądają nasze drogi, nikomu nie trzeba mówić. Kiedyś wpadłam w wielką dziurę i miałam uszkodzone koło, oponę, felgę, a całość naprawy wyniosła 5 tys. zł - opowiada Mensah. Chciała się wówczas starać o jakieś odszkodowanie, ale nie ma na to praktycznie żadnej szansy. - Udowodnienie, że to ''wina'' dziury w drodze , a więc wina władz terytorialnych, jest praktycznie niemożliwe, bo trzeba byłoby tak naprawdę nagrać moment uszkodzenia - wyjaśnia.
Polscy kierowcy – wywrotowcy
Warunki jazdy w Polsce przekładają się jednak bezpośrednio na mało przychylną opinię o naszych kierowcach. Nasi rozmówcy zgodnie uznają ją jednak za krzywdzącą. - W moim odczuciu Polacy wcale nie należą do niebezpiecznych kierowców, nie jeździmy szczególnie arogancko i niebezpiecznie. Raczej kulturalnie. Może nie tak uprzejmie jak Brytyjczycy, ale nie jesteśmy tak zwariowanymi kierowcami jak chociażby Włosi – ocenia Katarzyna Skrzynecka. - To, co mnie natomiast przeraża to fakt, że dochodzi u nas do tak wielu wypadków z powodu jazdy po alkoholu. To nasza polska przywara i haniebna rzecz – dodaje stanowczo aktorka.
Krzysztof Hołowczyc zwraca uwagę na jeszcze jeden problem – rodzaj szkolenia polskich kierowców. - Skoro u nas szkoły prześcigają się w coraz lepszych ofertach dla uczących się jeździć, i mamy kursy za 1000-1200 zł przy realiach cen paliw, to ja naprawdę mam ogromne wątpliwości co do jakości. W Niemczech najtańsze kursy kosztują 1000, ale euro. W Polsce uczy się, jak zdać egzamin, a nie wychować nowego kierowcę. Zaostrzamy egzaminy, a kierowcy przychodzą coraz mniej wyszkoleni i cieszą się, że zdali za którymś tam razem. No i na drogi wyjeżdża kolejny słaby kierowca - ocenia Hołowczyc.
To wcale nie oznacza jednak, że rajdowiec uważa Polaków za niebezpiecznych kierowców i drogowych ryzykantów. - Na drogach jesteśmy bardzo aktywni, chcemy dojechać na czas, a to nas zmusza do szybkiej jazdy. I przejeżdżamy np. na żółtym świetle i jest mandat, statystyki rosną. Na drogach ginie rocznie 3,5 tys. osób, podczas gdy mamy 5,5 tys. samobójców. Drogi po prostu stały się w Polsce symbolem tego, co najgorsze - uważa Hołowczyc.
System karania kierowców w Polsce budzi również wątpliwości prezenterki pogody TVN. - Teraz kierowca ma możliwość przyjąć mandat w wyższej kwocie i wtedy nie dostaje punktów karnych. Chyba coś jest tu nie tak! Jak w takim razie kierowca ma się czegoś nauczyć, wyciągnąć wnioski, skoro za łamanie przepisów nie spotyka go żadna – oprócz finansowej – kara. Następnym razem też wyciągnie portfel i zapłaci, punktów nie dostanie i pojedzie dalej łamiąc przepisy i narażając siebie i innych. Czy policjantom zależy na tym, żeby czegoś tych kierowców nauczyć, czy zależy im jedynie na kasie? - zastanawia się Omenaa Mensah.
