– Taki już mamy dziwny charakter: każdy by chciał, żeby do Zakopanego przyjeżdżali turyści, ale nikt nie pozwoli na swojej posesji wybudować drogi – mówi Maria Gruszkowa, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego. Czy górale odważnie walczą o swoje, czy może, jak twierdzą złośliwi, pieniactwo mają we krwi?
– Nie mam nic przeciwko, bo jak można zabronić człowiekowi chodzić po śniegu? Przecież od tego ziemia nie ucierpi – mówi w pierwszej chwili Zofia Bigosowa na pytanie o nowy rządowy pomysł, czyli tzw. prawo śniegu. Jednak w miarę rozmowy założycielka Stowarzyszenia Właścicieli i Współwłaścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan w Tatrach przestaje być tak pozytywnie nastawiona do całej idei. Dlaczego?
"To jest rujnowanie ziemi!"
Prawo śniegu to nowy pomysł ministra Biernata, który opisała “Gazeta Wyborcza”. Chodzi w nim o to, by na atrakcyjnych pod względem narciarskim terenach śnieg stawał się niejako “dobrem wspólnym”:
I o ile Zofia Bigosowa nie ma nic przeciwko temu, by “udostępnienie” oznaczało zgodę na spacer czy przejazd po czyjejś posesji, na słowa “wyciągi” i “drogi”, które również pojawiają się w rządowych planach, od razu zmienia ton głosu: – To jest rujnowanie ziemi! To krzywda dla rolników – protestuje i podaje przykład narciarskich inwestycji na Harendzie. – Narobili w poprzek rowów, rozsypują sól, chlor. Przecież ziemia jest tam tak zniszczona, że w lecie nic na niej nie rośnie – tłumaczy pani Bigosowa.
I wszystko wskazuje na to, że stowarzyszenie, na czele którego stoi, znów będzie protestować, wpisując się w długą tradycję góralskich kłótni i swarów, od lat blokujących na Podhalu rozwój turystycznej i narciarskiej infrastruktury.
"Górale potrafią zablokować wszystko"
– Zakopane upada, bo wszystko stoi pogrodzone, trasy są pozamykane, wyciągi nieczynne – mówi z kolei Maria Gruszkowa, prezes Stowarzyszenia Obrony Praw Obywateli Powiatu Tatrzańskiego. – Taki już mamy dziwny charakter: każdy by chciał, żeby do Zakopanego przyjeżdżali turyści, ale nikt nie pozwoli na swojej posesji wybudować drogi – mówi z żalem o góralskiej mentalności.
Zdaniem Marii Gruszkowej rządowe pomysły idą w dobrym kierunku, bo wiele inwestycji w regionie zostało zablokowanych z powodu oporu garstki osób. Anna Szulc pisała w lipcu w “Newsweeku”, że górale “potrafią zablokować wszystko, co się da. Choćby Gubałówkę, kiedyś jedną z najsłynniejszych gór narciarskich. I Nosal. I trasy biegowe na zakopiańskiej Pardałówce”.
Spory małe i duże
I rzeczywiście: przeciętny “ceper” słysząc doniesienia o tych wszystkich protestach, sporach, blokadach, grodzeniach i walkach o ziemię może odnieść wrażenie, że górale to wyjątkowo kłótliwe, uparte, anarchiczne i skłonne do pieniactwa plemię. – Podobno studenci z Białego Dunajca nie chcą się przyznawać, skąd pochodzą, bo ludzie krzywo patrzą na górali. Że tacy zawzięci – mówi Maria Gruszkowa. – Ja rozumiem, że własność jest świętością, ale na litość boską, czasem trzeba pomyśleć o dobru wspólnym – mówi.
Historii ilustrujących, jak zacięcie górale walczą o swoją ziemię, czasem ze szkodą dla całej społeczności, jest wiele. Obok głośnego na całą Polskę sporu rodu Byrcynów z Polskimi Kolejami Linowymi, są też mniej znane przykłady, jak ten z Maciejowej, gdzie budowa stacji narciarskiej stoi pod znakiem zapytania z powodu sąsiedzkich sporów.
