Tragedią zakończyły się zakupy w centrum handlowym w Chinach. 38-letni mężczyzna nie wytrzymał presjii partnerki, która chciała jeszcze jedną parę butów i popełnił samobójstwo. Ta smutna historia dotyczy nas wszystkich bardziej niż myślimy. Zakupy wywołują w nas ogromny stres. Oto prosty poradnik, który pozwoli go zredukować.
Tao Hsiao po pięciu godzinach zakupów nie chciał iść po ostatnią parę butów. Wybuchła kłótnia. On zarzucił dziewczynie, że ma już tyle butów, że nie założyłaby wszystkich par przez cały rok. Kobieta odpowiedziała mu, że Tao psuje jej świąteczne zakupy i jest skąpy. Chińczyk nie wytrzymał, wyskoczył za barierkę galerii i zmarł na miejscu.
W mniejszej skali z zakupowym horrorem mamy do czynienia wszyscy. Tak tak, nie tylko mężczyźni cierpią, gdy kobiety szukają butów i sukienek. Płci pięknej bardzo często łażenie po sklepach przeszkadza tak samo, jak facetom. A i nie brakuje panów, którzy szukają dżinsów przez cały dzień i na nic nie mogą się zdecydować.
Zakupy męczą niezależnie od płci, a wpływa na to wiele czynników. Ja sam nienawidzę centrów handlowych i po piętnastu minutach przebywania tam mam ochotę kogoś udusić, a najlepiej wszystkich dookoła. Pięciu godzin przebywania wśród wystaw, śmierdzących nowością ubrań, klimatyzacji i walących po oczach świateł, nawet sobie nie wyobrażam. Chyba nawet słuchanie obrad Sejmu jest mniej męczące.
Dlatego też piszę ten poradnik, pół-żartem, pół-serio. Jak kupować i nie zwariować.
1. Sposob na "kino". Jeśli wiesz, że Twój zakupowy towarzysz/ka nic sobie nie robi ze zmęczenia i nie przyjmuje argumentu pt. "chcę do domu", można go załatwić w jeden, prosty sposób – kupując bilet do kina na konkretną godzinę. Może się zdarzyć tak, że umówicie się, że zakupy nie będą trwały dłużej niż 3 godziny, a druga osoba i tak potem będzie chciała więcej – bilet do kina zawsze działa. Trzeba kończyć zakupy i iść na seans.
2. Unikaj godzin szczytu. To trudne, owszem, ale nie niewykonalne. Masz czas na zakupy tylko wieczorem? Nie idź o 18.00, tylko na samą końcówkę – po 20.00. Wówczas na pewno nie będzie takiego tłumu, bo na centra handlowe wszyscy rzucają się po pracy, chcąc mieć wszystko z głowy. Zapominają tylko o tym, że odwiedziny w galerii o tej godzinie mogą, dla odmiany, o ból głowy przyprawić.
2. Nie przytakuj i nie ignoruj, gdy druga osoba pyta Cię o zdanie. To znaczy: przytakuj, ale nie bezmyślnie. Raczej z pewnością siebie. Jak kobieta zapyta, czy wygląda dobrze w tej sukience i jest to 50-ta sukienka, którą mierzy rzuć coś w stylu: tak, ta jest dobra, podkreśla figurę/kolor oczu/dobrze będzie wyglądać w lecie. Cokolwiek, co dodatkowo upewni kupującą/kupującego w wyborze. Warto też zawsze dorzucić słowa: "jeśli nie jesteś pewny/a, to nie kupuj, bo będziesz żałował". Znacznie przyspiesza to decyzję o odrzuceniu danej rzeczy.
3. Nie kupuj na ostatnią chwilę. Wiem, wiem, łatwo powiedzieć, trudniej wykonać, bo przecież nikt z nas nie ma wcześniej czasu i ochoty. To utarta rada, ale jej zastosowanie w praktyce może sprawić, że przed świętami będziemy wyluzowani i szczęśliwi, a nie spięci i nerwowi, bo jeszcze nic nie kupiliśmy. Robienie zakupów na ostatni dzień przed świętem/świętami to najgłupsze, co można zrobić – gotowa droga do tego, żeby się zmęczyć i przy okazji pokłócić.
4. Lepiej częściej i mniej, niż rzadziej i dużo. Nie odkładaj kupowania niezbędnych rzeczy na "wielkie zakupy", nie planuj, że załatwisz w centrum handlowym wszystko jednego dnia i poświęcisz na to kilka godzin. Lepiej jest ustalić z drugą osobą, co musimy kupić, gdzie i tak dalej i porozkładać to na kilka wizyt, niż katować się jedną długą. No i nie zauważymy tak spektakularnego ubytku pieniędzy, jak przy dużych zakupach.
