Walka o Arktykę się rozpoczęła. Tydzień temu Wladimir Putin zwiększył obecność wojsk rosyjskich w kręgu polarnym. Teraz Kanadyjczycy zażądali Bieguna Północnego. Dlaczego? Pod grubą pokrywą lodową znajdują się olbrzymie złoża surowców naturalnych. Dlaczego akurat teraz rozpoczęła się ta walka i jakie mogą z niej wyniknąć następstwa?
Wczoraj minął ostatni dzień składania wniosków w Komisji Prawa Morskiego ONZ o powiększenie terytorium morskiego na Arktyce. Jeśli poszczególne kraje „Arktycznej piątki” udowodnią, że dane terytorium leży na ich szelfie kontynentalnym to mogą rościć sobie do niego prawo. Dotychczas te państwa mogły rościć prawa do wód oddalonych najdalej o 12 mil od lądu.
Kraje Arktycznej piątki:
Dania Kanada Norwegia Rosja Stany Zjednoczone
Można powiedzieć, że rozpoczęła się „Gra o Arktykę”. Toczy się ona wyłącznie pomiędzy „Arktyczną piątką”. Tylko te państwa mają terytoria leżące nad kręgiem polarnym. Daje im to monopol na tamtejsze złoża. Dlatego ruszyła walka o te wody. Z jednej strony prezydent Rosji Wladimir Putin zwiększa liczebność wojsk pod kręgiem polarnym, z drugiej Kanadyjczycy wnioskują o przyznanie im bieguna północnego.
– Chcemy, by wszyscy Kanadyjczycy mieli korzyści ze złóż, które znajdują się na dalekiej północy naszego kraju – oświadczył minister spraw zagranicznych Kanady John Baird, który złożył wniosek o przyznanie jego krajowi wód na oceanie arktycznym. Pod pokrywą lodową Bieguna Północnego znajduje się około 30 procent światowych złóż gazu naturalnego i 15 procent światowych złóż ropy naftowej. Gra jest więc warta świeczki.
Arktyka to nie tylko gaz i ropa
Tylko, czy chodzi tu wyłącznie o złoża surowców? Wątpliwości ma dr Maciej Dąbski z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW. Jego zdaniem trzeba zwrócić uwagę na zupełnie inny aspekt. – Wraz z topnieniem lodów otwiera się nowy, krótszy szlak handlowy pomiędzy Europą a Azją. Dotychczas największe kontenerowce, które nie mieściły się w Kanale Panamskim musiały opływać przylądek Horn. Dlatego walka o te terytoria ma jak najbardziej znaczenie ekonomiczne – uważa dr Dąbski.
Naukowiec wyjaśnił nam, że Kanadyjczycy chcieliby, aby wody pomiędzy strategicznymi wyspami należącymi do tego państwa zostały uznane za ich wody terytorialne. Kanada mogłaby wtedy dyktować warunki przepływania dużych kontenerowców. Dlatego pozostałym krajom zależy na tym, by wody pomiędzy tymi wyspami zostały uznane za cieśniny. Te w prawie morskim są uznane za wody międzynarodowe.
– Te spory wokół Arktyki nie kończą się na złożach naturalnych i szlakach morskich – mówi nam dr Dąbski. – Jeśli spojrzymy dokładnie na mapę, to wychodzi na to, że w grę wchodzą jeszcze ważne łowiska. Wystarczy, że znajdą się na terytorium danego państwa i mogą zacząć się połowy – twierdzi dr Dąbski.
Antarktyda mniej sporna od Arktyki
O Arktykę walczy w sumie pięć państw. A jak wygląda sytuacja na drugim biegunie? Czy W końcu nie wiadomo ile złóż może się znaleźć tam pod pokrywą lodową.
– W tym przypadku powstał konkretny traktat Antarktyczny – mówi nam dr Dąbski. – Prawo międzynarodowe zakazuje jakichkolwiek interwencji zbrojnych na tym kontynencie. Nie wolno eksploatować tamtejszych złóż. Antarktyda służy wyłącznie naukowcom, dlatego prawa do tego kontynentu mają wszyscy, którzy ratyfikowali traktat i mają tam jedną permanentną bazę – tłumaczy Dąbski.
Prawa Polski
A jak wygląda sprawa Polska? Dzięki Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego mamy prawo do Antarktydy. Czy to znaczy, że będziemy mieli udziały w przyszłym, ewentualnym, podziale złóż na tym kontynencie? W końcu przykład z podziałem wód przy Biegunie Północnym mógłby być analogiczny.
– Nie sądzę, by do tego doszło. W odróżnieniu od Arktyki, Antarktyda leży dość daleko od pozostałych lądów. Dlatego żadne państwo nie może stwierdzić, że znajduje się ona na ich szelfie kontynentalnym. Poza tym w odróżnieniu od Arktyki tu obowiązuje międzynarodowy traktat. Oczywiście pewne państwa chcą rościć sobie prawo do terytorium, ale wiadomo, że ONZ tego nie uzna. Chyba tylko kolonizacja tych ziem przez Chile lub Argentynę by to zmieniła, ale wątpię czy nawet oni tego dokonali – kończy dr Dąbski.