Pieniactwo czy święte prawo?
Czy powodem tych problemów rzeczywiście jest bezmyślny “góralski upór”? – I tak i nie – odpowiada Maria Gruszkowa, tłumacząc liczne spory niezwykłym wśród górali przywiązaniem do ziemi. – Mamy taki gen, że szanujemy naszą ojcowiznę. Dlatego, że ziemia jest w górach mało urodzajna i skalista, każdy jej skrawek jest na wagę złota. Na przestrzeni pokoleń rzadko się nią handlowało, na ogół przechodziła z ojca na syna – tłumaczy Gruszkowa.
Takiego podejścia do ojcowizny nie zmienia nawet fakt, że dziś dla górali poważniejszym od rolnictwa źródłem dochodu może być turystyka. Co zresztą ciekawe, nie wszyscy są jej entuzjastami. A przynajmniej nie w obecnym kształcie. – Turystyka w Tatrach to dla zwykłego górala tylko wywłaszczenia. Biznesmeni budują hotele, motele i to oni zarabiają. Powstają holdingi, spółki, zwykła góralka oferująca pokój nie ma z nimi szans – mówi Zofia Bigosowa, a z jej słów przebija tęsknota za czasami, gdy turystyka była czymś więcej niż biznesem.
– Kiedyś turysta przyjeżdżał między nas. Nie szukał luksusów, mógł się umyć nawet w miednicy... Pogadało się. Byliśmy całością – wspomina Bigosowa. I akurat w dążeniu do tego, jak było dawniej, pani Bigosowa znajduje sojuszników np. wśród ekologów. Ich środowisko bardzo często kwestionuje ambitne plany budowy nartostrad czy wyciągów, wykazując, że w ten sposób niszczy się unikalną tatrzańską przyrodę. Czasem ich głos bezpośrednio bierze w obronę górali.
Dlatego też Zofia Bigosowa protestuje przeciwko oskarżaniu górali o złą wolę i kłótliwość. – To nieprawda. Ludzie się zawsze z ludźmi dogadają. Nawet z wrogiem. No chyba, że z diabłem – zapewnia. – Jeśli się z góralem rozmawia po ludzku, to wszystko będzie dobrze. Inaczej, mamy święte prawo się bronić – mówi.
"Prawo śniegu" obowiązuje w krajach alpejskich. Na jego podstawie prywatne grunty położone w atrakcyjnych górskich terenach mogą być udostępniane turystom czy narciarzom, a właściciele tych terenów otrzymują za takie użyczenie wynagrodzenie. CZYTAJ WIĘCEJ
“Newsweek”
Czasem wystarczy, by góralki usiadły na łyżce koparki. – Mamy prawo do tego, co nasze. Mostu nie będzie – tłumaczyły w lipcu lokalnym gazetom gaździny z rodu Dzierżęgów z Białego Dunajca. To właśnie one zorganizowały blokadę budowy we wsi nowej przeprawy, która miała poprawić ruch na trasie Kraków – Zakopane. Ale nie poprawi, bo inwestycja miała przebiegać przez działkę Dzierżęgów. CZYTAJ WIĘCEJ
Onet.pl
Właściciele kluczowych działek, po których dzisiaj przebiega główna trasa, wykluczają możliwość dalszej dzierżawy. Co ciekawe, powodem tak jednoznacznej postawy wcale nie są pretensje kierowane do wydzierżawiających, tylko prywatne animozje z... sąsiadami. CZYTAJ WIĘCEJ
“MIesięcznik Dzikie życie”
Górale są wykorzystywani i oszukiwani w rozmaity sposób – zaniża się lub nie wypłaca należności za dzierżawę gruntów, często bezprawnie użytkuje się prywatne tereny, lekceważone są przepisy ochrony przyrody i środowiska. Ludzie, którzy protestują w obronie swojej własności, są publicznie lżeni i wyśmiewani, a czasami stają się wręcz „wrogami publicznymi”. CZYTAJ WIĘCEJ