5. Rób zakupy inteligentnie. Jeśli szukasz ubrań, butów, zegarka czy czegokolwiek takiego, sprawdź najpierw w sieci co Ci się podoba. Idź do sklepu, poproś o konkretny model, przymierz, kup albo nie kup, wyjdź. Wyznacz sobie kilka takich produktów, wtedy nie stracisz czasu na chodzenie po sklepach.
6. Pytaj ekspedientów. Nawet jeśli jesteś specem, ludzie Cię irytują i masz wzrok jastrzębia, to i tak zapytanie o konkretną rzecz jest najszybszą metodą załatwienia sprawy. Szukasz czarnych spodni? Od razu podejdź i powiedz: chciałbym czarne spodnie, takie i takie, rozmiar ten i ten. Po 3 minutach będziesz wiedział, czy w ogóle coś takiego dostaniesz.
7. Nie odpoczywaj na ławeczce, nie przesadiuj na food courtcie. Jak sobie tak przysiądziesz na 10 minut, to potem będziesz żałował/a, że w ogóle się podniosłeś. Na jedzenie z food courtu szkoda pieniędzy – lepiej wyjść i zjeść coś normalnego, bo fast foody, które zazwyczaj się tam znajdują, tylko zamulą nam organizm i sił będzie jeszcze mniej.
Poza tym, im dłużej odpoczywasz, tym więcej przebywasz w galerii. A warto zaznaczyć, że w tym miejscu jesteśmy zdecydowanie przebodźcowani – z każdego miejsca zapachy, dźwięki, światła, obrazy – i im dłużej w nim jesteśmy, tym dłużej zupełnie samoczynnie nasz organizm się męczy.
8. Jeśli to jest związek, porozmawiajcie ze sobą o zakupach. Jeśli jesteście razem na co dzień, to warto ustalić kilka rzeczy nawet w tak błahej kwestii, jak zakupy. Ty możesz lubić chodzić po sklepach, on/ona nie. Ty możesz wchodzić tylko tam, gdzie potrzebujesz, on/ona – do każdego sklepu po drodze. Porozmawiajcie o tym, bądźcie szczerzy.
Jeśli nie wytrzymasz dłużej niż dwie godziny, to nie udawaj herosa i powiedz o tym wprost. Jeśli drugiej osobie zależy, szanuje Cię i rozumie, to nie będzie Cię na siłę ciągnąć, ale jeśli Ty też ją szanujesz, to nie będziesz krytykował tego, że przez kilka godzin chce szukać butów i wchodzić do każdego sklepu.
W każdej kwestii, również w tej, można dojść do konsensusu. Ty możesz iść robić zakupy spożywcze, chemiczne itd., a dziewczyna w tym czasie poszukać ubrań. Albo na odwrót – jeśli jesteś facetem i szukasz nowej gry do kupienia, to nie wymagaj od swojej partnerki, jeśli nie lubi grać, żeby pomogła Ci wybrać między Call of Duty a Battlefieldem. Niech w tym czasie pójdzie gdziekolwiek indziej, nie ma przecież takiej zasady, że trzeba wszystko kupować wspólnie. Ustalcie, jak to ma wyglądać, żeby żadna ze stron nie cierpiała.
9. Jeśli to nie pomaga i nadal macie problemy z powodu zakupów to znaczy, że sprawa sięga głębiej. Jak wyjaśnił mi psycholog Piotr Mossak, z którym konsultowałem sprawę związków i zakupów, często sytuacje zakupowe pokazują codzienną słabość związku.
Przykład: mówisz, że już nie dasz rady dłużej, a druga połówka rzuca: "Nie chcesz ze mną chodzić, to mnie nie kochasz/olewasz/nie szanujesz/wstaw dowolny szantaż". To oznacza tylko tyle, że jedna osoba manipuluje drugą i ją szantażuje, czyli – nie rozumie jej potrzeb i ich nie szanuje. Jeśli ktoś wmawia Ci, że jeśli nie będziesz z nim łaził cały dzień po sklepach i nie skomentujesz każdych butów, to znaczy, że Ci nie zależy, to w związku są o wiele większe problemy, niż zakupy. Problem w tym, czy na pewno obie osoby wzajemnie się rozumieją i szanują, bo przecież potrzeby obu z nich są tak samo ważne.
I tak też, najprawdopodobniej, było w przypadku Tao Hsiao. To nie zakupy sprawiły, że wyskoczył za barierkę tylko nierozwiązane problemy w związku, które narastały z czasem i wybuchły akurat w centrum handlowym.