Prezydent Niemiec bojkotuje igrzyska w Soczi. A Bronisław Komorowski?
Prezydent Niemiec bojkotuje igrzyska w Soczi. A Bronisław Komorowski? Fot. Daniel Adamski / AG
Reklama.
Jak pisze tygodnik "Der Spiegel", głównym powodem, dla którego prezydent Gauck zdecydował się na bojkot igrzysk w Soczi, jest ustawa z czerwca tego roku, która przewiduje kary za "propagandę homoseksualizmu" w Rosji. Polityk ma zamiar przywitać niemieckich sportowców już na lotnisku w Monachium, gdzie będą lądować po igrzyskach.
Relacje między przywódcami Rosji i Niemiec nie od dziś są nienajlepsze. Joachim Gauck został prezydentem w marcu ubiegłego roku i od tego czasu nie spotkał się z Władimirem Putinem.
Wśród polskich polityk temat bojkotu igrzysk w Soczi właściwie nie istnieje. Prezydent Komorowski nie zdradził jeszcze swoich planów dotyczących tej imprezy – przebywa z wizytą w krajach arabskich. Za to europoseł Marek Migalski konsekwentnie namawia, by pójść śladem Gaucka. W październiku tego roku zainicjował kampanię "Olympic Shames", której celem jest bojkot polityczny Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Do apelu posła przyłączyli się m.in, rosyjski opozycjonista Borys Niemcow, obrońca praw człowieka, Lew Ponomariow, syn Michaiła Chodorkowskiego, Paweł i znany radziecki dysydent, Władimir Bukowski.
– Jutro wystosuję oficjalny list do pana prezydenta, by zrobił dokładnie to samo, co prezydent Gauck. Rosjanie dobrze rozumieją, że ten bojkot nie będzie skierowany przeciwko nim, a przeciwko reżimowi, który Parlament Europejski w swoich rezolucjach określa jako ten wybrany w sposób nieuczciwy. Stąd moja akcja i apel zwłaszcza do tych polityków, którzy gardłowali za bojkotem politycznym Ukrainy podczas Euro 2012 – mówi naTemat Migalski.
Jak podkreśla, łamanie praw człowieka w Rosji jest bardziej nagminne niż na Ukrainie. – Dlatego też zachowanie polskich władz jest istotne. Pani ministra Mucha nie zareagowała na mój apel. Mam nadzieję, że prezydentowi Komorowskiemu, jak Gauckowi, nie zabraknie odwagi i konsekwencji – dodaje.
Doradca Komorowskiego, prof. Tomasz Nałęcz, przekonuje z kolei, że choć nie zna opinii prezydenta, sam wolałby nie stosować bojkotu. – Wydaje mi się, że w naszym demokratycznym świecie powinien być zachowany na skrajne sytuacje, takie, jaka była w 1980 roku w Moskwie. To powinno być narzędzie w sytuacjach wyjątkowych, by nie spowszedniało, a po drugie, by uszanować uczucia miliardów ludzi, którzy czekają na widowisko – ocenia.
Według niego jeśli impreza sportowa staje się "elementem zachowań politycznych", nie jest dobrze oceniania w oczach kibiców i "na pewno jest mniejszą radością".
logo
Fot. Twitter
logo
Fot. Twitter