Popraw swoje umiejętności
Zdaniem Hołowczyca poprawa bezpieczeństwa na polskich drogach to tak naprawdę kwestia wyszkolenia, lepszych dróg i organizacji ruchu. - To nie tylko wina kierowców. W Niemczech jest bardzo dużo dróg, gdzie nie ma ograniczenia prędkości i wcale nie dochodzi do wypadków. Jadąc 140-180 km/h kierowcy są bardziej skoncentrowani, bardziej pewni i ostrożni. Jak spadnie śnieg, to na polską, krętą drogę 90 km/h to już o wiele za dużo. Niestety, Polakom brakuje umiejętności rozeznania tych warunków na drodze. Nie jesteśmy na to przygotowani - uważa Hołowczyc i przypomina, że w Skandynawii kurs na prawo jazdy trwa kilka miesięcy. - U nas to taka symulacja: najważniejsze jest parkowanie między słupkami - dodaje.
Katarzyna Skrzynecka, żeby podnieść swoje umiejętności jako kierowcy, przeszła wspólnie z mężem szkolenie z jazdy w niebezpiecznych warunkach. - Uczyliśmy się, jak wychodzić z poślizgu, przy jakiej prędkości tracimy kontrolę nad samochodem i jakie znaczenie ma mokra nawierzchnia. Nawet nie sądziłam, że różnica 10 km/h może odegrać aż taką różnicę. Przy 70 km/h panowałam nad samochodem, przy 80 km/h traciłam kontrolę – opowiada aktorka. Jej zdaniem każdy kierowca powinien znaleźć czas i na własnej skórze przekonać się, jak sobie poradzić na wypadek poślizgu i nauczyć się, jak z niego bezpiecznie wyjść.
Pasy to nie gadżet
Inną słabością polskich kierowców są pasy, a raczej ich brak. Nadal wielu niesłusznie lekceważy ich znaczenie, wpajając ten niebezpieczny zwyczaj dzieciom. Pasy ratują życie i potwierdzają to badania. Volvo już dawno temu opublikowało raport, z którego wynikało, że pasy zmniejszają prawdopodobieństwo wystąpienia urazów w wypadku o 50-60 proc. Według tamtejszych wyliczeń, tylko w ciągu kilku lat pasy ratują życie ponad milionowi osób rocznie.
Katarzyna Skrzynecka szczerze przyznaje, że o ile w trasie ma zawsze zapięte pasy, o tyle kiedy jeździ w mieście jako pasażer, zdarza jej się już o tym zapomnieć. Ostatnio przekonała się jednak, że jest to skuteczne zabezpieczenie ratujące i zdrowie i życie. - Niedawno byłam w podróży, bo razem z kolegami jechaliśmy busem ze spektaklem do innego miasta. Na chwilę odpięłam pas, bo chciałam po coś sięgnąć i wtedy kierowca raptownie zahamował i wylądowałam na podłodze, wbita pod fotel przede mną. Nawet się nie zdążyłam zorientować, co się dzieje. Nic poważnego mi się nie stało, miałam tylko kilka siniaków, ale gdyby to było ostrzejsze hamowanie, albo zderzenie, pewnie byłabym wbita w przednią szybę – opowiada aktorka.
Jako rodzic Skrzynecka ma świadomość, jak ważne jest zapinanie również fotelików dzieci. Z tego powodu wspiera akcję Klub Pancernika. - „Klub Pancernika klika w fotelikach”, rodzice muszą pamiętać, że fotelik w samochodzie i zapięty pas to obowiązek - podkreśla Skrzynecka .
Krzysztof Hołowczyc dodaje do tego, że nie wymyślono jeszcze lepszego zabezpieczenia dla kierowców niż pasy. Po tylu latach za kółkiem w wielu niebezpiecznych sytuacjach nie są to jedynie puste słowa. - Poduszki i inne systemu tylko wspomagają pasy. Nie dotyczy to jedynie samochodów osobowych – również w rajdowych nie ma lepszego zabezpieczenia. Bez pasa czuję się w samochodzie trochę goły. U nas w rodzinie to jest jak religia. Zwraca na to uwagę nawet moja 5-letnia córka i nie ruszymy, dopóki wszyscy tych pasów nie zapną. To element kultury motoryzacyjnej – podsumowuje Hołowczyc.